Rozdział 2.2

8.9K 825 46
                                    

 Miękka i pachnąca pościel otulała moje zmęczone ciało. Czułam błogi spokój. Wreszcie miałam okazję odpocząć, zregenerować siły, które straciłam na wszelkie kłótnie. Bardzo podobało mi się łóżko. Miałam tyle wolnego miejsca... Wszystko dla mnie. Mogłam rozłożyć swoje leniwe ciało na całą powierzchnię posłania. Tylko ja i sen.

 Mój najdroższy sen, którego tak bardzo pragnęłam, został przerwany przez dźwięki kłótni. Ktoś ewidentnie sprzeczał się w apartamencie. Było to tak głośne, że aż słyszałam to na piętrze. Po odgłosach stwierdziłam, iż coś się dzieje w salonie. Już nawet zaczynałam się domyślać co... Nie do końca wiedziałam, czy wychodzenie z sypialni to najlepszy pomysł. Przecież mogłam to zignorować i kontynuować gnicie w wygodnym miejscu. 

 Ciekawość mnie lekko zżerała, więc postanowiłam udać się na małe zwiady. 

 Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Dopiero wtedy zauważyłam, że spałam w butach... Miałam tylko nadzieję, że moja nowa pościel nie jest brudna. Od tamtej pory pokój godzinny był moją sypialnią i chciałam o nią dbać. Pomimo tego, że był to dom Roberto... Ale przecież miałam tam spędzić rok. Nie mogłam mieszkać w brudzie. Z natury byłam bałaganiarą, ale chyba każdemu po pewnym czasie zacząłby przeszkadzać burdel. 

 Wyszłam z pomieszczenia i zeszłam schodami do salonu. Od razu zobaczyłam Dorotee i Roberto, którzy dość głośno „rozmawiali". Dodatkowo nie zwrócili na mnie uwagi...

 — Wynocha z mojego domu! — krzyknął mężczyzna.

 Wręcz gotował się ze złości. Jego cała twarz była czerwona. Chociaż... Nie dziwiłam mu się. Staruszka miała czelność pojawiać się mu na oczy, po tym, co zrobiła. Było mi trochę szkoda Włocha. Naprawdę. Byłam pewna tego, że kochał swoją babcię i ciężkie było dla niego zrozumienie jej zachowania. To musiało boleć, gdy oznajmiła, że nie była chora. 

 — Ja przyszłam jedynie porozmawiać — powiedziała spokojnie. — To zajmie tylko chwilę. 

 Przypominała istną oazę spokoju. Nie ruszały jej słowa wnuka. Skutecznie ignorowała jego złość. Rozsiadła się w fotelu i słuchała go.

 — Już wystarczająco zniszczyłaś moje życie! — Skrzyżował ramiona na piersi. — W tej chwili masz opuścić moje mieszkanie!

 Byłam zaskoczona faktem, iż nie używał w swoich wypowiedziach przekleństw. To było rzadko spotykane. Możliwe, że ledwo się przed tym hamował.

 Nagle Dorotea obróciła głowę w moją stronę i się szeroko uśmiechnęła. 

 — A więc wszyscy jesteśmy w komplecie. — Machnęła dłonią, abym podeszła bliżej, ale zostałam na swoim miejscu. — Dzisiaj o godzinie dziewiętnastej będzie transmitowany na żywo program z waszym udziałem. — Spojrzała najpierw na Roberto, a następnie na mnie. — Opowiecie o swoim związku. Mam nadzieję, że wiecie, o czym mówić. — Cicho się zaśmiała i wyjęła z torebki czarny woreczek. — W środku są obrączki i pierścionek zaręczynowy. 

 Wymyśloną historię znałam bardzo dobrze. Nie mogłam o niej zapomnieć. Przecież nie mogliśmy powiedzieć, że poznaliśmy się trzy miesiące wcześniej i już jesteśmy małżeństwem. 

 Wszystko wyglądało mniej więcej tak... Pewnego pięknego dnia, gdy miałam jeszcze dwadzieścia lat razem ze swoją matką pojechałyśmy na bal charytatywny. W tłumie ludzi zauważyłam przystojnego Włocha, który skradł moje serce od razu. Jednak bałam się podejść. Byłam bardzo nieśmiałą dziewczyną i czułam, że nie mam szans u takiego mężczyzny. Powiedziałam o wszystkim mojej drogiej rodzicielce, a ona siłą zaciągnęła mnie w stronę Makaroniarza. Będąc koło niego poczułam motyle w brzuchu. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Język mi się plątał. Po chwili sam zabrał głos i oznajmił, że byłam najpiękniejszą kobietą na tamtym balu i czy zechciałabym z nim zatańczyć. Tak oto spędziłam z nim wspaniałą noc na parkiecie. To on nauczył mnie tańczyć. Od tamtej chwili spotykaliśmy się niemal codziennie. Zabierał mnie na liczne spacery, na kolacje, do kina. Czułam się jak prawdziwa księżniczka u boku księcia. Po dwóch latach oświadczył się mnie, a po kolejnych dwóch wzięliśmy ślub, który był naszą tajemnicą. Nie chcieliśmy, żeby wszyscy o nim wiedzieli. Dopiero po kilku miesiącach zechcieliśmy ogłosić to światu.

 Cała historyjka była głupia, bez sensu i mdła. Ja nieśmiała? Chyba mnie własna matka nie znała... Żeby takie coś wymyślić... Tylko idiota uwierzyłby w takie coś. Scenariusz jak z jakiegoś taniego romansidła. Ja już sama nie wiedziałam, czy takie coś nie uda. 

 Najgorsze było jedno... Razem z Roberto musieliśmy udawać szczęśliwe małżeństwo. Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Może i umiałam kłamać, ale żeby publicznie? Byłam pewna, że po ogłoszeniu wszystkiego będziemy dość „popularni" w mediach. Nasze kłamstwo nie mogło wyjść na jaw. Czyli byłam zmuszona do trzymania się blisko jego, uśmiechania się, trzymanie za rękę. Na samą myśl o tym, aż mnie mdliło. 

 — Coś jeszcze? — zapytał zniecierpliwiony. 

 Byłam zaskoczona brakiem krzyku z jego strony. Złość z niego trochę wyparowała. Myśl o nadchodzącej „szopce" z pewnością go lekko zmartwiła. Zgadywałam, że nie był przyzwyczajony do udawania uczuć. Dodatkowo miał to robić niedobrowolnie. 

 — Nie. — Wstała z fotela. — Życzę wam miłego dnia. — Cmoknęła i ruszyła w stronę wyjścia.

 Roberto z ciężkim westchnieniem opadł na kanapę i przetarł twarz dłońmi. 

 — A więc co robimy? — zapytałam i usiadłam na miejscu naprzeciwko jego.

 — Mamy — spojrzał na zegarek — cztery godziny. Postaraj się być gotowa do osiemnastej trzydzieści. — Wstał i zaczął iść na górę. 

 Postanowiłam o nic więcej go nie pytać. Był zmęczony, widziałam to. Jego oczy były zbyt mocno podkrążone. Kłótnia z Doroteą musiała mu odebrać resztki sił. 

 Usłyszałam burczenie w brzuchu. Udałam się do kuchni, która była pełna jedzenia. Wzięłam chleb, wędlinę, ogórek i zrobiłam sobie cały talerz kanapek. Dodatkowo zaparzyłam mocną kawę, potrzebowałam ciut więcej energii. 

 Zajęłam miejsce na kanapie i wyciągnęłam przed siebie nogi. 

 Od razu zajęłam się jedzeniem, które aż mnie kusiło. Od długiego czasu nic nie miałam w żołądku. 

 ***

 Po posiłku udałam się do swojej sypialni i zdrzemnęłam się godzinkę. Następnie ruszyłam do łazienki w celu wzięcia długiej, relaksującej kąpieli. Wlałam do wody ponad połowę jakiegoś żelu o zapachu czekolady. Moczyłam się w wodzie chyba przez pół godziny, może dłużej. 

 W szafce o dziwo znalazłam suszarkę. Od razu zaczęłam suszyć włosy. Na końcu wyprostowałam je, aby jakoś normalnie wyglądały. 

 Makijaż musiał być nieco mocniejszy. Ponoć w kamerze widać każdą najmniejszą skazę. Starałam się oczywiście nie przesadzać z tapetą. 

 Owinięta ręcznikiem wróciłam do swojego pokoju. W garderobie znalazłam bieliznę i czerwoną sukienkę z lekko rozkloszowanym dołem. Od razu wszystko na siebie założyłam, a do tego dobrałam krwiste szpilki na pięciocentymetrowym obcasie, żeby być trochę wyższa, ale nie do końca. Jeszcze znalazłam srebrną biżuterię i byłam gotowa na wywiad w mediach.

 W salonie czekał już na mnie Roberto ubrany w garnitur. Stał koło stołu, na którym leżała obrączka i pierścionek. Podeszłam i założyłam je na palec.

 — To chyba będzie cięższe niż myślałam — szepnęłam.

Mąż jedynie na papierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz