Rozdział V - Nadzieja matką głupich

6.7K 437 60
                                    


Wszystkiego było odrobinę za dużo. Nie potrafiła się w tym odnaleźć, tym bardziej, że wokół niej nie było nikogo, kto mógłby rzeczywiście przejąć się jej losem. Czy w środowisku, w którym przebywała na co dzień, znajdowała się choć jedna osoba, która wierzyła w jej niewinność? Hermiona była dla niej całym światem, jakkolwiek by to brzmiało. Była wsparciem, wiernym kompanem i otuchą. Dlaczego ktoś uparcie dążył do tego, aby je rozdzielić? Dlaczego, na Merlina, to wszystko zdarzało się właśnie jej? Czy nie wystarczająco wycierpiała już w swoim szesnastoletnim życiu?

Spożywanie każdego posiłku w Wielkiej Sali, od dłuższego czasu nie należało do przyjemnych. Tęsknym wzrokiem obserwowała stół Gryfonów, przy którym siedziała jej była przyjaciółka. Bezustannie towarzyszyli jej Potter i Weasley, którzy oczywiście byli zadowoleni z faktu, że dziewczyna nie kręci się już wokół ich przyjaciółki. Ich nienawiść względem jej osoby, znacznie zwiększyła się i chłopcy nie kryli swojej niechęci do niej. Wszystkie zajęcia, które mieli akurat z Gryfonami, były nie do zniesienia. Ilości nienawistnych spojrzeń, którymi za każdym razem ją obdarowywali, nie była w stanie nawet zliczyć. Weasley nie szczędził sobie oszczerstw pod jej adresem. Gryfon powstrzymywał się od tego, aby samodzielnie nie wykonać na niej wyroku sprawiedliwości. Taka obślizgła zdrajczyni, którą według niego była, nie powinna być spokojna. Musiała uważać.

Alexandraise nie była nawet w stanie niczego przełknąć, a o śnie w jej przypadku nie było mowy. W nocy jej głowa wydawała się parować od natłoku myśli. Po ostatniej rozmowie ze Snape'm stała się jeszcze bardziej niespokojna. Nie miała nawet siły bronić swojej niewinności, choć oskarżenia, którymi obarczyła ją Hermiona, były wręcz absurdalne. Dobrze o tym wiedziała i nie potrafiła zrozumieć, co było powodem tego, że Granger tak szybko straciła do niej zaufanie.

Widziała cię. Podobno to ty podałaś jej sok z trucizną, który potem wypiła.

Słowa Snape'a brzęczały w jej głowie, nie dając o sobie zapomnieć. Widziała ją? Ross dobrze pamiętała, że w dzień, w którym wydarzyło się nieszczęście, znajdowała się w cholernym Pokoju Wspólnym, czytając książkę. Przez chwilę, w głowie dziewczyny pojawiła się myśl; a co jeśli, ktoś użył eliksiry wielosokowego i bezczelnie się pod nią podszył? Jej serce zaczęło bić szybciej, i chciała to wykrzyczeć, aby Hermiona przemyślała jeszcze dokładnie całą tę sytuację, ale coś ją zatrzymało. Opadała z sił. Czy w takim przypadku relację obu dziewczyn można było nazwać przyjaźnią? Skąd Gryfonka była pewna, że to ona doprowadziła do tego okrutnego aktu? Wszystko wskazywało na to, że obie nie znały się na tyle, aby ręczyć za siebie mimo wszystko.

Westchnęła ciężko, wstając i kierując się ku wyjściu. Mimowolnie skierowała swoje spojrzenie w stronę stołu nauczycielskiego, przy którym miejsce zajmowała większa część hogwarckiego personelu. Jej spojrzenie spotkało się z bystrymi oczami jej dyrektora, w których mogła dostrzec iskierki pocieszania. Mogłaby przysiąc, że jego wargi wypowiedziały zdanie, które skierowane było wyraźnie do niej.

Wszystko będzie dobrze.

Rudowłosa wzruszyła nieporadnie ramionami i wyszła.

***

Hermiona leżała na łóżku w swoim dormitorium, patrząc tępo w sufit. Wykorzystała okazję, że w pomieszczeniu nie było Parvati i Lavender i pozwoliła dać upust swoim emocjom. Przygryzła wargi i zaszlochała cicho. Nienawidziła zawodzić się na ludziach, nienawidziła uświadamiać sobie, że coś o czym była święcie przekonana, i za co mogła ręczyć, okazało się zwykłą iluzją.

Niczyja - córka Severusa Snape'a [Z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz