Rozdział VII - Przysługa

6.2K 444 102
                                    



Do Świąt Bożego Narodzenia pozostał tylko tydzień. Większość uczniów nie mogła doczekać się momentu, w którym zobaczą w końcu swoich najbliższych i będą mogli cieszyć się ich obecnością. Te ostatnie dni wydawały się niemiłosiernie dłużyć, a nauczyciele byli jakby bardziej upierdliwi niż zazwyczaj. Fakt zbliżających się Świąt, mogłoby się wydawać, że wolnych od nauki, nie przeszkadzał im na drodze do zadania niewyobrażalnych ilości esejów i wypracowań.

- Zdajecie sobie sprawę z tego, że wasze ostatnie recenzje książek – jeśli to recenzjami można w ogóle nazwać – wypadły beznadziejnie? – oznajmiła Anne Rosier, zajmując swoje stałe miejsce wśród kręgu uczniów. Obdarowała ich spojrzeniem swoich bystrych, bursztynowych oczu, które wydawały się przeszywać każdego z nich na wylot.

Kilkoro wzdrygnęło się, ale nikt nie zamierzał się odezwać. Nie zamierzali paść ofiarą kolejnej riposty ich profesorki, która paradoksalnie tylko czekała na odzew z ich strony. Przewróciła oczami wsłuchując się we wszechogarniającą ciszę i wstała z zamiarem zaparzenia sobie kolejnej filiżanki kawy.

Śliwkowa szata, którą miała na sobie, łopotała z każdym jej ruchem, niczym skrzydła motyla. Alexandraise, która do tego momentu wydawała się być gdzie indziej myślami, zaobserwowała jak nauczycielka zręcznie zaparza sobie ten aromatyczny napój. Jej nozdrza wypełnił przyjemny zapach, za którym bardzo przepadała.

- Tak jak powtarzałam uprzednio... Trzymając się zasady równości bądźcie świadomi tego, że nie mam nic przeciwko temu, abyście zaparzali w mojej klasie swoje napoje, skoro ja robię to notorycznie – powiedziała, tym razem nieco spokojniej. Zapewne nikt nie zauważył lekkiego uśmiechu, który wpełzł na jej twarz.

Lavender i Parvati już dawno o tym myślały. Uzgodniły nawet, że zamówią sobie ten sam zestaw porcelany i będą w niej zaparzać chińską herbatę, która była bogata w najróżniejsze właściwości. Spojrzały na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęły się szeroko.

- Postanowiłam, że tym razem to ja wybiorę wam lekturę, którą będziecie mieli obowiązek przeczytać.

- Dlaczego? – zapytał z żalem w głosie Terry Boot. Podobno na zajęciach nie miało być żadnych ograniczeń.

- Ponieważ większość z was, w tym również pan, panie Boot, nie zrozumiała mojego polecenia. Zasugerowałam wam wybór książek, które w jakiś sposób pobudziłby wasze emocje. Chodziło mi o książki fabularne, bogate w różne metafory, przekazy. Chciałabym, abyście utożsamili się z bohaterami, zrozumieli ich, a przede wszystkim docenili dorobek literatury mugolskiej. „Sztuka myślenia" jest owszem, świetnym poradnikiem, ale źle pan mnie zrozumiał.

Terry jak zwykle westchnął ciężko i tylko czekał na to, co zaproponuje im ich świetna pani profesor, która swoją drogą, zaczynała już go niemiłosiernie irytować. Wiecznie jej coś nie pasowało, do wszystkiego potrafiła się przyczepić, a zazwyczaj nie miał problemu z żadnym przedmiotem. Mugoloznawsto zaczęło być większym utrapieniem niż eliksiry u Snape'a.

- I jeśli jesteśmy już w kwestii przypominania, to nie zapominajcie o tym, że ten przedmiot jest nieobowiązkowy... - Anne Rosier uśmiechnęła się ironicznie, spoglądając prosto w oczy Krukona – nie chcę być waszym katem, ale w tej klasie, w mojej klasie, obowiązują moje zasady. Nikt was tutaj nie trzyma.

Chłopak spuścił wzrok. Nie zamierzał więcej dyskutować.

- Lektura jest dość krótka. Mniemam, że imię i nazwisko Antoine de Saint – Exupéry nic wam nie mówi?

Niczyja - córka Severusa Snape'a [Z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz