Rozdział 9

49.3K 2.6K 3K
                                    

  Płakałam w jego ciele, tuląc się do własnego. Płakałam w ciele Williama, ja szlochałam z bólu i bezsilności. Przeszywa mnie jakaś męczarnia, ten okropny ból uderza prosto w serce, ja to czuję, moje serce, a raczej Williama się rozpada, ono uderza o klatkę piersiową z niewyobrażalnym dla nikogo bólem, wysyłając przy tym nieprzyjemny prąd po całym organizmie. Zamiast odepchnąć go, odepchnąć siebie samą, ja się przytulam, potrzebuję tego, chociaż tak bardzo go nienawidzę. Obejmuję mocno swoją talię, chowając twarz w zagłębieniu szyi i wdychając te słodkie perfumy, którymi wypsikał się Will. On zaś mnie tylko przytula – namiętnie i czule, z troską i żalem mnie tuli, głaszcząc delikatnie moimi własnymi, małymi rączkami po swojej głowie w kojący sposób. 

— Tak bardzo cię przepraszam... — wyszeptał — Wiem, że popełniam wiele błędów, że cię ranię, ale naprawdę nie chcę tego robić. 

Nie odpowiedziałam, a zagryzłam wewnętrzną część policzka i z całych sił powstrzymywałam płacz. Zawsze mi to robi, zawsze musi sprawiać przykrość, musi mi przypominać o rzeczach, których nie chcę słuchać i doskonale o tym wie. Wykorzystuje to, wiedząc, że to mój najczulszy punkt, że mnie tym zrani i wie o tym, i wie o tym, i dalej to robi – i naprawdę nie chce tego robić? 

— Dlaczego ty musisz mi to robić... — pociągnęłam nosem i odsunęłam się od niego, szybko odwracając się do tyłu — Wiesz o tym doskonale, a dalej... dalej to robisz... Czy ja naprawdę jestem dla ciebie kimś, komu lubisz sprawiać przykrość..? 

— Nie! Nie jesteś, Jane! — zaprzeczył — N-Nie jesteś i nie będziesz... — dodał niepewnie.

— To dlaczego?! — wydarłam się. 

— Przepraszam! — także uniósł swój ton — Przepraszam, że jestem takim kretynem i na każdym kroku muszę sprawiać ci przykrość, że musisz przeze mnie cierpieć, że to tylko przeze mnie płaczesz! Przepraszam, że ranię kogoś, na kim mi zależy! 

— Przestań! — zacisnęłam ręce w pięści, czując uderzenie w sercu. 

Nie chcę tego słuchać, nie chcę słuchać słów, że mu zależy. Sprawia mi takie cierpienie, taki ból, i mu zależy? I mówi mi, że mu zależy na mnie? Jeszcze, do cholery jasnej, musi sprawiać mi to inne uczucie..? 

— Nie przestanę mówić ci tego, jak bardzo mi zależy na tobie! 

Osłupiałam w miejscu, nie wykonując żadnego ruchu ani nie odzywając się. Nawet zapomniałam jak się oddycha. Zalała mnie fala szoku, jak i dziwnego bólu, który zbyt często przy nim mi towarzyszy. To nie ból, który przed chwilą mnie przeszywał, to ten, ten ból, którego chciałabym się pozbyć i nigdy przy nim nie doznawać. Nigdy nie doznawać tego uczucia przy Williamie. Serce zaczyna przyspieszać, obijać się o klatkę piersiową w przyspieszonym tempie, za którym nie potrafię nadążyć, a całe ciało zaczyna się grzać jeszcze bardziej niż przed chwilą. 

Pomrugałam kilka razy, zaczynając oddychać głośniej. Ponownie pomrugałam, lecz tym razem mnie jeszcze bardziej zamurowało i zszokowało, gdy obraz stawał się ciemniejszy z każdą chwilą. Przestraszona odwróciłam się w stronę Williama, nie mogąc unormować wdechu. Patrzę w swoje własne brązowe oczy, które nie ukazują żadnych emocji – wie, że się za chwile przemienimy. Boję się. 

— Will... — wyszeptałam, widząc po chwili nastającą ciemność.

Otworzyłam oczy, wciągając więcej powietrza do płuc. Przed sobą miałam Williama. Zapłakanego Williama, który widok mną wstrząsnął. Patrzyłam prosto w jego załzawione, błękitne, piękne tęczówki, które spoglądają na mnie, nie ukazując żadnych emocji oprócz swojej tajemniczości. Moje serce bije jak szalone, a grunt pod stopami chce się załamać, ledwo co go czułam. Wzięłam z trudem wdech do płuc i zrobiłam krok do tyłu, ale gwałtownie zostałam pociągnięta za ramię przez czarnowłosego. Przytulił mnie. Po prostu mnie przytulił. Mocno, z utęsknieniem i czułością mnie William przytulił, a ja nie jestem w stanie wykonać ruchu. Łzy napływają do moich oczu, nie mam pojęcia czemu, chcę wpaść w płacz.

Dwa SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz