<Mavis>
Kilka długich dni później dotarłam do lasu, który oddzielał mnie od tego nieszczęsnego miasteczka, w którym zapewne niedługo zginę. Byłam nieźle zmęczona, więc poszłam pierw do mojego byłego domku i położyłam się tam, by trochę odpocząć.
Leżałam dobre kilka godzin nie mogąc usnąć. Cały czas miałam zamknięte oczy, mając nadzieje, że znuży mnie sen. Jednak tak się nie stało. Byłam zmęczona, ale nie mogłam usnąć, najprawdopodobniej na jawie trzymała mnie świadomość, że niedługo zginę. Nie mogłam się przemóc, ale w głębi duszy czułam lekkie podekscytowanie. To może dziwne, no bo kto by się cieszył, że niedługo umrze? Najwidoczniej ja. Jednak owo podekscytowanie przysłaniał strach i niepokój.
Co mnie czeka po śmierci? Pójdę do nieba, piekła, a może moja świadomość razem ze mną całkowicie zniknie? Nie wiem. Martwiło mnie, co z Fairy Tail? Zapomną o mnie? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Chciałam by to zrobili, ale jednocześnie się tego bałam. Jakby nie patrzeć tam znalazłam żywych ludzi, którzy mnie akceptowali. Szkoda tylko, że nie wiedzieli konkretnie, dlaczego mieszkańcy wioski tak nienawidzą i boją się mnie... Wtedy na pewno by mnie nie wzięli, a ja bym się nie przywiązała do nich. Mieszkańcy wioski by mnie w końcu zabili i wszystko byłoby dobrze, więc dlaczego musiało się tak skomplikować? Dlaczego nie mogli po prostu dokonać ich wymarzonej publicznej egzekucji, zamiast wynajmować magów? To głupie...
Myśląc o wielu sprawach, nie zauważyłam, kiedy naprawdę usnęłam.<Zeref>
Po tym, co przeczytałem, byłem wstrząśnięty, zły, przerażony, smutny... Zacząłem też zdawać sobie sprawę, że Mavis mówiła prawdę i nie uderzyła Akiry, a to, że zobaczyłem, jak dziewczyna daje jakiemuś typowi pieniądze i dziękuje za uderzenie, tylko mnie w tym utwierdziło. Nie odzywałem się do niej, podobnie jak większość gildii zresztą. Wszyscy byli na nią źli, ale ja byłem najwścieklejszy na siebie. Gdybym tylko uwierzył blondynce, to nic by się nie stało. Dlaczego muszę być takie głupi?! Czułem się naprawdę okropnie. Znałem Mavis dłużej, mimo że dosyć krótko, wiedziałem co przeszła i wiedziałem, że nikogo by bezpodstawnie nie skrzywdziła. Dlaczego więc uwierzyłem Akirze? Sam nie wiedziałem. To tak jakby coś mi kazało jej wierzyć, mimo że nie miałem do tego podstaw. Chciałem jak najszybciej odnaleźć zielonooką, by ją przeprosić i zawrócić. Nie chciałem by działa jej się krzywda, a sam ją jej wyrządzałem. Jestem strasznym hipokrytą.
Po tym, jak mistrz się dowiedział o wszystkim, zorganizowaliśmy drużynę i ruszyliśmy do wioski. Zajęło to dwa dni, podczas których nie byliśmy jakoś szczególnie niespokojni o jej bezpieczeństwo. Oczywiście martwiliśmy się, ale Mavis była silna, a bandytów czy dziki zwierzęta, by pokonała bez trudu. Jako że przypuszczałem, iż zielonooka nie będzie chciała nas napotkać, to zapewne też wybierze dłuższą drogę, więc czekaliśmy kilka dni niedaleko wioski, obserwując teren. Wiedziałem, że się zjawi. Natsu był znudzony czekaniem, ale Lucy skutecznie go uspokoiła, uderzając z patelni i grożąc niewpuszczeniem do jej mieszkania przez najbliższy rok. Cóż kobiety mają swoje sposoby, jak widać.
Martwiłem się jednak czymś innym. Jeżeli mieszkańcy tego miasta zobaczą Mavis to możliwe, że będą chcieli ją zabić lub nie będą chcieli jej oddać. Wtedy też może się zacząć walka. W mieście nie było wielu magów. Właściwie wyczułem dwóch może trzech, do tego niezbyt silnych, ale my jako przedstawiciele gildii nie możemy walczyć z cywilami. Fairy Tail i tak już jest narażone radzie przez liczne zniszczenia, które powodujemy... To było ryzykowne, ale musieliśmy to zrobić. Nie mogliśmy dopuścić do tego, by dziewczynie znowu się stała krzywda, w końcu teraz jest członkiem naszej gildii i oficjalnie od niej nie odeszła, bo mistrz nadal mógł wyczuć jej znak, co znaczy, że go nie usunęła.
— Zeref! Chodź coś zjeść! — zawołała mnie Levy. Wstałem z kamienia, na którym siedziałem, i poszedłem posłusznie, wiedząc, że dostanę po głowie, jeżeli znowu nie przyjdę niczego zjeść. A bądź co bądź jest się czego bać, bo albo dostałbym od Erzy, albo Lucy, a bądźmy szczerzy, szkarłatnowłosa ma mocne ramię, a blondynka nogi, więc nieważne, od której bym dostał i tam by bolało.<Mavis>
Skakałam po gałęziach drzew w stronę wioski. Nie śpieszyłam się, ale też nie ociągałam się jakoś bardzo. Gdy byłam dosłownie kilka drzew od wioski, już widziałam bramy, zobaczyłam Erzę, która stała w ukryciu, obserwując teren. Szybko schowałam się, nim brązowooka zdążyła mnie zauważyć. Moje serce biło jak szalone. Dlaczego tu są?! Nie powinni tyle czekać! Jestem wręcz pewna, że czekają tu kilka dni. Ugh... Z jednej strony się ciesze, bo to, że czekają, to znaczy, że raczej im na mnie zależy, jednak z drugiej... Nie chcę, by tu byli! Powinni być w Magnolii i cieszyć się swoim życiem, beze mnie.
Westchnęłam. Co tu robić? Jeżeli spróbuje wejść, to mnie złapią. Jeżeli odejdę, to będą tu czekać jeszcze nie wiadomo ile, a nie chcę, by marnowali na mnie czas... Hmm...***
Po kilku godzinach siedzenia i ukrywania się, zdecydowałam, że na razie odejdę. Skoro nie chcą, bym tam wróciła, dobrze. Jednak nie wrócę do nich. Nie teraz. Nie jestem gotowa spojrzeć im w oczy.
Wstałam i rozprostowałam nogi. Czułam się, jakbym nie chodziła z miesiąc. Zaczęłam skakać po drzewach, ukrywając się rzecz jasna, z dla od miasta. Po chwili przystanęłam i zamknęłam oczy. Czułam mrowienie na cały ciele. Przesyłałam moją magią wiadomość do nich, by nie czekali pod wioską. Gdy to zrobiłam, ruszyłam dalej. Muszę stać się silniejsza.<Zeref>
Czekaliśmy niedaleko miasta, obserwując teren, gdy nagle przed każdym pojawiła się wiadomość. Z każdym słowem czułem coraz większą niechęć do siebie. Powinienem się nią opiekować. Wiedziałem, że jej stan psychiczny jest dobry tylko na wierzchu. Zdawałem sobie sprawę, że gdyby psychika była czymś, czego można dotknąć, to jej prawdopodobnie przypominałaby podziurawioną gąbkę.
Nie czekajcie na mnie, Nie pójdę tam, ale wracajcie do siebie. Nie wrócę do was. Nie chcę znowu wam rujnować życia. Żegnam. Mavis.
Do oczu napłynęły mi łzy. To wszystko moja wina. Powinienem jej pilnować. Zacisnąłem pięści. Muszę ją znaleźć i uświadomić, jaka jest dla mnie ważna i że wcale nie rujnuje nam życia. Wręcz przeciwnie. Dodaje do niego więcej barw.
Nagle poczułem rękę na ramieniu. Odwróciłem się w stronę tej osoby, którą okazał się mój brat.
— Chodźmy. Nie ma sensu tu czekać. — Wskazał kciukiem w stronę, zbierających się członków Fairy Tail. Widziałem, że też jest smutny, ale starał się tego nie okazywać, w przeciwieństwie do dziewczyn. Niektóre płakały, a inne po prostu miały smutny wzrok.
— Ale Mavis może wrócić. — Zacisnąłem pięści mocniej i spojrzałem w ziemię.
— Czy wierzysz w nią? — spytał nagle różowo włosy.
— Oczywiście. Co to za pytanie? — Spojrzałem na niego oburzony.
— Skoro tak to uwierz, że wróci i nie do tej wioski, a do nas. Sama pisała, że staliśmy się jej bliscy — starał się mnie przekonać.
— No tak, ale...
— Zeref! Natsu! Chodźcie — zawołała Lucy.
Oboje przytaknęliśmy, nie kończąc rozmowy. Nie chciałem o tym rozmawiać. Skoro mają zamiar po prostu czekać, proszę bardzo. Ja mam zamiar jej poszukać. Nie pozwolę jej odejść. Nie po tym wszystkim.------------
Hej! Kolejny rozdział jest! Dosyć szybko jak na mnie, bo szczerze mówiąc nie chciało mi się go pisać, ale postanowiłam się zmobilizować i skończyć to opowiadanie przed początkiem sierpnia, choć nic nie obiecuję, bo zawsze może mi coś wypaść. Jednak teraz aż do napisania wszystkich rozdziałów, nie będe nic wstawiać. Wstawię reszte rozdziałów, gdy je napiszę :)
Jako, że w sierpniu wyjeżdżam na wycieczkę z rodziną, tak bardzo się ciesze, że nie będę miała wifi >.<, ale laptopa biorę, więc będę pisać rozdziały :)
To chyba tylko tyle. Pozdrawiam wszystkich, życzę bezpiecznych wakacji i do zobaczenia! ^-^
CZYTASZ
Dasz radę mnie uratować? -Zerevis
FanficDrużyna Natsu, czyli Natsu, Lucy, Happy, Erza, Gray i Zeref wybierają się na misję. Jednak, gdy już mają zacząć ją wykonywać drogę zagradza im tajemniczy człowiek, proszący o absurdalną rzecz. Czego chce od nich człowiek? Kim on jest? Dlaczego prosi...