[1]

28.1K 917 42
                                    


Siedzę właśnie na fotelu w gabinecie mojego szefa, a on mi dyktuje moje obowiązki na dzisiejszy dzień. Wszystko notuje w moim kalendarzu. Ręka niemiłosiernie mnie boli od ciągłego pisania, ale on dyktuje tak szybko, że ledwo nadążam.
Czy ten człowiek nie może wolniej!

- Koniec. - wreszcie! - Idź teraz do gabinetu i gdy wypełnisz te wszystkie obowiązki masz czas wolny, tylko przebywaj na terenie firmy. Możesz mi być zawsze potrzebna.

- Dobrze. - I ruszyłam do gabinetu, której nie jest bardzo duży, ale mieści się w nim biurko, kanapa w rogu, regał na książki i dokumenty, ogromny fotel na kółkach. Do tego na całej ścianie jest wielkie okno z pięknym widokiem na centrum miasta.

Usiadłam w miękkim fotelu i zabrałam się do żmudnej papierowej roboty. Skończyłam może po czterech, może pięciu godzinach. Wszystkie zadania z listy zostały wykonane. W między czasie poznałam naprawdę miłych ludzi. Wymieniłam kilka zdań z Alison - dziewczyną z windy. Rozmawiałyśmy o naszym szefie. Za cholerę nie mogłyśmy odkryć jak on ma na imię! Wróciłam mojego królestwa i zabrałam papiery z biurka. Zapukałam delikatnie w drzwi. Odpowiedział mi głośny głos nakazujący wejść. Weszłam i zostałam mojego szefa siedzącego za biurkiem i przeglądającego coś na laptopie. Gdy zauważył z czym przyszłam skinął ręką, abym położyła papiery na biurku. Wszytko byłoby super gdyby przy schylaniu nie odpiął mi się góry guzik od koszuli ukazując tym mój jażący, różowy stanik. Pospiesznie odłożyłam papiery i nie patrząc na szefa zapięłam ten cholerny guzik przez, który jestem cała czerwona na twarzy.

- Możesz iść do domu. Klient odwołał spotkanie - powiedział rozbawiony.

Szybko skierowałam się do mojego gabinetu po torbę i teczkę i ruszyłam do wyjścia. Dopiero jak byłam na zewnątrz trafiło do mnie co się stało. On się uśmiechnął! Uśmiechnął się! A Alison mówiła, że się nie uśmiecha! A to mała kłamczucha! Postanowiłam, że przejdę się do domu na pieszo. Świeżego powietrza nigdy za wiele! Chociaż czy miejskie powietrze jest świeże? Na pewno świeższcze niż w toalecie publicznej...

Po drodze zadzwoniłam do mojego najlepszego przyjaciela Luka.

- Ty mały... ty! - krzyknęłam gdy tylko odebrał.

- Greta to ty?

- Nie, Kurwa, święty Walenty. To ja deklu!

- Co ja znów zrobiłem? - zapytał zdziwiony.

- I ty się jeszcze pytasz? Zadzwoniłeś do Millera i załatwiłeś mi pracę!

- I ty masz jeszcze pretensje...?

- Tak. Nawet nie wiesz ile się stresowałam rozmową kwalifikacyjną, a na miejscu się dowiedziałam, że ja już tam pracuje! - krzyknęłam, a staruszka, która przechodziła na pasach spojrzała się na mne jak na psycholkę.

- Greta, cieszę się twoim szczęściem, ale tak jakby jestem z Amber i nie mam czasu - wysyczał.

- Oh... To ten... pozdrów ją czy coś... tak to pa - Ups.

Przechodziłam właśnie przez park kiedy postanowiłam, że do niego pójdę. Jest początek maja, a pogoda jest zachwycająca. Usiadłam na drewnianej ławce twarzą do długiej alei drzew. Z torebki wyjęłam mój szkicownik, który zawsze mam przy sobie i zaczęłam rysować. To chyba jedyna rzecz, która mi w pełni wychodzi i z której jestem zadowolona.

Rysowałam tak może z 10 minut kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Serce podeszło mi pod gardło, ale kiedy się odwróciłam, okazało się, że to Alison.

- Matko! Ale mnie wystraszyłaś! - powiedziałam.

- Właśnie widzę. Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Nie zgadniesz co się stało przed chwilą w firmie!

- Opowiadaj - powiedziałam i poklepałam koło siebie miejsce na ławce. Alison szybko usiadła i zabrała się za opowiadanie.

- Dzisiaj był w dobrym nastroju. - zaczęła - szkoda, że tak szybko wyszłaś! Gdybyś widziała jego uśmiech! W każdym razie wyszedł z gabinetu i nakazał iść wszystkim wcześniej do domu. Już wychodziłam kiedy do firmy wparowała ta jego była asystentka, z którą był! Ruszyła ku niemu jak burza i gdy dzieł ich jakiś metr ona trzepnęła go tak z liścia, że aż się biedak zachwiał. Zaczęła się wydzierać, że co on sobie wyobraża, jak on może kogoś innego na jej miejsce zatrudniać, i że pewnie ciebie też tak będzie ruchać jak ją. Tak się wkurzył jak to usłyszał, że wypchnął ją siła za drzwi budynku - mówiła i cała aż kipiała z podniecenia związanego z tą sytuacją. - prawie bym zapomniała! - dodała - jutro masz się zjawić u niego w gabinecie o 19.

- Przecież jutro jest sobota! - oburzyłam się.

- Trudny los asystentki...

[♡♡♡]

Kolejna część tej opowieści za nami. Zostawcie po sobie ślad! ❤❤❤❤❤❤

Prawdziwe Uczucia [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz