Rozdział 7: Wojna

19 2 0
                                    

Dęblin, Polska. 1 września 1939, godzina 4:50 (UTC+1)

- Nie zapominaj, że ty uważałeś, że to fałszywy alarm. Ja przynajmniej miałem rację – wszczynał kłótnię Jarowit.
- Karaś, Strzelec! Na baczność żołnierze. To nie pora na kłótnie! - skrzyczał wojskowych, generał.
- Tak jest generale! - powiedzieli obaj.

Żołnierze musieli być czujni przez najbliższe kilka dni być. Bardzo możliwą opcją było, że Związek Radziecki mógł zaatakować ich od Wschodu. Oczywiście siedemnastego września Sowieci zaatakowali Polskę, łamiąc postanowienia paktu o nieagresji między tymi dwoma państwami.

Dęblin, Polska. 23 września 1939, godzina 4:01 (UTC+1)

- Baczność żołnierze! - krzyczał generał Markowski, gdy tak jak codziennie żołnierze zebrali się na poligonie. - Wiem, że sytuacja jest trudna, ale musimy być twardzi! Krążą plotki, że Niemcy mają w zanadrzu jakąś tajną broń. Dziwnego człowieka o metalicznej twarzy. Jakiegokolwiek mają sojusznika, my damy im radę.

Michał ziewnął i przestał słuchać. Generał powtarzał to każdego dnia od rozpoczęcia wojny. W sumie mało kto interesował się jeszcze jego poranną przemową. Nawet Jarowit, który zwykle starał się zapamiętywać wszystko, w ostatnich dniach bywał znużony tą przemową. Michał patrzył ze znudzeniem na swoją rękę. Odsłonił rękaw i spojrzał na Zeg-Czas. Nosił go dzień i noc. Nie miał pojęcia skąd wziął taki zegarek, ponieważ wyglądał na bardzo drogi. To było kolejne dręczące go pytanie.

- Michał, nie śpij - syknął Jarowit.

Dziewiętnastolatek szybko wrócił do pozycji na baczność i kontynuował słuchanie.

- ...A więc to już wszystko na dziś, żołnierze. Teraz pora na przydzielenie zadania na dziś.

Odpowiadała za to Wiktoria. Dziewczyna miała swoje źródła w armii niemieckiej. Sama nieraz brała udział w misjach szpiegowskich. Teraz także chciała by pojechać na bitwę, razem z Białymi Orłami, w których towarzystwie czuła się najlepiej, lecz ojciec jej zabraniał.

- Jesteś w młodym wieku, poza tym kobiety nie są mile widziane na froncie - mówił za każdym razem. - Straciłem już żonę i nie chcę stracić też córki - dodawał zawsze.

Tak więc była zmuszona tylko patrzeć jak Białe Orły wyjeżdżały na bitwę, a następnie z niej wracały.

- No dobrze, a więc dzisiaj kilka drużyn będzie potrzebnych pod Krasnobrodem, niedaleko Zamościa - mówiła. - Będą to: Dywizjon Śmiałków, Biało-czerwoni Rycerze oraz Białe Orły. Reszta zostanie tutaj. Poćwiczycie trochę, a potem będziecie mieć wolne - zastępy, które nie usłyszały swych nazw, odeszły szczęśliwe, wiedząc że miały jeszcze ponad pięćdziesiąt minut odpoczynku. - Tymczasem wy - wskazała na wspomniane wcześniej zespoły. - Podczas gdy Nowogrodzka Brygada Kawalerii będzie się przygotowywać do wypędzenia Niemców z miasta, wy ukryjecie się w lesie na jego obrzeżach. Podobno wojska nazistowskie rozstawiły tam dodatkową ochronę, dlatego i nimi trzeba się zająć, a poza wami nie było nikogo, kto mógłby się tym zająć. Tak więc przydzielam dowódców: Śmiałkowie - Hubert Kozłowski, Rycerze - Józef Świerkowski, Orły - Jarowit Karaś. Jakieś pytania?

- Chwilę, mała - zaczął Adam. - Dlaczego akurat Karaś ma nami dowodzić? Czy w indiańskich plemionach nie było czasem tak, że to najstarszy nimi kierował? A pragnę przypomnieć, że jestem starszy od Jarowita o prawie dwa lata.

- Owszem, ale najstarszym z was i tak jest Evangelos - odpowiedziała mu Wiktoria. - Jednak ani wasza dwójka, ani reszta, poza Jarowitem nie ma predyspozycji na dowódcę. Kapral Karaś natomiast jest rozsądny i ponadprzeciętnie inteligentny. Przypominam także, że to on zawsze zyskiwał najwyższe wyniki w zawodach na strategię.

Drużyna YOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz