Rozdział 3

363 45 23
                                    

  <Mavis>

Skuliłam się w rogu pokoju i płakałam. Nie chciałam znowu tam wracać. On mnie tam na pewno zabierze. Kłamie, że chce mnie wziąć stąd. Jest na pewno taki sam jak reszta! A ja nie chcę dostać kary. Nadal mnie bolą plecy po ostatniej, która była... Nie wiem kiedy. Nikt nigdy mi nie mówił, jaki jest dzień tygodnia albo godzina. Nigdy też nie nauczyłam się czytać ani pisać, bo ilekroć próbowałam, dostawałam kary. Jedyne co umiałam to używać magii. To jedyne, w czym byłam dobra. To mój „naturalny" talent.
Nagle poczułam, jak ktoś mnie dotyka. Moje serce przyśpieszyło, łzy jeszcze szybciej wychodziły z oczu, a ja zaczęłam się trząść. Gdy poczułam, że jestem przesuwana, krzyknęłam i odepchnęłam tego kogoś. Pobiegłam w stronę drzwi, widząc kątem oka zdziwionego czarnowłosego i próbowałam je otworzyć. Niestety, ale nie dało się. Zaczęłam się panicznie rozglądać, przestałam, gdy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie do czarnookiego. Popatrzyłam się na niego ze strachem.
-Nic ci nie zrobię -powiedział, odsuwając się ode mnie. -Możemy porozmawiać? -spytał, z prośbą w oczach.
Zdezorientowana stałam chwilę i gapiłam się na niego z otwartymi ustami. Po chwili otrząsnęłam się i lekko zarumieniam, gdy zdałam sobie sprawę, że musi sobie myśleć, że jestem jakaś nienormalna. Spuściłam głowę i poszłam usiąść na szarej kanapie, wymijając maga. Usiadłam i czekałam, aż usłyszę trzask drzwi. Przecież nikt nie będzie przebywać w jednym pomieszczeniu z kimś takim jak ja? Prawda? Przecież jestem potworem...
-Mam to wziąć jako tak? -usłyszałam jego głos. Spojrzałam w górę zdziwiona. Co on tu jeszcze robi? Evan powinien mu powiedzieć, że jestem głupi potworem bez uczuć. Wiem, że on tak nie myśli, ale musi spojrzeć na rzeczywistość... Nagle łzy, które zgromadziły mi się w oczach, rozmazały moją wizję. -H-Hej! N-Nie płacz. Co się stało? Źle się czujesz?-spytał szybko z paniką. Pokręciłam głową, że nie.
-Wyjdź -szepnęłam cichutko, a moje gardło zaczęło piec i boleć. Czułam, jakby ktoś próbował je spalić i rozerwać od środka. Wiedziałam, że to byłą wina pieczęci, którą założyli na mnie te po... znaczy ci ludzie. Nie pozwalali mi się odzywać, bali się, że powiem jakieś zaklęcie i ich zaatakuję. Ja też się bałam. Nie potrafiłam panować nad moją mocą, bo zakazali mi trenować.
Spojrzałam w górę, czarnowłosy nadal tam stał, najwyraźniej zdezorientowany. Popatrzyłam w jego oczy uważniej. Chociaż wyrażały zdziwienie i na pozór były radosne, to gdzie tam w środku czaiła się niepewność i smutek... Tylko dlaczego? Co mu się stało? Chciałbym mu pomóc. Nie chcę, żeby inni ludzie prócz mnie cierpieli. Tylko ja na to zasłużyłam. Jestem tylko potworem.
Po chwili zorientowała się, że cały czas się na niego gapie. Spuściłam głowę i czekałam, aż mnie uderzy. Nie wolno mi było na nikogo spojrzeć, bo przynosiłam nieszczęście. Zawsze musiałam chodzić z maską na twarzy i spuszczona głową. Gdy Evan wydostał mnie stamtąd, zdjęłam maskę. Jednak wiedziałam, że nie na długo. Mieszkańcy nie odpuszczą, aż mnie nie zabiją. Dobrze wiedzą, że przez pieczęć, którą mi nałożyli, nie mogę się oddalić od wioski na dalej niż dwadzieścia kilometrów.
-Dlaczego nie chcesz ze mną iść? Dlaczego się boisz? -spytał czarnooki, siadając przede mną na podłodze. Wystraszyłam się. Przecież, jeżeli mieszkańcy się dowiedzą, że ja siedziałam na kanapie, a ktoś inny na podłodze, to dostanę znowu karę. Nie wiem dlaczego, ale co bym nie zrobiła, zawsze dostaje kary, więc... Trochę przyzwyczaiłam się do bólu, ale i tak strasznie się go boję.
Nie odpowiedziałam mu, tylko odwróciłam się tyłem i odsłoniłam kark. Zacisnęłam powieki, mając nadzieję, że to pomoże. Po chwili zasłoniłam kark, z powrotem włosami i odwróciłam się do niego ze spuszczoną głową. Nie chciałam widzieć jego twarzy, na której zapewne malowało się obrzydzenie, niechęć i nienawiść. Te uczucia, z którymi oni zawsze na mnie patrzą. Nawet dzieci.
-Kto ci to zrobił? -usłyszałam cichy szept. Podniosła lekko głowę i zobaczyłam zszokowaną twarz chłopaka. Nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się lekko. Nawet nie wiem czemu, tak jakoś samo to wyszło.

<Zeref>

Patrzyłem zszokowany na dziewczynę. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógłby być takim potworem i założyć taką pieczęć na nią. W mojej głowie pojawiały się różne pytania. Po chwili ciszy odważyłem się spytać.
-Kto ci to zrobił?
Zdziwiło mnie, kiedy po chwili dziewczyna się uśmiechnęła lekko. Zrobiło mi się cieplej na sercu i poczułem, jak to ciepło rozlewa się po całym ciele. Również się uśmiechnąłem. Popatrzyłem w jej zielone oczy, które były puste. Chciałbym zobaczyć je żywe, z iskierkami szczęścia. Pewnie by wyglądała jeszcze lepiej.
Pewnie dalej bym się nią zachwycał, gdyby nie to, że moje oczy mimowolnie skierowały się na jej szyję. Wtedy tez się ogarnąłem, przybrałem poważną postawę i spytałem.
-To mieszkańcy?
Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie i z wyraźnym wahaniem, skinęła głową. Zmarszczyłem brwi. Mogłem zdjąć tę pieczęć, ale to zajmie mi dwa dni. Do tego potrzebuje też jej zgody i współpracy, bo inaczej nic nie zdziałamy. Ta pieczęć jest bardzo silna, nie pozwala jej nosicielowi wyjść poza dany obszar, od założenia jej. Gdyby ona to zrobiła, to magia zawarta w niej zaczęła, by ją atakować, pierw narządy wewnętrzne. Ale by jej nie zabiła, na początku. Zabiłaby ją, dopiero gdy magia dotarłaby do mózgu, gdzie wszystkie komórki byłyby powoli niszczone. Ból byłby nie do wytrzymania.
-Posłuchaj... -zacząłem po dłuższej chwili. -Mogę zdjąć tę pieczęć, ale do tego musisz ze mną współpracować. Nie wiem, co za potwory ci ją założyli, ale nie martw się, pomogę ci. Jednak musisz się zgodzić -powiedziałem łagodnie. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze szokiem. Otwierała co chwila lekko usta, by coś powiedzieć, ale żadne słowo się z nich nie wydobyło, przynajmniej przez pięć minut. Początkowy szok zmienił się w złość.
-Moi rodzice nie byli potworami -szepnęła, w jej oczach pojawiły się łzy, a ja zdrętwiałem. Nie wiedziałem co czuć. Pierw szok, potem złość, a na końcu współczucie. Jak można być tak okrutnym, by robić coś takiego własnemu dziecku?
-C-Co? -spytałem szeptem, po chwili ciszy, spowodowanej moimi uczuciami. Musiałem się jednak upewnić czy dobrze słyszałem, bo nie mogłem w to uwierzyć.
Cieszę się, że mnie wysłali. Boję się nawet pomyśleć, co by było, gdyby Natsu albo Erza to usłyszeli. Natsu znając go, poleciałby tam i spalił na popiół całą wioskę... Erza jest bardziej nieobliczalna, bo nie wiem, kiedy może stracić kontrolę, więc... Nie mogę, przewidzieć co by zrobiła.
-Nic -pisnęła przestraszona. Nie pojmowałem tego. Przecież... A zresztą...
-Nie bój się. Nie zrobię ci nic, okej? Przysięgam. Jeżeli pozwolisz mi zdjąć tę pieczęć, to obiecuję, że już zawsze będę cię chronić. Nie pozwolę, by znowu cię kiedykolwiek skrzywdzono -powiedziałem poważnie. Miałem zamiar dotrzymać tej obietnicy. Blondynka spojrzała na mnie zszokowana. Chyba nie wiedziała co powiedzieć. -Zgadzasz się? -spytałem z nadzieją.
Zielonooka powoli kiwnęła głową, na znak, że tak. Uśmiechnąłem się szeroko, ona to odwzajemniła, tylko o wiele słabiej.
-Podejdź do mnie -powiedziałem, chcąc zaczynać zdejmować jej już tę pieczęć.  

------------------------------------

Hello! ^^

Obiecałam dziś rozdział, więc jest. Podoba się rozdział? Starałam się opisać uczucia Mavis, najlepiej jak potrafię, ale coś czuję, że chyba mi nie wyszło... no, ale trudno. Próbowałam, wiem, że niektórym może się nie spodobać, że Mavis tak często powtarza, że jest potworem itd... No, ale to jest potrzebne. 

Mam jeszcze ferie. Dziś będę pisać, dużo, bo jutro znowu nie będę mogła (mój trzeci brat przyjeżdża, co znaczy, mniej czasu na kompie). No, a ostatnio nie pisałam często, za co przepraszam, ale skończyłam oglądać super anime :D Czytać mangę też, tylko teraz czekam na kolejne rozdziały ^^

I jeszcze jedna prośba. Nie piszcie w komentarzach "Kiedy next?", bo wtedy... No czuję stres i jak zaczynam pisać w tym stresie to robię to na odwal się i potem muszę poprawiać albo pisać od nowa... Na razie powiem tylko tyle, że postaram się wstawić następny przed końcem ferii (moich).

To tyle. Pozdrawiam i do zobaczenia niedługo! :)

Dasz radę mnie uratować? -ZerevisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz