Stanęłam przed budynkiem. Wzrok skierowałam na słowa znajdujące się nad wejściem. Od razu zorientowałam się, że była to firma ubezpieczeniowa. Kojarzyłam ją skądś, nazwa kilka razy obiła mi się o uszy. Byłam pewna, że należała ona do dość dobrze prosperujących przedsiębiorstw. Oczywiście stwierdziłam to po wyglądzie ich siedziby.
Zgniotłam papierowy kubek po kawie, a następnie wyrzuciłam go do kosza. Miałam tylko nadzieję, że mężczyzna, którego szukałam, akurat był w pracy. Chociaż w zanadrzu miałam drugi plan, a mianowicie zapytanie kogoś o jego adres zamieszkania. Planowałam szybko załatwić wszelkie formalności, nie wychodząc przy tym na jakąś wariatkę. W głowie miałam ułożone zdania, które miałam zamiar wypowiedzieć. Wielokrotnie je przemyślałam, żeby miały sens.
Weszłam po schodach, a następnie przekroczyłam oszklone drzwi. Przywitał mnie hol urządzony w jasnych barwach. Głównie dominowała biel i brąz. Prezentowało się to dość luksusowo. Byłam pewna, że gdybym się pochyliła, to mogłabym ujrzeć swoje odbicie w płytkach podłogowych.
Podeszłam do recepcji, przy której stała błękitnooka kobieta wysokiego wzrostu o czarnych włosach ułożonych w kok. Natomiast na sobie miała strój składający się z białej koszuli i zgadywałam, że ze spódnicy, chociaż nie mogłam dostrzec dołu. Przypominała mi ona mnie. Prawie identycznie prezentowałam się w swojej pracy.
— Dzień dobry. — Uśmiechnęłam się do niej ciepło, a po chwili wyciągnęłam z torebki papiery, aby nie pomylić imienia mojego "męża".
— Dzień dobry, pani. — Spojrzała na mnie z łagodnością wypisaną na twarzy. — W czym mogę pomóc? — zapytała.
Postanowiłam od razu przejść do konkretów, aby niczego nie owijać w bawełnę. Jednakże gdzieś z tyłu głowy czułam, że postępowałam zbyt szybko.
— Szukam Roberta Ferro. — Położyłam kartkę na blacie, na której znajdowała się treść aktu rozwodowego. — Jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. — Przegryzłam wargę, jednocześnie modląc się o to, żeby wszystko poszło jak po maśle.
Brunetka chwyciła w swoje dłonie dokumenty. Czytała je dość długo, tak jakby dogłębnie analizowała każde słowo. Nagle napotkałam jej zaskoczony wzrok. Wpatrywała się raz na mnie, raz na kartkę.
— Przepraszam na chwilę... — wymamrotała, podnosząc słuchawkę od telefonu i przykładając ją do ucha. — Mogłabyś połączyć mnie z szefem? — odezwała się. — Przyszła jego żona — szepnęła. — Przecież nie kłamię. — Rozejrzała się dookoła. — Potem wszystkiego się dowiesz. Dziękuję. — Wolną ręką wystukiwała rytm.
W tamtym momencie lekko mnie zamurowało. Nie rozumiałam, po co chciała skontaktować się z przełożonym. Tak średnio trzymało się to kupy. Może chciała go powiadomić o zaistniałej sytuacji? Sama nie wiedziałam...
— Dzień dobry, szefie — przemówiła formalnym tonem. — W holu czeka na pana pańska żona. — Zmarszczyła brwi, gdy skierowała ponownie swój wzrok na mnie. — Nie, nie jest ona żadną naciągaczką, nie... — Głośno wciągnęła powietrze. — Tak, rozumiem, ale ona ma ze sobą jakieś dokumenty. — Położyła papiery na blacie. — Dobrze, do widzenia.
Po odłożeniu urządzenia złapała się za głowę. Nagle koło mnie pojawiła się dwójka facetów, którzy byli ubrani, jak ochroniarze. To były chyba jakieś żarty... Kulturalnie przyszłam i zapytałam o mojego domniemanego męża, a oni chcieli mnie najwidoczniej wyrzucić.
— Proszę o opuszczenie budynku — powiedział jeden z nich.
— Chyba wystąpiło jakieś nieporozumienie. — Zaśmiałam się słabo. — Szukam Roberta Ferro, ponieważ mam z nim do załatwienia jedną, ważną sprawę. — Skrzyżowałam ramiona. — Nie wyjdę stąd, dopóki się nie dowiem, co tutaj jest grane.
Jednak po chwili poczułam dłoń na moim ramieniu, od razu się wyrwałam. Już miałam się odezwać, ale przerwał mi dzwonek windy. Obróciłam głowę w stronę dochodzącego dźwięku. Z kabiny wyszedł mężczyzna o oliwkowej cerze, ciemnych włosach. Jego postura wskazywała, że był wysportowany. Na sobie miał dobrze skrojony garnitur. Patrząc na jego twarz, miałam wrażenie, że już go gdzieś widziałam.
— Co to za zamieszanie? — Skierował się w naszą stronę. — Czemu ona nadal tutaj jest? — Wskazał na mnie.
Zmarszczyłam brwi, a po chwili ruszyłam w jego stronę szybkim krokiem, biorąc po drodze papiery, które leżały na blacie.
— Proszę mi poświęcić jedynie chwilę. — Wyciągnęłam przed siebie dłoń w której znajdowały się kartki. — Szukam Roberta Ferro, jest to bardzo ważna sprawa.
— Ehh... — Westchnął. — Nie mam czasu na jakieś głupoty — warknął. — Rozumiem, że liczysz na coś więcej, ale to była tylko jednorazowa przygoda, nie będę twoim mężem — burknął.
Potrząsnęłam głową. Nie rozumiałam, o czym mówił. Jaka niby jednorazowa przygoda? Ja jego nie znałam. Może i twarz była znajoma, ale... Raczej go wcześniej nie spotkałam na żywo. Przecież zapamiętałabym go bardziej.
— Chyba zaszła jakaś mała pomyłka. — Uśmiechnęłam się. — Ja pana nie znam. — Wskazałam palcem drugiej dłoni na dokumenty, które nadal trzymałam wyciągnięte w jego stronę. — Szukam tego mężczyzny.
— No przecież to ja. — Spojrzał na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku. — Masz coś jeszcze do powiedzenia?
Zaczęłam lustrować go wzrokiem. Nie wierzyłam w to. Przed sobą miałam tego, którego miałam znaleźć. Dodatkowo okazał się być kimś ważnym... To był nieśmieszny żart. Ja zrozumiałabym, gdyby był to zwykły człowiek. Wtedy błędy w dokumentach mogłyby być, ale, że u jakiegoś bogacza? Z pewnością miał ludzi od wszystkiego. Pewnie ktoś sprawował pieczę nad poprawnością jego papierów. Coraz bardziej utwierdzałam się w fakcie, że wkopałam się w niezłe bagno.
— Ostatnio byłam w urzędzie i okazało się, że ty i... — Nie mogłam dokończyć zdania, ponieważ nagle mi przerwał.
— Nie interesuje mnie to. — Poprawił rękaw garnituru. — Ile mam ci zapłacić, żebyś dała mi spokój?
Miałam wrażenie, że on całkowicie mnie nie słuchał. Powoli zaczynałam się denerwować. Jedynie czego pragnęłam to wyjaśnienia tej sprawy. Uważał mnie za... Dziwkę, której można zapłacić? Jego tok myślenia był zagadką. Wychodziło na to, że najwidoczniej sądził, że kiedyś spędziłam z nim noc i teraz oczekuję nie wiadomo czego.
— Wysłuchaj mnie do końca — powiedziałam szybko. — To jest bardzo ważne, daj mi...
Mężczyzna odwrócił się do mnie plecami, a po chwili ruszył w kierunku sąsiedniego korytarza. Chciałam za nim pobiec, ale ochroniarze mnie trzymali. Wyrywanie się nic nie dawało. Trzymali mnie w stalowym uścisku. Nim się spostrzegłam, znalazłam się za drzwiami wyjściowymi. Miałam po dziurki w nosie tego wszystkiego.
![](https://img.wattpad.com/cover/98264739-288-k903500.jpg)
CZYTASZ
Mąż jedynie na papierze
RomanceOPOWIADANIE NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Kate Bennet nigdy nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie mężatką nawet o tym nie wiedząc. Postanawia odnaleźć swojego współmałżonka i doprowadzić do jak najszybszego rozwodu. Jednak nie wszystko idzie...