Kolejne dni mijały. Znowu to samo. Dom, wywiad, dom, mega ważna kolacja biznesowa, dom. Nawet nie miałam czasu, aby wyjść do parku. Ciągle czymś byłam zajęta albo nie miałam siły, żeby gdzieś się ruszyć. Nogi bolały mnie od ciągłego noszenia jakichś szpilek, które ani trochę nie były wygodne. No ale... Nie mogłam zakładać innego obuwia. Musiały być to wysokie obcasy, żebym nie wyglądała przy „mężu" jak jakiś krasnal. To nawet nie miało sensu. Nie byłam niska.
Jedzenie zazwyczaj zamawiałam do domu. Ani ja, ani Roberto nie robiliśmy zakupów. Z tego powodu lodówka była trochę pusta. Również zrobił się mały bałagan, ale nikt tego nie ogarniał. Dorotea uznała, że nie należy ufać sprzątaczkom. Od zawsze moim marzeniem było latanie z mopem i odkurzaczem po ogromnym mieszkaniu. Makaroniarz chyba również nie chciał tego robić.
Dodatkowo widywałam go rzadko. Gdy akurat byłam w apartamencie to on wychodził do pracy, albo gnił w swoim gabinecie. Najzwyczajniej chciał oszczędzić sobie nerwów. Wydawało mi się, że im częściej mnie widywał, tym częściej mnie unikał. Oczywiście mi to ani trochę nie przeszkadzało. Mogłam robić co chciałam. Musiałam jedynie unikać denerwowania go. Był gorszy od baby, której zbliżał się okres. Do niego to najlepiej było podchodzić z kijem. Najzabawniejsze było to, że przed kamerą zamieniał się w potulnego i kochanego męża. Te zmiany mnie przerażały. Bipolarność to jakiś koszmar.
***
Stałam sobie przy oknie w salonie, a w dłoniach trzymałam kubek z kawą. Lubiłam patrzeć na Nowy Jork o poranku. Możliwe, że trochę polubiłam tamto miasto. Powoli zaczynałam się do niego przyzwyczajać. W sumie to musiałam to zrobić. Miałam tam spędzić najbliższe kilka miesięcy.
Przeciągnęłam się i usiadłam na fotelu. Nogi położyłam na stoliku. Była to bardzo wygodna pozycja do relaksu. Jeszcze tylko brakowało szumu morza i palm...
— Kate! — Usłyszałam krzyk Makaronu.
Wzięłam głęboki wdech i na chwilę zamknęłam oczy przy wydechu. Ponoć medytacja była niezłym sposobem na uspokojenie się. Jedynie czego chciałam to tego, żeby dzień był piękny. Nikt nie mógł go zepsuć. No, chyba że pewien Włoch.
— Co?! — odkrzyknęłam — Uspokój się Kate — mamrotałam sama do siebie. — Jesteś kwiatem lotosu na tafli jeziora, jesteś oazą spokoju. — mówiłam powoli.
Bipolarność chyba była zaraźliwa...
Nagle to pomieszczenia wtargnął „rozgniewany" Robertuś. W dłoniach coś ściskał. Po chwili rzucił gazetę na moje kolana.
— Możesz mi powiedzieć co to znaczy?! — Odsunął się ode mnie i skrzyżował ramiona na piersi.
Złapałam się za skronie. Było zdecydowanie zbyt głośno. Poprzedniej nocy niezbyt dobrze mi się spało.
— A czy ty możesz być ciszej? — zwróciłam się do mężczyzny.
Wyglądał jakby się przed czymś powstrzymywał.
— Otwórz na drugiej stronie — warknął.
Wzięłam papier do dłoni i przewróciłam na kolejną stronę. Był tam artykuł o nas. Nic nadzwyczajnego.
— I? — Uniosłam prawą brew do góry. — Źle wyszłam na zdjęciu, czy co?
— Ostatni akapit.
Wzrokiem znalazłam odpowiednią linijkę. Wzięłam łyk kawy i zaczęłam czytać. Mało brakowało, a bym się zakrztusiła.
— To chyba jakiś żart... — szepnęłam.

CZYTASZ
Mąż jedynie na papierze
RomanceOPOWIADANIE NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Kate Bennet nigdy nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie mężatką nawet o tym nie wiedząc. Postanawia odnaleźć swojego współmałżonka i doprowadzić do jak najszybszego rozwodu. Jednak nie wszystko idzie...