Byłam świadoma faktu, iż lot do miasta oddalonego o prawie trzy tysiące mil, był najgłupszym pomysłem na jaki wpadłam. Jednak musiałam wszystko wyjaśnić z moim "mężem". Nie miałam zamiaru więcej być postrzeganą jako wariatka, więc pójście ponownie do urzędu odpadało.
Na kartce, którą tam dostałam, było niewiele informacji o mężczyźnie, którego chciałam znaleźć. Jednak cieszyło mnie to, że znałam jego adres zamieszkania. To już było coś. Poprosiłam Emily, żeby zarezerwowała mi najwcześniejszy lot. Oczywiście nie obyło się bez marudzenia i cichego mówienia, że będę tego żałować.
W międzyczasie spakowałam się i zadzwoniłam do szefa, wzięłam tygodniowy urlop. Planowałam spędzić po drugiej stronie Stanów maksymalnie siedem dni. Jednak miałam nadzieję, że wyjaśnię tę całą sytuację szybciej. Dodatkowy czas chciałam poświęcić na małe zwiedzanie. Nigdy nie byłam tak daleko od Los Angeles. Zazwyczaj spędzałam wakacje w miarę blisko miejsca zamieszkania. Nie byłam fanką długich i męczących podróży.
Około godziny dziewiętnastej byłyśmy już na lotnisku, które było ogromne. Z moją orientacją w terenie można było się tam zgubić. Jednak przyjaciółka zaprowadziła mnie aż do miejsca gdzie się oddawało bagaż. Byłam jej za to bardzo wdzięczna.
— Będę za tobą tęsknić. — Przytuliłam się do niej.
— Ja również. — Oddała uścisk. — Życzę ci powodzenia, kochana. — Posłała mi ciepły uśmiech.
Bardzo rzadko rozstawałyśmy się na więcej niż trzy dni. Wiązało się to z tym, że obie spędzałyśmy zazwyczaj czas wolny razem. Czasami zdarzały się jakieś wyjątki, jednak były one od czasu do czasu.
— Pamiętaj, żeby odbierać telefony. — Odsunęła się ode mnie. — I proszę cię... Nie rób głupstw.
Wiedziałam, że to powie. Jednak tak już jakoś miałam, że gdy jej nie było obok, to w mojej głowie pojawiały się idiotyczne pomysły. Wolałam tego uniknąć w Nowym Jorku. Nie chciałam mieć kłopotów.
— Obiecuję. — Pocałowałam ją w policzek.
— I nawet nie dzwoń do mnie, jak zamkną cię w areszcie, nie wpłacę za ciebie kaucji.
— Oczywiście. — Wywróciłam oczami i chwyciłam walizkę. — Kocham twoją bezduszność — westchnęłam dramatycznie. — Życzę ci, abyś się nudziła, jak mnie nie będzie. — Zaśmiałam się, a następnie spojrzałam na zegarek. — Do zobaczenia za tydzień. — Ostatni raz ją objęłam.
— Pa. — Pomachała na pożegnanie.
Najpierw poszłam na odprawę, a potem na kontrolę bezpieczeństwa. Śmieszyło mnie to, że na pokład nie było można wziąć nawet nożyczek. Ich ostrze jest zbyt małe, żeby kogoś dotkliwie skrzywdzić. Już raczej można kogoś zabić przykładowo dusząc go foliową torebką... A przecież je można mieć przy sobie. Bezsens.
Rozsiadłam się na niezbyt wygodnym krześle i czekałam. Przez ogromne okno podziwiałam pas startowy. Chciałam czymś zająć swoje myśli. Dość mocno się stresowałam. Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem. Nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać. W swojej głowie układałam najczarniejsze scenariusze. Oglądanie filmów o katastrofach nie było dobrym pomysłem...
Gdy tylko otworzono bramkę, ruszyłam w jej stronę. Podałam bilet młodej kobiecie, a ona oderwała od niego jedną część, a drugą oddała, następnie życzyła mi miłej podróży.
— Wdech i wydech, Kate — mówiłam sama do siebie, gdy weszłam na pokład.
Znalazłam swoje miejsce i je zajęłam. O dziwo było koło okna. Uradowało mnie to, że w chwili śmierci będę miała piękne widoki.

CZYTASZ
Mąż jedynie na papierze
RomansaOPOWIADANIE NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Kate Bennet nigdy nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie mężatką nawet o tym nie wiedząc. Postanawia odnaleźć swojego współmałżonka i doprowadzić do jak najszybszego rozwodu. Jednak nie wszystko idzie...