Dla każdego kto czytał, głosował i komentował. Dziękuję z całego serca.
Wróciliśmy z Calumem do domu. Nie chciał się zgodzić na wizytę w szpitalu. Położył się w sypialni, a ja ponownie opatrzyłem mu rany.
-Bardzo cię boli?-zapytałem, patrząc na jego siniaki na klatce piersiowej i brzuchu.Nalałem trochę wody utlenionej na wacik i przetarłem mu brew, na co syknął i skrzywił się.
-Piecze-jęknął. Uśmiechnąłem się.
-Powinno się ładnie zagoić-stwierdziłem oglądając rany. Przykleiłem mu plaster i pocałowałem to miejsce.
-Ała-warknął. Zaśmiałem się.
-Nagle jesteś taki delikatny?
Calum zrobił wielkie oczy.
-Co?
-Ja...nic- zorientowałem, się, że kiedyś tak powiedziała do niego Izabella. Calum zmierzył mnie spojrzeniem,ale pocałowałem go, żeby uniemożliwić mu zadawanie pytań-Przygotuję kolację.
-Muszę jechać jutro do banku-powiedział- Muszę zdobyć pieniądze dla Bena.
-To już załatwione-odpowiedziałem i odwróciłem twarz.
-Ashton. Co zrobiłeś?-zapytał. W jego głosie usłyszałem, że zaczyna się wściekać.
-Spłaciłem go-powiedziałem nieśmiało.
-Co?!-Calum prawie wrzasnął- Po co się do tego wtrącałeś?
-Miałem pozwolić, żeby cię zabili? Calum do cholery, nie musisz wiecznie radzić sobie ze wszystkim sam! Na co w ogóle potrzebowałeś tyle pieniędzy?!
-Na Izzy! Potrzebowałem ich, żeby spełniać jej życzenia! Nie wiesz jak to jest, kiedy czujesz się jak gówno, bo nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, żeby sprawić przyjemność komuś kogo kochasz!
Stanąłem jak wryty i zacisnąłem pięści.
-Ahston...ona urodziła się w bogatej rodzinie. Nigdy niczego jej nie brakowało i chciałem, żeby zawsze tak było. Podświadomie bałem się, że Izzy może kiedyś mnie zostawić, bo nie miałem nic.
-Więc te wszystkie wyjazdy, każdy weekend w hotelu-podszedłem do stolika nocnego i złapałem ozdobną szkatułkę na biżuterię, która należała do Izabelli. Wysypałem zawartość na łóżko i złapałem bransoletkę od Tiffany'ego, którą Calum podarował jej na pierwsze wspólne święta-Kupiłeś to wszystko za pożyczone pieniądze?
-Jakie miałem wyjście?-Calum spojrzał na mnie słabo i wyciągnął z szuflady szafki nocnej, małe, ozdobne pudełko. Przez chwile obracał je w dłoni,a kiedy je otworzył, zobaczyłem lśniący brylant osadzony na pierścionku z białego złota- Chciałem, żeby miała wszystko...
W tym momencie coś we mnie pękło. Poczułem jak moje ciało zaczęło wypełniać się najróżniejszymi uczuciami, od szczęścia z powodu świadomości, że Calum miał zamiar oświadczyć się Izzy, po wściekłość, że sądził, że ona oczekiwała od niego drogich prezentów.
-Nigdy nie chciałem, żebyś obsypywał mnie drogimi prezentami-wyjęczałem łamiącym się głosem, bo poczułem łzy napływające do moich oczu- Kochałem cię za to kim byłeś, a nie za to co mi kupowałeś.
-O czym ty mówisz Ashton?-Calum spojrzał na mnie zdziwiony.
Przez sekundę się zawahałem. Miałem mu niczego nie mówić, ale i tak chyba zabrnąłem już za daleko.
-Calum. Jestem Izabellą.
Brunet prychnął śmiechem i odłożył pierścionek. W sekundę spoważniał i spojrzał na mnie spode łba.
CZYTASZ
Perfect Two|| Cashton [Zakończone]
FanfictionKiedy miłość jest tak wielka, że pokona nawet śmierć.