Rozdział 23

7.9K 1K 69
                                    

 Po kilku godzinach iście męczącego i stresującego lotu nareszcie wylądowałam w Los Angeles. W moim wspaniałym, kochanym i najlepszym mieście. Położonym po drugiej stronie kontynentu. Było to miejsce oddalone od Włochów. Idealne dla mnie.

 Nicolas dalej się nie odzywał. Sama nie chciałam do niego dzwonić. Wolałam, żeby on pierwszy to zrobił. Ale tak się nie stało. Nie dawał oznak życia. Tak jakby pomyślał, że nie ma sensu kontaktowania się ze mną, tak jakby sądził, że sama coś odkryłam. Cokolwiek to znaczy... Moja psychika działała i układała coraz to cudowniejsze scenariusze. W jednym z nich blondyn był tajnym agentem, który chciał mnie zamordować. Ale jaki to by miało sens? Czasami moja kreatywność jest zbyt... Kreatywna. Jednak z drugiej strony... Czy to nie dziwne, że nie próbował ze mną porozmawiać, że po tej całej kłótni z Roberto, nie pobiegł za mną? Coś mi śmierdziało w tej całej sytuacji. Jednak po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam o wszystkim jakoś "zapomnieć". Pocieszałam siebie myślą, że już nie jestem w Nowym Jorku i nie muszę użerać się z szajbniętym milionerem i iście tajemniczym blondasku.

 Z ogromną ulgą wyszłam z samolotu. Z wielkim uśmiechem na twarzy powitałam metropolię. Miałam ochotę skakać ze szczęścia. Może i to był tylko tydzień, ale jednak pod wpływem tych wszystkich wydarzeń, miałam wrażenie, że nie było mnie tam kilka dobrych lat. Naprawdę. Cała zawiła historia sprawiła, iż nie chciałam więcej słyszeć o mieście położonym w delcie rzeki Hudson. Już wolałam swoją "ciężką" pracę recepcjonistki, niż "udawanie" żony makaroniarza.

 Na miejscu przywitała mnie Emily, która ściskała mnie przez dobre kilka minut. Co chwilę mówiła, że tęskniła.

 - Jak ja się cieszę. - Pisnęła podekscytowana. - Tak dawno ciebie nie widziałam. - Pociągnęła mnie w stronę wyjścia, po drodze zabierając walizkę z taśmy.

 Brakowało mi jej widoku, tej wiecznie roześmianej twarzy. Kochałam ją, była moją najprawdziwszą przyjaciółką, która zawsze starała się być przy mnie w trudnych chwilach. Było mi trochę wstyd za to, że tak rzadko do niej dzwoniłam, ale było to spowodowane tym, że zbyt wiele się działo w moim życiu. Ciągle miałam jakieś problemy, zmartwienia. Nie byłam w stanie kontaktować się z Emily. Nawet nie byłam pewna tego, czy dalej było można nazywać mnie przyjaciółką. Jak przyjaciółką może być osoba, która nie dba o relacje? Byłam beznadziejna...

 Wyszłyśmy z budynku i znalazłyśmy wolną taksówkę. Będąc w pojeździe zaczęłam o wszystkim jej opowiadać. Nie chciało mi się czekać, aż dojedziemy na miejsce. Miałam bardzo dużo do powiedzenia. Dokładnie opisałam relacje łączące mnie z Roberto, Nicolasem, Doroteą i Felice... Znaczy... Łączyły. Już nie miałam zamiaru wracać do Nowego Jorku. Wolałam do końca życia zostać w Los Angeles. Tak było najlepiej...

***

 W mieszkaniu postawiłam bagaż pod ścianą i rozsiadłam się na swojej kanapie, która nie była tak wygodna, jak ta w hotelu. Również telewizor nie był tak ogromny, jak w apartamencie. Wszystko było takie nijakie... Chyba zbyt dużo czasu spędziłam w luksusach, dużo... Nie wiem,  czy tydzień to aż tak wiele, ale i tak widziałam same minusy domu. 

 Przez resztę dnia i przez prawie całą noc rozmawiałam z Emily. Oczywiście nie byłyśmy same. Oj nie... Musiałyśmy spędzić czas z butelką taniego wina, którego smak tak bardzo odbiegał od tego, które piłam wcześniej. Ale cieszyłam się z tego, że wracam do starych, dobrych czasów. Moje życie powoli wracało do normy...

***

 Mijały dni, miesiące... Dokładnie trzy miesiące. Mijały one na codziennej rutynie, która tylko mnie nudziła. Nie wiem czemu... Ale brakowało mi emocji, czegoś, co by mnie zaskoczyło. Ale jak zwykle musiałam wykrakać, bo dokładnie we wtorek wieczorem dostałam niespodziewany telefon, który bardzo mnie zaskoczył. 

Mąż jedynie na papierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz