< Mavis>
Tak, jak podejrzewałam i Lucy mnie ostrzegła, w domu dostałam wykład o tym, że to co zrobiłam było nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Nie słuchałam za bardzo, bo wiedziałam, że wygada się i skończy. Mimo że nic takiego się nie stało, czarnowłosy zakazał mi chodzić na misje samej. Jakby mógł mi rozkazywać. Pff... Gdy mu wypomniałam to, że on też chodził na misje i nic mi nie mówił, to tłumaczył, że to co innego. Dla mnie to, to samo. On mnie okłamał, ja jego. W czasie kłótni, zrobiło mi się naprawdę przykro, bo zaczął mi wypominać, że mnie uratował i pozwolił z sobą zamieszkać. Wtedy też zaczęłam płakać. No, bo przecież nie musi mi tego wypominać! Gdybym mogła się wyprowadzić, to bym to zrobiła!
Tak, więc wybiegłam z domu i poszłam do parku. Nie poszedł za mną, bo zapewne myślał, że wrócę. Pff... Jego niedoczekanie. Szłam ulicami Magnolii, kierując się w stronę miejsca, gdzie będę miała chociaż trochę spokoju, czyli parku. Gdy doszłam zorientowałam się, że zaczynało być ciemno, więc usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć, ale przestałam po jakiejś chwili, bo im dłużej myślałam, tym bardziej czułam się winna.
Westchnęłam.
— Mavis? Co się stało? — usłyszałam głos Lucy.
— Lucy? Co ty tu robisz? — spytałam lekko zdezorientowana. Blondynka przysiadła się do mnie i westchnęła.
— Ten idiota zjadł wszytko, więc szłam na zakupy, ale zobaczyłam cię tu i podeszłam. Co się stało?
— Pokłóciłam się z Zeref'em — mruknęłam cicho, spuszczając głowę.
— Poszło o misję? — spytała, obejmując mnie. Odwzajemniłam uścisk i kiwnęłam głową. Nie czułam się niepewnie w jej ramionach, bo miałam wrażenie, że bije od niej takie ciepło, które czułam, gdy byłam przy mamie. — Mów.
Opowiedziałam jej całą naszą kłótnie. Cały czas słuchała i nie przerywała, chociaż w niektórych momentach widziałam, że coś się jej ciśnie na usta. Gdy skończyłam mówić, poparzyłam na nią niepewnie. Stanie po mojej stronie, czy jego?
— Co za idiota — fuknęła zła blondynka.
— Eh?
— Powinien cię zrozumieć. Przecież masz prawo chodzić na misję sama, w końcu nie jest twoim ojcem, a poza tym to niemiłe wypominać ci, że potrzebujesz pomocy. Porozmawiam dziś z Natsu, żeby z nim porozmawiał, a Ciebie odprowadzę do akademika, okej? — zaproponowała.
— Dobrze. Dziękuję. — Uśmiechnęłam się lekko.
— Nie ma za co. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. — Gdy dziewczyna to powiedziała mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, gdyż poczułam ciepło rozlewające się w okolicach mojego serca.
— Naprawdę ci dziękuję — wyszeptałam i przytuliłam się do niej. Blondynka nie odpowiedziała, najwyraźniej nie widząc potrzeby, by cokolwiek dodawać. Chwilę tak siedziałyśmy. Nie chciałam zbytnio iść do akademika i wyjaśniać innym wszystko, ale nie mogę się narzucać Lucy. Ma przecież na utrzymaniu Natsu i Happy'ego, a z tego co dowiedziałam się od Zerefa, sa bardzo kosztowni w utrzymaniu, szczególnie jeżeli chodzi o jedzenie i płacenie za szkody wyrządzone przez różowowłosego. Współczuję jej z jednej strony, ale z drugiej zazdroszczę. Widzę, że są w stanie zrobić dla siebie wszystko i jedno odda życie za drugiego. Też chciałabym mieć kogoś takiego...
CZYTASZ
Dasz radę mnie uratować? -Zerevis
FanficDrużyna Natsu, czyli Natsu, Lucy, Happy, Erza, Gray i Zeref wybierają się na misję. Jednak, gdy już mają zacząć ją wykonywać drogę zagradza im tajemniczy człowiek, proszący o absurdalną rzecz. Czego chce od nich człowiek? Kim on jest? Dlaczego prosi...