Rozdział 15

194 23 1
                                    

  <Zeref>

Robiłem, co Evan mi kazał. Zbierałem dowody i powiedziałem prawdę gildii, która przyjęła to zaskakująco dobrze. Nie byli przestraszeni, bo jak to powiedział mistrz: Nie może być nic bardziej niszczycielskiego, niż Natsu i Gray w tym samym miejscu. Wszyscy się potem roześmiali, a atmosfera zelżała. 
Byłem szczęśliwy, że mam taką wspaniałą rodzinę. Akira była niezadowolona, bo zacząłem ją ignorować i skupiłem się na moich poszukiwaniach. Natsu nadal mieszkał u Lucy, która codziennie na niego narzekała, choć wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, nim różowo włosy wyzna jej swoje uczucia. I nie myliłem się. Po trzech miesiącach od odejścia Mavis to zrobił. Cieszyłem się z ich szczęścia, choć również im zazdrościłem. Chciałem, żeby Mavis wróciła. Tęskniłem za nią, ale ufałem Evanowi i wiedziałem, że z nim będzie bezpieczna. On nie da jej skrzywdzić tak jak ja.
Na zagrzebywaniu się w papierach, zbieraniu dowodów i donoszeniu radzie, minęło mi siedem miesięcy. Blondyn co jakiś czas pisał listy, w których informował mnie jak z zielonooką i za ile mniej więcej wróci. W poprzednim liście napisał, iż pojawi się w tym miesiącu, więc czułem się cholernie szczęśliwy. Dzięki temu moja monotonność została zabrana. Nie nudziłem się rzecz jasna w Fairy Tail. Po prostu miałem dosyć grzebania w tych wszystkich papierach i zarywania niekiedy nocek. Wiedziałem, że gdy Mavis wróci, Evan wszystko przejmie i będziemy mogli być szczęśliwi. W końcu. Nie mogę się tego doczekać.
Westchnąłem po raz kolejny, patrząc na papiery, na których były dowody na mieszkańców. Oparłem twarz na prawej ręce, która była zgięta w łokciu, który był osadzony na stole obok kartek. Miałem serdecznie dość na dziś. Wyciągnąłem ręce do góry i się rozciągnąłem, a w palce wydały z siebie głośny dźwięk, na który mimowolnie się skrzywiłem.
Po chwili wstałem z niewygodnego krzesła, które przez ostatnie miesiąca zasiadałem i niejednokrotnie nabawiłem się bólu pleców. Chciałem je wymienić, ale nie miałem czasu. A to Natsu miał problemy, a to papiery... Niby to tylko godzina iść do sklepu i kupić jakieś wygodniejsze, ale ja w tym czasie mogłem znaleźć kolejne dowody... A na kanapę nie mogłem się przesiąść, bo bym dostał garba.
Poszedłem do kuchni i napiłem się zimnej już herbaty. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę to, iż zrobiłem ją jakieś dwie godziny temu.
— Zeref! — usłyszałem krzyk. Zakrztusiłem się napojem zdziwiony. Różowowłosy, który nagle wparował do mojego domku, podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach, przez co prawie wyplułem płuca.
— Co? — spytałem, mając lekką chrypkę.
— Mam problem. — Przewróciłem oczami. Pewnie chodzi o coś z Lucy. Jest bardzo nieświadomy, jeżeli chodzi o uczucia, dlatego ciągle się mnie radzi. To denerwujące, ale muszę mu pomóc. W końcu to mój brat, a przez prawie dziewiętnaście lat jego życia nigdy się nie zakochał, więc teraz muszę go wspierać.
— Co się znowu stało z Lucy? — spytałem. Czarnooki spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie spytał, skąd wiem, za co mu w duchu dziękowałem. Nie miałem dziś siły na zbędne pytania.
— Powiedziała mi, żebym pozmywał naczynia... Gdy skończyłem, chciałem je osuszyć i...
— Spaliłeś kuchnię — dokończyłem za niego. Jeny, ja naprawdę zastanawiam się, jakim cudem ona jeszcze z nim nie zerwała. Do tej pory spalił kilka razy kuchnię, meble w łazience, łóżko, stół i dywan w salono-sypialni. Natsu w życiu by się do tego mi nie przyznał, ale Lucy mi powiedziała. Prosiła, bym powiedział mu, żeby nie używał magii w mieszkaniu, ale ten nie chce słuchać, ani mnie, ani jej.
— Tak... Co mam robić? — spytał zakłopotany. Złapałem się za nasadę nosa zirytowany.
— Natsu... Posłuchaj. Przestań w końcu używać magii w mieszkaniu. Jestem pewien, że to by ją ucieszyło.
— No, ale...
— Nie ma, ale! — krzyknąłem. Byłem naprawdę zły. Nie dość, że muszę codziennie grzebać w tych papierach, to jeszcze ten przyłazi. — Jeżeli się w końcu nie ogarniesz, to ją stracisz! Ona też ma granice, Natsu. Szczerze mówiąc, dziwię się, dlaczego jeszcze z tobą jest, skoro jesteś chodzącą zapalniczką. Gdybyś chociaż raz mnie albo jej posłuchał, to by się to nie wydarzyło. Zresztą musisz w końcu sam sobie zacząć radzić z waszymi problemami. Ja mam własne. Jasne, będę was wspierać, ale jeżeli się naprawdę nie weźmiesz w garść to ona naprawdę z tobą zerwie — wyrzuciłem z siebie. Dyszałem ciężko. Widziałem zraniony wzrok Natsu. Jednak nie mogłem się powstrzymać. Różowowłosy spuścił głowę i wyszedł, rzucając jeszcze ciche: „Przepraszam".
Może zareagowałem trochę ostro, ale później przeproszę. Zresztą on musi się w końcu nauczyć sam rozwiązywać swoje problemy.

***

Przez dwa następne dni Natsu mnie unikał. Widziałem, że już się pogodzili z Lucy i się z tego cieszyłem, ale denerwowało mnie, iż cały czas zachowywał się, jakbym nie istniał. Dlatego też trzeciego dnia po naszej sprzeczce podszedłem do niego i wyciągnąłem na tyły gildii, by porozmawiać.
— Natsu. Przepraszam — powiedziałem prosto z mostu. Różowowłosy spojrzał na mnie lekko oszołomiony, a potem na jego twarzy pojawiło się poczucie winy.
— To ja przepraszam. Cały czas łaziłem do ciebie z moimi problemami, zamiast rozwiązywać je samemu. Obiecałem już Lucy, że więcej nie użyję magii w mieszkaniu, chyba że zajdzie taka potrzeba, i się pogodziliśmy.
— To dobrze. Jednak ja też muszę przeprosić, bo zareagowałem trochę za ostro. Wiem, że nie chciałeś tego, ale byłem zbyt poirytowany.
— To, co? Zgoda? — Wyciągnął do mnie rękę, którą przyjąłem. Uściskaliśmy sobie dłonie i wróciliśmy do gildii.
Oczywiście w budynku rozpętała się bójka, do której mój brat dołączył, gdy tylko wszedł. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, że wszystko jest w porządku. No prawie wszystko. Nie ma tu Mavis. Westchnąłem, przypominając sobie blondynkę, za którą tak tęskniłem. Wiem, że w tym miesiącu wraca, ale kiedy dokładnie? Mam dosyć czekania, chciałbym, żeby teraz weszła przez drzwi...
Usiadłem przy stoliku Heartfili i McGarden, które żywo o czymś dyskutowały, najwyraźniej mnie nie zauważając. Po chwili dołączył do nich Gray, który gdzieś po drodze zgubił swoje ubrania, i Natsu.
— O czym gadacie? — spytał czarnowłosy.
— O książce, którą niedawno kupiłam — wytłumaczyła niebiesko włosa.
— Nudy — jęknął mag ognia.
— Może dla ciebie — mruknęła blondynka.
No i tak zaczęła się dyskusja o tym, czy warto czytać książki, czy jest to marnowanie czasu, czy czegoś uczą itd. Trwała jakieś pół godziny. Natsu zaczęło brakować argumentów, więc na szczęście dla niego przyszła Erza, przerywając kłótnię pary. Levy już dawno poszła do Gajeel'a, by wybrać misję dla nich, więc zostaliśmy tylko my. Happy siedział przy stole Wendy i Carli, której proponował rybkę.
— Chodźmy na misję — zaproponowała szkarłatnowłosa.
— Jaką? — spytała ciekawa blondynka.
— Mamy złapać, jakichś bandytów. A ty, Zeref, masz czas, by z nami iść? — zwróciła się do mnie Tytania. Reszta dopiero zauważyła, że tam siedzie, więc się trochę przestraszyli.
Uśmiechnąłem się delikatnie na przeprosiny.
— Przepraszam, ale nie mogę.
— Szkoda. Cały czas siedzisz w tych papierach. Czemu nie pójdziesz ze mną, Happy'mi Lucy raz na jakiś czas na ryby, co? — spytał różowo włosy z pretensją w głosie.
— Muszę pracować.
Wszyscy oprócz mnie przy stole westchnęli.
— Dobrze. Jednak na następną misję idziesz z nami — rozkazała Erza. Przytaknąłem nerwowo.
Wstałem i poszedłem do baru zamówić sok, a reszta podeszła do drzwi, by wyjść i przygotować się na misję, jednak niespodziewanie same się otworzyły.

<Mavis>

Szliśmy z Evanem przez ulice Magnolii, z kapturami na głowie. Bałam się. Serce waliło mi jak szalone, a oddech przyśpieszał, im bliżej byliśmy budynku gildii. Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę, gdy stanęliśmy przed drzwiami. Zielonooki spojrzał na mnie zachęcająco, chcąc, bym to ja je pchnęła. Wbiłam wzrok w podłogę i próbowałam się uspokoić. Mimo woli w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Wytarłam je wierzchem dłoni, którą potem położyłam w miejscu, gdzie jest serce. Zaczęłam powoli oddychać, tym samym uspokajając, moje rozszalałem serce i emocje. Po dłuższej chwili spojrzałam zdecydowanym wzrokiem na drzwi. Jeszcze raz odetchnęłam, po czym pchnęłam je.  

Dasz radę mnie uratować? -ZerevisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz