Rozdział XXIV - Plan

4.3K 345 145
                                    


Nie musiał czekać na nią w nieskończoność. Dziewczyna pojawiła się parę minut po północy w wyznaczonym przez niego miejscu. Kiedy dostrzegła, że stoi oparty o poręcz, uśmiechnęła się lekko i podeszła bliżej niego.

Naprawdę nie był romantykiem, ale musiał stwierdzić, że jej twarz w świetle księżyca wyglądała bardzo korzystnie. Swoje rude włosy, które zazwyczaj miała rozpuszczone, zaplotła w warkocz, a na siebie założyła przyduży sweter. Początkowo myślał, że nieco koloryzowała z tym codziennym ubraniem. Myślał, że będzie chciała zrobić na nim jak najlepsze wrażenie malując sobie twarz i ubierając się w najlepsze ciuchy; tak jak robiły to inne dziewczyny, z którymi przyszło mu się spotykać. Ale ona była inna. Nawet w tym zwykłym swetrze wyglądała w jakimś sensie zjawiskowo.

Dzięki temu, że związała włosy mógł po raz pierwszy dokładnie przyjrzeć się jej twarzy. Miała lekko zarumienione policzki, a jej czarne oczy lśniły jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Już od dłuższego czasu przestała się na niego patrzeć, odwracając głowę i obserwując nocne niebo pełne gwiazd. Marszczyła brwi za każdym razem, kiedy na niebie dostrzegła błysk światła.

- Szkoda, że nie możesz mi niczego o nich opowiedzieć, bo chętnie dowiedziałabym się czegoś ciekawego na temat tych wszystkich święcących punkcików – odparła spokojnym tonem.

- Wybacz, ale ja i astronomia mijamy się ze sobą, odkąd pamiętam – oznajmił zbliżając się do niej, i biorąc przykład z dziewczyny oparł się o metalową poręcz, a twarz skierował ku niebu.

- Coś o tym wiem – uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową – nie wiem, jak przeżyłam wszystkie zajęcia u Sinistry. Myślałam pewnie o niebieskich migdałach.

- Niebieskich migdałach? – zainteresował się blondyn, zwracając ku niej swoje zaciekawione spojrzenie.

- Tak się mówi – wyjaśniła – myślałam o wszystkim, ale akurat nie o tym, o czym powinnam – westchnęła ciężko. Wreszcie zdecydowała spojrzeć się na niego. Jego twarz była ciekawa. Chyba mogła tak ją określić. Podłużna, blada, choć nie tak bardzo, jak jej, ale najbardziej przyciągające były oczywiście jego oczy. Stalowoszare i wielkie. Przypomniała sobie, że zawsze chciała mieć takie. Kolor jej włosów idealnie współgrałby z takim odcieniem szarości.

- Marzycielka – stwierdził Malfoy, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.

- Marzenie o czymś, to moja ulubiona czynność. Pamiętasz, jak wspomniałeś w swoim liściku o wyobraźni? Ja również ją posiadam. Czasami aż nadto, dlatego wykorzystuję ją do swoich marzeń.

- A co takiego sobie najczęściej wyobrażasz? – rozmowa z nią naprawdę go pochłaniała. Z każdym wypowiedzianym przez nią słowem zaczął coraz bardziej obawiać się o to, że mógłby posunąć się za daleko, a przecież to było tylko zadanie, które musiał dobrze wykonać. Maj zbliżał się ku końcowi, a w czerwcu ona miała stanąć twarzą w twarz z jego Panem. Nie mógł pozwolić sobie na chwile słabości. Inaczej wszystko poszłoby na marne.

Z drugiej strony nie mógł się jej oprzeć. Nie chodziło tutaj nawet o pożądanie, ale o sam fakt, że jako jedyna nie wykazywała jego osobą większego zainteresowania. Musiał starać się o jej względy. Trudzić się w zdobywaniu zaufania, którego jeszcze ostatecznie nie zdobył, i to w tym wszystkim było najbardziej emocjonujące.

- Wybacz, ale to nie jest twój interes – odparła, uśmiechając się okrutnie.

- Jestem jedynie ciekawy, co siedzi w tej twojej rudej głowie. Poza tym, sama zaczęłaś, to normalne, że spytałem.

Niczyja - córka Severusa Snape'a [Z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz