Rozdział 11

44.1K 2.4K 4K
                                    

  Przekręcam głowę w bok i wpijam się ponownie w usta, prawie mu w nie jęcząc, gdy mocniej przyciska mnie do zimnej ściany. Napiera ciałem na moje, dotykając moich nagich ud, dotykając mnie po talii i ramionach, zsyłając tym samym miliony iskierek do organizmu, zakańczających swą podróż w podbrzuszu, w kobiecości, w te rejony, które wykręcają mnie od przyjemności. 

— Co my wyprawiamy? — wyszeptał, oddalając się ode mnie.

— Nie wiem, nie mam pojęcia... — sapnęłam. Mój głos drżał pod wpływem nerwów i podniecenia, to było okropne.

To było wobec Williama.

Ponownie złączył nasze usta, nie mówiąc już nic. Chwycił mnie za uda i podniósł, napierając mocniej swoim ciałem na moje. Położyłam niepewnie ręce na jego karku i złączyłam palce u rąk, przejeżdżając językiem po dolnej wardze. Bez żadnego zastanowienia dał mi dostęp do środka, rozpoczynając namiętny i pogłębiający pocałunek. Całowałam się z Williamem, z wielkim pożądaniem go całuję, podniecając się z każdą sekundą coraz bardziej. Całuję Williama i podoba mi się to, z jaką czułością on mnie całuje, podoba mi się to i chcę więcej. W moim ciele nawet na sekundę nie znika to uczucie, które od dłuższego czasu przy nim występuje; to takie przyjemne, miłe i bardzo chcę je doznawać codziennie. To takie dziwne, to takie popieprzone, co się dzieję między nami.

Przekręcam głowę w bok, nabierając tchu do płuc. Moja klatka piersiowa przyspiesza, obija się o jego, nie mogę wyłapać równomiernego powietrza, każda komórka w ciele oszalała i nie pozwala mi normalnie funkcjonować. William żarliwie obdarował moją szczękę mokrymi pocałunkami, schodząc na szyję, na strefę, która sprawia mi podwójną przyjemność. Jęknęłam cichutko, oddychając coraz głośniej i spinając każdy mięsień, gdy cały czas mnie całował; z zachłannością, z utęsknieniem, z wielkim pożądaniem – jak wygłodniałe zwierzę, które dostało soczysty kawałek mięsa. On mnie tak całuje, on mnie całuje z wielkim pożądaniem, William mnie właśnie tak całuje i na samą myśl o tym, że pragnie mnie tak... jak ja jego... O mój boże, o mój boże, o mój boże.

Ponownie z moich ust wydobywa się jęk, lecz tym razem głośniejszy. Wzdycham głośno, opierając dłonie o jego ramiona, zaciskając mocniej palce. Ponownie jęczę i przekręcam w drugi bok, oblizując dolną wargę. Całuje mnie, William mnie całuje i dotyka wszędzie. Przyjemność, jaką mi daję jest niewyobrażalna dla nikogo, to dla mnie niewyobrażalne, że to właśnie Will, że to właśnie Will, że to właśnie Will. 

Że to właśnie Will.

Otwieram oczy, zaciskając coraz bardziej ręce na jego ramionach. Co my wyprawiamy? Co się właściwie dzieje? Przecież nie możemy, nie możemy tak postępować, co we mnie wstąpiło? Rzuciłam się na niego z wielkim pożądaniem, nie zwracając uwagi na to, co sobie pomyśli o mnie. Jak to teraz wygląda? Jak ja spojrzę w jego oczy po czymś takim? Ponownie z moich ust wydobywa się jęk, który nie powinien. Opuszczam nogi w dół, z trudem stawiając stopy na podłożu i opieram ręce o jego klatkę piersiową, przymykając oczy. Z trudem, z wielkim trudem próbuję odepchnąć od siebie Williama, który całuje mnie po skroni oraz szczęce. Nabrałam więcej powietrza do płuc i wyrwałam się bliskości, jaka nas dzieliła. Usłyszałam, jak wciąga dawkę tlenu do płuc i opiera ręce o ścianę, nie mówiąc nic. Jest chyba w takim samym szoku co ja. Co my wyprawiamy? 

Bez słowa, na lekko chwiejnych nogach idę przed siebie, rozglądając się dookoła. Przełykam ślinę, czując napływające dziwne uczucie w środku, którego nie umiem opisać. Stres, upokorzenie, zawstydzenie? Nie wiem co to, po prostu to dziwne. Uciekłam, pozostawiając go samego, nawet nie odwracając się do tyłu, nie potrafiłam tego zrobić. Pożądanie wstąpiło we mnie, było ono kierowane do Williama, to przez niego, to on jest tego przyczyną, co się dzieję ze mną. Cała drżę, denerwuję się i z wielkim trudem oglądam się wszędzie, chcąc znaleźć Rachel i chłopaków. 

Dwa SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz