Spojrzeliśmy na siebie z Calumem lekko zdezorientowani. Nikogo się nie spodziewaliśmy, a kiedy wcześniej dzwoniłem do Luke'a, wyraźnie zabroniłem mu się tu dziś pojawiać. No chyba, że ktoś go postrzeli, ale wtedy miał przemyśleć to czy naprawdę chce nam przeskadzać.
-Otworzę-powiedziałem kiedy pukanie nie ustawało. Wstałem, a Calum złapał mnie za dłoń i spojrzał na mnie czule.
-Tylko zaraz wracaj-powiedział takim tonem, że zmiękły mi kolana. Uśmiechnąłem się nerwowo i drżąc w środku z podniecenia otworzyłem drzwi.
-Calum!- wrzasnęła elegancka kobieta, z szalem z futra norek na szyi. Doskonale znałem ten szal, jak i jego właścicielkę. W mieszkaniu pojawiła się matka Izabelli. Moja matka.
Calum pojawił się w korytarzu. Zmierzył kobietę od stop do głów.
-Gabi? Co ty tu robisz?-zapytał zszokowany.
-Musimy porozmawiać-powiedziała sucho i spojrzała na mnie- A ty kim jesteś?
-Ja...
-To mój wspólokator Ashton-powiedział Calum wkładając ręce do kieszeni- O czym chcesz rozmawiać?
Gabriela zmierzyła mnie swoim surowym spojrzeniem, dając mi tym samym do zrozumienia, że powinienem zostawić ich samych. Niechętnie poszedłem do swojego pokoju. W końcu to była moja mama. Chciałem wiedzieć o co chodzi.
Siedziałem na łóżku. Z salonu dochodziły mnie podniesione głosy Caluma i mamy. Oczywiście, że się kłócili, nie potrafili inaczej. Słyszałem swoje imię, to znaczy imię Izabelli. Nawet po mojej śmierci, nie potrafili się powstrzymać. Złapałem się za ramiona i zacząłem oddychać głęboko, żeby się uspokoić. Bolało mnie to, że dwie najważniejsze osoby w moim życiu nie potrafiły się dogadać. Nie oczekiwałam, że po mojej śmierci nagle zaczną się kochać, ale mogliby zacząć się tolerować. Chociażby ze względu na pamięć o Izabelli.
Nagle ich głosy stały się wyraźniejsze. To i kroki na korytarzu uświadomiły mi, że skierowali się do sypialni Caluma.
-Nie utrudniaj tego!-krzyknęła mama- Zabieram rzeczy mojej córki!
-Należą do mnie!-odpowiedział jej Calum- Izzy mieszkała ze mną! Jej rzeczy tu zostaną!
-Mam do nich prawo! Rozmawiałam z prawnikiem! Jeśli mi ich nie oddasz, spotkamy się w sądzie!
-Niczego ci nie oddam!
-To wszystko twoja wina! Odebrałeś nam córkę! Izabella była szczęśliwsza kiedy mieszkała z nami!
-Co ty pierdolisz Gabi?- żachnął się Calum- Izzy mnie kochała! Zamieszkała ze mną, bo mnie kochała i była ze mną szczęśliwa!
-Zmarnowałaby się przy tobie! Spojrz prawdzie w oczy Calum! Izabella i tak by cię zostawiła! Jesteś nikim!
Zerwałem się z łóżka i szarpnieciem otworzyłem drzwi. Calum spojrzał mnie ostrzegawczym wzrokiem.
-Oddaj mi rzeczy mojej córki!-wrzasnęła mama.
-Gówno dostaniesz!- Calum chwycił rękami framugę drzwi, chcąc zasłonić kobiecie dostęp do pokoju.
-Przestańcie!- krzyknąłem żałośnie- Przestańcie natychmiast!
-Ashton-zaczął Calum, ale mu przerwałem.
-To są tylko rzeczy! Tylko przedmioty! Tylko ubrania, nic więcej! A wy kłocicie się o nie jakby to, kto je bedzie miał oznaczało z kim będzie Izabella! Ona nie wróci! Umarła!
-Nie waż się tak do mnie odzywać!-pisnęła matka.
-Zachowuje się pani samolubnie! Calum kochał Izabellę, ona kochała jego! Ma takie same prawo do jej rzeczy jak pani!
Poczułem, że moje policzki są mokre od łez i zaciskałem pięści tak mocno, że paznokcie wbijały mi się w skórę na dłoni.
-Żadne z was jej nie odzyska! Odeszła! Co za różnica na czyim strychu będą leżały jej graty!
Po tych słowach wszedłem do siebie i zatrzasnąłem drzwi. Skuliłem się na łóżku i schowałem twarz pod poduszką. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, które oznaczało, że moja matka wyszła. Połykałem słone łzy i pociągałem nosem.
Calum zapukał cicho do mojego pokoju i wszedł bez zaproszenia. Materac na moim łóżku ugiął się pod jego ciężarem, kiedy usiadł.
-Ashton?- powiedział cicho- Co się stało?
Nieśmiało podniosłem na niego wzrok i otarłem łzy.
-Przepraszam-wychlipałem- Nie powinienem się wtrącać, ale...to było silniejsze ode mnie.
-Ale dlaczego? Nie znałeś Izzy.
-Luke bardzo dużo mi o niej opowiadał-usiadłem na łóżku blisko Caluma- Ona tak bardzo cię kochała Calum. Wiem to. Byłeś miłością jej życia.
Calum oparł łokcie na kolanach i spojrzał w ścianę.
-Izzy już do mnie nie wróci-powiedział słabo- Muszę się z tym pogodzić...Tylko to jest takie cholernie trudne.
Calum położył się na łóżku, kładąc głowę na moich udach. Spojrzał mi prosto w oczy.
-Pomożesz mi spakować jej rzeczy?
Otworzyłem szeroko oczy.
-Oddasz je jej matce?
-Sam mówiłeś, że to tylko rzeczy-przygryzł wargę i zaczął gładzić dłonią moje udo. Poczułem przyjemny dreszcz, który przebiegał przez całe moje ciało jak stado mrówek.
Nagle zrobiło mi się dziwnie przykro, a to miłe uczucie, które miałem przed chwilą zniknęło. Czy Calum nie za szybko pogodził się z odejściem Izabelli?
Uff. Wypociłam ten rozdział. Nareszcie! Czyżby Calum podkochiwał się w Ashtonie? Czy zaczął coś do niego czuć? Jeśli tak to czy obawy Ashtona są uzasadnione? Może rzeczywiście Calum za szybko pogodził się ze śmiercią Izzy? Jak zwykle proszę, komentujcie (to naprawdę dużo robi), gwiazdkujcie, jeśli zasłużyłam i polecajcie mnie dalej.
With all my love. Aleksa.
CZYTASZ
Perfect Two|| Cashton [Zakończone]
Fiksi PenggemarKiedy miłość jest tak wielka, że pokona nawet śmierć.