<Mavis>
Zeref zdecydował, iż pójdzie na misje i zostawi mnie pod opieką Lucy i Natsu, bo nie była długa, a nie chciał, żebym się nudziła. Obiecał, że zabierze mnie na jakąś, gdy wróci, następnego dnia. Chętnie na to przystanęłam. Cały dzień spędziłam w gildii. Problemem była noc. Lucy i Natsu nie chcieli mnie zostawiać samej w domu, wiedząc, że mogą dostać opieprz od Zeref'a i coś może mi się stać. U nich też był problem ze spaniem, bo Natsu nie chciał spać na kanapie, a Lucy nie chciała, żebym spała tam, bo jest niewygodna. Po tym stwierdzeniu różowo włosy zaczął jeszcze bardziej protestować. Jednak brązowooka była nieugięta. Starałam się wytłumaczyć, iż mogę spać sama w domu, jednak oboje odrzucili ten pomysł na samym początku... Z pomocą przyszła nam Erza, która w rzeczywistości miała zaproponować na misję, jednak skończyło się na tym, iż spałam u niej. Byłam na początku lekko przestraszona tym, iż ma w swoich pokojach praktycznie tylko zbroje, ale potem zainteresowały mnie i wypytywałam ją o nie. Nie pamiętałam, kiedy usnęłam, ani nawet jak, ale wiem, że sen był pierwszy raz od dłuższego czasu bardzo nieprzyjemny.
***
Gdy się obudziłam, nawet nie wiem kiedy, czułam ból na całym ciele. Nie pamiętałam, co się stało, jednak nic nie widziałam. Byłam w ciemnym pomieszczeniu, ale po mokrych ubraniach mogłam wywnioskować, iż jest tu mocno wilgotno, a na podłodze jest dość dużo wody. Zmrużyłam oczy i zaczęłam próbować znaleźć cokolwiek, co by mi pomogło w wywnioskowaniu, gdzie się znajduje.
Moje serce przyśpieszyło, gdy przypomniałam sobie mimowolnie straszne sceny z czasów, gdy mieszkałam w mieście. Byłam zamykana w takim pomieszczeniu przynajmniej raz na tydzień. Bardzo się wtedy bałam, bo przeważnie wtedy ktoś wchodził do niego i biczował mnie. Nie spodziewałam się tego, bo wchodzili tak, że nie wiedziałam o tym, więc bolało jeszcze bardziej.
— Jeżeli to żart, o jakiś nieśmieszny — mruknęłam do siebie.Moje rozmyślenia przerwał gwałtowny ból w plecach. Krzyknęłam, a z moich oczu poleciały łzy. Miałam wrażenie, że ktoś mi wbijał w nie kolce. Po chwili znowu poczułam ten ból i wtedy rzeczywistość do mnie dotarła.
Znowu tu jestem. Znowu będę bita. On ponownie złamał obietnicę. Dlaczego...?
Jakiś czas później w mojej głowie kłębiło się coraz więcej czarnych myśli. Z moich oczu leciały nieprzerwanie łzy, a z gardła wydobywał się krzyk i szloch na przemian. Chciałam wrócić do Fairy Tail. Nie chcę tu być! Czułam, że z jakiegoś powodu Kouchi zaczyna łączyć się ze mną.Dlaczego mnie zostawiłeś?
Ból rozdzierał moje plecy. Przed utratą przytomności powstrzymywała mnie woda, która co jakiś czas była wylewana na moją twarz, przez co sięgała mi już prawie że do łydek i gdybym upadła na twarz mogliby mnie spokojnie utopić.
Dlaczego cię tu nie ma? Nie zależy ci? — Słyszałam ten głos zawsze, gdy ktoś mnie zostawiał. To tak bardzo bolało.
Nie wiem, ile minęło. Leżałam na ziemi skulona. Czułam tylko ból, który emanował od pleców po resztę ciała.
Dlaczego mnie to znowu spotyka? Co takiego znowu zrobiłam?
Czułam się okropnie. Po jakimś czasie do celi ponownie wszedł jakiś człowiek. Tym razem udało mi się zobaczyć światło z korytarza. Chciałam użyć magii, ale zorientowałam się, iż nie mogę. Spojrzałam dyskretnie na swoje ręce, dopiero zauważając kajdany blokujące magię.
Co mam robić?
Nie ruszałam się i zamknęłam oczy, by osoba myślała, iż jestem nieprzytomna. Nie chciałam być znowu bita. Postanowiłam użyć resztek magii i wysłać Zeref'owi wiadomość. Wiedziałam, że gdy się zorientują, to znowu mnie zbiją, ale nie przejmowałam się tym.<Zeref>
Wróciłem z krótkiej misji do domu i zorientowałem się, że Mavis zniknęła. Wszyscy w gildii zaczęli jej szukać. Byłem przestraszony, zresztą nie tylko ja, bo z tego, co mówiła Mira, nie brała żadnych misji, a Erza mówiła, że rano zniknęła.
Szukaliśmy jej dwa dni bez skutku. Byłem na skraju załamania. Wieczorem drugiego dnia wróciłem do domu i usiadłem na kanapie. Ukryłem twarz w dłoniach, a z oczy zaczęły mi lecieć łzy bezradności. Wtedy też poczułem ciepło. Dlatego podniosłem głowę i zobaczyłem wiadomość, podobną do tej, którą kiedyś przesłała nam Mavis.
Zerefie, czy dasz radę mnie uratować?
Wtedy tez do mnie dotarło. Musiała znowu tam trafić. Szlag! Mogłem nie wyjeżdżać! Byłem na siebie wściekły. Jednak nie tylko na siebie. Evan powiedział, że załatwi sprawę z nimi!
Wstałem i ruszyłem w stronę gildii. Z trudem to przyznaje, ale sam nie dam rady jej odbić. Potrzebuję pomocy. Zresztą jestem pewien, że reszta gildii będzie równie chętna, by ją uratować co ja.***
Mistrz zadecydował, iż będziemy potrzebować pomocy rady, bo nie możemy tak po prostu najechać na miasto, „bez powodu". Dlatego też powiadomiliśmy ją o naszych planach i ruszyliśmy. Nie spodziewałem się, iż wyślą z nami kogoś do pomocy, a tym kimś byli Droanbolt i kilku żołnierzy.
Nie męczyliśmy się z niepotrzebnym i czasochłonnym myśleniem o szczegółowym planie. Ja miałem iść po Mavis, podczas gdy reszta miała zająć się mieszkańcami.
Tak, więc przechodziłem przez uliczki, starając się, by nikt mnie nie zauważył, gdy obok mnie pojawiła się jakaś postać. Siłą woli powstrzymałem się od krzyknięcia. Spojrzałem na mężczyznę i rozpoznałem w nim Evana. Widocznie chciał mi pomóc. To nie zadziwiające, biorąc pod uwagę, że jest dla Mavis jak brat. Jednak nadal byłem zły, że tak się ociągał ze załatwieniem sprawy mieszkańców. Blondyn skinął na mnie głową. Ruszyliśmy w stronę budynku, z którego Evan wyczuł minimalną magię Mavis. Słyszałem krzyki mieszkańców, którzy najwyraźniej zaczęli walczyć z naszą gildią. Uśmiechnąłem się lekko. Mieszkańcy miasta nie wygrają. Może gdyby walczyli z inną gildią, mieliby szanse, ale my się tak łatwo nie poddajemy. Nie oszczędzimy ich. Nie po tym, co zrobili Mavis.
Po kilku minutach doszliśmy do więzienia Mavis. Po drodze ogłuszyliśmy paru strażników, ale to taki szczegół. Weszliśmy przez drzwi. Byliśmy w korytarzu, w którym było cholernie ciemno. Pomieszczenie oświetlało jedynie małe okno, po prawej stronie u góry. Poszliśmy prosto. Były tam tylko jedne drzwi, dlatego też poszliśmy do nich. Otworzyłem je. W pomieszczeniu za nimi było jeszcze ciemniej niż w korytarzu. Jednak mogłem wyczuć, iż na dół prowadzą schody, po których zszedłem. Nie widziałem nic, do czasu, aż Evan zrobił małą kulę światła w ręce, która oświetliła pomieszczenie. W tym momencie przeraziłem się i nie tylko ja.
Na podłodze było pełno krwi Mavis, która leżała skulona na środku pomieszczenia. Jej całe ciało było w czerwonej cieczy. Jednak mogłem zobaczyć duże szramy na rękach i nogach. Miała zakute kajdanki antymagiczne na rękach i nogach oraz obroże na szyi.
Miałem wrażenie, że moje serce przestaje na chwilę bić, by po tym nagle ruszyć z pełną prędkością. Jakiekolwiek słowa utknęły w gardle, tworząc gule nie do przełknięcia. W oczach zebrały się łzy, którym nie pozwoliłem wypłynąć. Oblała mnie fala gorąca. Miałem wrażenie, że jestem w piekarniku, mimo że temperatura w pomieszczeniu była dosyć niska. Do tego na podłodze krew mieszała się z wodą, która skropliła się z wilgotnego sufitu.
Na drżących nogach podszedłem do blondynki i stworzyłem w ręce z mojej magii czarny nóż. Moje ręce się trzęsły. Bałem się, że mogę coś przypadkiem jej zrobić, dlatego też zamknąłem oczy i starałem się uspokoić, nim przeciąłem nim kajdanki i obroże, po czym wziąłem ją na ręce i pośpiesznie wyniosłem. Evan ruszył zaraz za mną. Wiedziałem, że jest równie zmartwiony co ja. Wyszliśmy szybko z budynku i pobiegliśmy w stronę pobojowiska. Mieszkańcy miasta ledwo się trzymali, więc nie martwiąc się, przebiegłem niedaleko nich i podszedłem do Weny, która zbędnego wyjaśnienia zaczęła leczyć zielonooką.
Nadal lekko drżałem. Bałem się, ale starałem się tego nie okazywać. Zachowałem, przynajmniej moim zdaniem, kamienną twarz i stałem tam, aż Gray ją ode mnie wziął, by przenieść na siedzenia wozu, by Wendy miała łatwiejszy dostęp i nie męczyła się, stojąc. Widziałem, że jest zmęczona, co sugerowały kropelki potu spływające po jej skroni, ale nadal uparcie leczyła. Cieszyłem się, że jest tak zaangażowana.
CZYTASZ
Dasz radę mnie uratować? -Zerevis
FanficDrużyna Natsu, czyli Natsu, Lucy, Happy, Erza, Gray i Zeref wybierają się na misję. Jednak, gdy już mają zacząć ją wykonywać drogę zagradza im tajemniczy człowiek, proszący o absurdalną rzecz. Czego chce od nich człowiek? Kim on jest? Dlaczego prosi...