5

63 4 11
                                    


Usłyszałem pukanie do drzwi. Zignorowałem. Jeśli to Luke to ma swój klucz. Obróciłem się na bok, ale natręt za drzwiami nie dawał za wygraną. Warcząc pod nosem, podniosłem się na łokciu i ruszyłem w kierunku drzwi, zakładając po drodze szlafrok, bo mój nowy przyjaciel, stał na baczność. Otworzyłem drzwi, przed którymi stała znana mi już kobieta.

-Co znowu?-jęknąłem widząc Serafinę, jak zwykle ubraną na biało z nienaganną fryzurą.

-Ciebie również miło widzieć Ashton-kobieta weszła bez zaproszenia i rozejrzała się-Widzę, że już się zadomowiłeś.

-Ta...

-Znów złamałeś zasady-wbiła we mnie spojrzenie. Poszedłem do pokoju i usiadłem na kanapie. Serafina zajęła miejsce w fotelu- Zdradziłeś swoją tajemnicę Luke'owi.

-Musiałem komuś powiedzieć. Inaczej chyba bym zwariował.

-Cieszę się, że przywykłeś już do męskiej formy Ashton.

-Raczej nie miałem wyjścia-przewróciłem oczami.

-Jak ci się podoba nowe ciało?-Serafina zmierzyła mnie. Jej spokojny, stonowany i aksamitny głos zaczynał mnie męczyć.

-Może być-prychnąłem.

-A życie?

-Jestem Ashtonem od trzech dni! Nic nie wiem o jego życiu. Może ty mi coś o nim powiesz? Będzie prościej!

-Życie nie polega na chodzeniu na skróty Ashton. Ale mam dla ciebie coś, co na pewno ułatwi ci sprawę.

Wstała i podała mi lśniącego iPhona. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, że rzeczywiście nie miałem telefonu przez te kilka dni, co było dziwne, bo będąc Izabellą, nie rozstawałem się z nim na krok.

-Jak spotkanie z Calumem?-zapytała. Nieśmiało podniosłem na nią wzrok.

-On tak bardzo cierpi...

-Oczywiście, że tak jest.

-Mówisz to tak spokojnie?-zdenerwowałem się- Zachowujesz się jakby to nie miało znaczenia!

-Dla mnie to normalne, że ludzie cierpią Ashton. Spotykam się z tym na co dzień.

-Co mam zrobić, żeby mu pomóc? Wydaje mi się, że mnie nie polubił...

-Jeśli byliście sobie przeznaczeni, znajdziesz sposób Ashton.

-Byliśmy! Byliśmy dla siebie idealni.

Serafina dotknęła mojego policzka i skierowała się do drzwi. Kiedy tylko usłyszałem, że je zamyka, odblokowałem telefon za pomocą kody, który wpisałem automatycznie. Zobaczyłem komunikat, informujący mnie o tym, że mam dziesięć wiadomości na poczcie, trzydzieści e-maili i szesnaście  sms-ów. Bez kawy nie dam rady tego ogarnąć. Wziąłem prysznic, zrobiłem sobie śniadanie-jajecznicę, boczek i tosty. Okazało się jednak, że żołądek Ashtona nie ma dna, więc musiałem dosmażyć boczku. Po wypiciu dwóch kaw, niechętnie zacząłem odsłuchiwać wiadomości na skrzynce pocztowej. Osoby, które zostawiły te wiadomości, wyrażały współczucie z powodu mojego wypadku i nadzieję, że szybko wrócę do radiostacji. Dzięki mózgowi Ashtona, zorientowałem się, że to jego współpracownicy z radiostacji. Ich ton i słowa były bardzo oficjalne. Potem przejrzałem e-maile, które zostawiły te same osoby. Dziwne. Czy Ashton nie miał żadnych normalnych znajomych? Przecież studiował, więc na pewno znał jakichś gości w jego wieku.

Przyszła kolej na smsy. Większość z nich pochodziła od jednej osoby. Shelly. Błagam, niech to nie będzie jego dziewczyna. Poczułem lekkie ukłucie w głowie i od razu przypomniałem sobie, że Shelly to jego asystentka. Po co dwudziestolatkowi asystentka? Shelly napisała, że bardzo jej przykro z powodu wypadku i wypytywała jak się czuję. W kolejnej wiadomości napisała, że odwiedzi mnie jutro, czyli dzisiaj, w szpitalu. Wybrałem numer.

-Halo? Ashton?-usłyszałem delikatny, nieco zmęczony głos.

-Shelly? Ja dzwonię, żeby ci powiedzieć, że jestem już w domu.

-Wypuścili cię tak szybko?

-Wypisałem się sam.

-Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?

-Wszystko dobrze. Mam tylko złamaną rękę.

-Kiedy wracasz do studia? Bez ciebie nie mogą podjąć, żadnej istotnej decyzji.

-Jak to?-zdziwiłem się- Przecież stażystów, nie powinny obchodzić żadne istotne decyzje.

-Ashton,  czy ty podczas tego wypadku uderzyłeś się w głowę? Przecież jesteś udziałowcem radostacji! Zasiadasz w radzie nadzorczej!

-Co?-wstałem z miejsca i obszedłem pokój- Co?!

-Chyba powinieneś wrócić do szpitala-stwierdziła Shelly-Umówię cię na wizytę.

-Nie trzeba-zaśmiałem się nerwowo- Wygłupiałem się tylko.

-Kiedy wracasz?

-Nie wiem...może pojawię się tam jutro popołudniu-zdjąłem szlafrok, bo zrobiło mi się gorąco. To w sumie by wyjaśniało, skąd Ashton ma pięciocyfrową liczbę na swoim koncie.

-Będziesz potrzebny. Masz masę dokumentów do podpisania.

-Nadrobię to obiecuję. Przepraszam Shelly, ale mam dużo spraw. Do zobaczenia jutro.



Zadzwoniłem do Luke'a i powiedziałem mu o wszystkim, choć sam ledwo w to wierzyłem. Ashton jest udziałowcem? Ale jakim cudem? Resztę dnia spędziłem na przeglądaniu każdego dokumentu jaki wpadł mi w ręce i odkryłem, jak to się stało, że ma forsy jak lodu. Jego, mój ojciec zainwestował w to radio, kiedy jeszcze było w powijakach. Ciekawe czy wtedy spodziewał się, że stanie się ono jedną z najpopularniejszych radiostacji w mieście. W testamencie zapisał wszystko mnie. O i cała tajemnica.

Poszedłem coś zjeść. Wracając zamówiłem bukiet storczyków na jutrzejszy dzień. Może nie powinienem, ale chciałem. Wiedziałem, że Calum tam będzie i choć prawdopodobnie nie będzie to miłe spotkanie, chciałem go zobaczyć. Poza tym chciałem zobaczyć moich rodziców.

Leżąc w łóżku, wpatrywałem się w czarny zeszyt, który nadal leżał na parapecie. Powinienem przeczytać zawartość, ale nie miałem na to siły.


Rano ubrałem się w czarną koszulę i sponie od garnituru i chcą nie chcąc, zachwycałem się samym sobą. Ułożyłem włosy, ale po dłuższym namyśle przeczesałem je palcami, pozostawiając je w lekkim nieładzie. Umówiłem się z Lukiem i Michaelem, że ich odbiorę. Odebrałem kwiaty i kazałem wysłać bukiet różnokolorowych gerber dla Helen, dołączając bilecik z podziękowaniem. Zaparkowałem pod kamienicą chłopaków. Luke zszedł wcześniej i zajął miejsce obok mnie.

-To chyba nie jest dobry pomysł, żebyś jechał na pogrzeb Ashton.

-Muszę Luke. Muszę zobaczyć Caluma i rodziców. Mam tylko nadzieję, że nie będą skakali sobie do gardeł.

-Szukałem trochę informacji o tobie w sieci-powiedział blondyn.

-I?

Wlepił we mnie błękitne oczy.

-Jak ci to powiedzieć...jesteś skurwielem.

-Co?-jęknąłem zdziwiony- Jak to?

Luke nie odpowiedział, bo w tym samym momencie do samochodu wsiadł Michael.

-Cześć Ash-powiedział smutno. Czyli już złapał pogrzebowy nastrój- Dzięki za podwózkę.

-Nie ma sprawy-jeszcze raz spojrzałem na Luke'a i ruszyłem.





Wiem, że ten rozdział ssie, ale chciałam choć trochę nakreślić Wam postać Ashtona. Obiecuję, że w kolejnym będzie dużo, dużo, dużo Caluma i coś konkretnego zacznie się w końcu dziać. Powiedzcie mi czy w ogóle podoba Wam się to, że wplatam wspomnienia Izabelli w rozdziały? Do następnego!

With all my love. Aleksa.

Perfect Two|| Cashton [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz