Dęblin, Polska. 1 października 1939, godzina 15:23 (UTC+1)
Szkołę w Dęblinie odwiedziła pewna zaprzyjaźniona brygada. Potrzebna była narada z Urbanowiczem oraz Markowskim. Klęska Polski była chyba nieunikniona, lecz wojskowi wciąż wierzyli w potęgę swojego kraju. Generał drużyny poszedł naradzać się z dowódcami uczniów z Dęblina, a żołnierze czekali na jej koniec ćwicząc lub wdając się w pogawędkę z gośćmi. Michał i Filip zobaczyli jakiegoś niskiego nastolatka.
- Hej młody, nie boisz się, że cię rozstrzelają na wojnie? - spytał Michał.
- Nie, nie boję się. A nawet jeśli już mam zginąć, to cieszę się, że w słusznej sprawie – odpowiedział nastolatek.
- Dusza patrioty, zupełnie jak Jarowit – zauważył Filip. - Zakładam, że służysz w harcerstwie.- Eee... Niezupełnie. Ja jestem z tej drużyny, która tu przyjechała.
- Co? Ile ty w ogóle masz lat?
- Szczerze? Piętnaście, ale nikomu nie mówta. Jakby pytał się kto z zewnątrz, to mam osiemnaście i pół.
- Nie jesteś pełnoletni, a zaciągnąłeś się do wojska? - spytał Filip. - Jakim cudem?
Nastolatek zaprowadził ich za ścianę budynku.
- Dobra, posłuchajcie mnie – powiedział. - Nazywam się Stanisław Mrówka, ale błagam nie bądźcie tacy jak generałowie mojej drużyny!
- A co oni robią? - zapytał Filip. - Biją cię gdy zawiedziesz na bitwie?
- Nie. Tak naprawdę to jeszcze nie byłem na żadnej bitwie, ale o tym powiem później. Zacznę może od tego, że w trzydziestym trzecim, gdy do władzy w Niemczech doszedł ten gnojek, Hitler, zdarzyło się coś paranormalnego. Ale o tym także za chwilę. Mój tata był wojskowym, no więc ci generałowie znali moją matkę. Kiedy pewnego razu nas odwiedzili, wówczas zdarzył się owy dziwny wypadek, o którym wspominałem. Jak zwykle byłem torturowany przez rówieśników, ze względu na mój wzrost. Jednak tamtego dnia zdenerwowałem się, gdy zaczęli mną rzucać w bocznej uliczce. Kiedy zostawili mnie krwawiącego i leżącego pod ogrodzeniem, coś zmusiło mnie do wstania i zaczęło kierować. Ni stąd ni zowąd zrobiłem skok na osiem metrów w dal. Znalazłem się na ulicy. W moją stronę jechał jakiś samochód. Ze strachu uniosłem się w powietrze. Naprawdę. Zacząłem szybować kilka metrów nad ziemią i dogoniłem ich. Wylądowałem i złapałem jednego z dręczycieli. Przygwoździłem go do ściany, a moje oczy zrobiły się czerwone. Dosłownie. Na szczęście ten w porę odsunął głowę. Zacząłem strzelać wiązkami laserowymi z oczu. Wszyscy przechodnie się przestraszyli, włącznie ze mną. Bogu dzięki, że było to naprzeciwko mojego domu, z którego natychmiast wybiegł ojciec. Przytrzymał mnie, a ja się uspokoiłem. Akurat tego dnia odwiedził nas szwadron taty, więc i wojskowi wszystko widzieli. Zdecydowali, że wezmą mnie do swojej bazy. Tak też zrobili. Tam odkryto we mnie paranormalne moce, latanie oraz wzrok termiczny. Nazywali moje zdolności Genami Y...- Moment... Nadludzkie moce? Nie no wybacz, ale w to to już nie uwierzę - zaśmiał się Michał.
- Ale pamiętasz, że jesteś ponadprzeciętnie szybki, a ja silny, prawda? Może my też mamy takie moce - odparł na to Filip.
- W sumie racja, ale skąd mamy to wiedzieć, skoro nic nie pamiętamy?!
- No dobrze... W każdym razie, gdy ojciec musiał wyjechać do bazy wojskowej, wziął mnie ze sobą - kontynuował Stasiu. - Z początku myślałem, że chciał spędzić z synem trochę więcej czasu i pokazać mu jego pracę. Niestety się myliłem. Poddali mnie paru eksperymentom. Mówili też „Nauczymy go kontrolować moce i zrobimy z niego mężczyznę". No i może jakoś tam dojrzałem, ale samemu, bez ich pomocy. Nie chcę mieć nic wspólnego z tymi wojskowymi. Bowiem każdy kraj ma jakieś tajne bronie, nawet Polska. Bo skoro Stany mają najnowsze technologie i jakichś kosmitów, to my możemy mieć broń w postaci superczłowieka. Tak na wszelki wypadek. Dodatkowa bomba, która jest zdolna niszczyć miasta, bo kto im zabroni, prawda? Taka jest logika wojska. W każdym razie odebrali mnie matce i od tej pory widywałem tylko ojca, mamę zobaczyłem tylko dwa razy, w odwiedzinach. A poza tym... No. Nein. Niet. Ech... Byłem taki młodziutki, miałem ledwo dziewięć lat. Szkolili mnie przez te sześć lat, a ja byłem przygotowywany do wojny, na którą się zapowiadało od paru dobrych lat. Tak więc eksperci szkolili mnie. Nieraz wspominali, że moce mam po moim pradziadku, Ksawerym, który miał mieć moc atmokinezy, kontroli nad pogodą, opadami atmosferycznymi itp. Wracając do mojej opowieści, od początku wojny nie byłem na żadnej bitwie. Przechowują mnie na specjalną okazję i mówili coś o przeniesieniu się do Europy Zachodniej "tak na wszelki wypadek". Prawdopodobnie niedługo wyruszymy w tę podróż, a moje moce będą wykorzystane czy tego chcę czy nie. Mówcie co chcecie i nawet jeśli większość wojska jest uczciwa i nie wykorzystuje takich przypadków, to zawsze znajdzie się ktoś, kto skorzysta na waszej wyjątkowości i zrobi z was ludzką broń...
![](https://img.wattpad.com/cover/97207091-288-k148395.jpg)
CZYTASZ
Drużyna Y
Science FictionKontynuacja wątków z powieści "Akrobata". Michał Stopczyk to osiemnastolatek, który razem ze swoim zespołem muzycznym zdobył sławę w świecie dwudziestego drugiego wieku. Jednak gdy odkrył w sobie niesamowitą moc, Gen Y, jego życie obróciło się o 1...