Rozdział XX - Powinność

4.5K 366 111
                                    


Dziewczyna zjawiła się punktualnie na swoim szlabanie. Powoli weszła do klasy i rozglądając się po pomieszczeniu, spojrzała w stronę profesorki wyczekująco. Nie uśmiechała się tak jak zazwyczaj. Anne domyślała się, że zapewne było jej wstyd, a po drugie na pewno nadal przejmowała się Severusem. Ross jak zwykle wyczuła aromat świeżo parzonej kawy. Dostrzegała również, że starsza od niej kobieta zajęła miejsce na podłodze, otoczona stosem książek.

- Dobry wieczór, Lexie. Będziesz tak stała, czy zgodzisz się do mnie podejść? – zagadnęła, patrząc na nią inaczej niż zazwyczaj. Dziewczyna poczuła się nieco dziwnie. Nie mogła nie zauważyć tego, że nauczycielka zmieniła do niej nieco stosunek, co było przykre, bo zależało jej na tym, aby ich relacje były dobre. Poza tym nikt nigdy nie zdrabniał jej imienia w taki sposób.

- Lexie, to zdrobnienie twojego imienia. Chyba mogę tak do ciebie mówić? – nie mógł umknąć jej uwadze przezabawny wyraz twarzy uczennicy, która skrzywiła się dziwacznie, unosząc obie brwi w taki sposób, że wydawało się, że dotykały linii włosów.

Rudowłosa wzruszyła ramionami i niepewnym krokiem szła w stronę Rosier. Usiadła naprzeciwko niej i sięgnęła po jedną ze stosu starych książek. Okładki niektórych były w opłakanym stanie, ale ta, którą miała w swoich dłoniach była wyjątkowo naznaczona przez ząb czasu. Nie miała tytułu ani autora. Ślizgonka otworzyła ją na środku, ale pożółkłe kartki również były puste.

- Wolałabym Alexandraise – odpowiedziała jej.

Na twarzy Anne pojawił się ironiczny uśmieszek.

- Dlaczego? Nie uważasz, że jest troszeczkę przydługie? Poza tym, trzeba przyznać, że dość trudno się je wymawia. Brzmi trochę francusko

- Nie wiem, co kierowało moimi rodzicami przy doborze imienia dla mnie, ale muszę przyznać, że bardzo je lubię. A Lexie wydaje mi się infantylne.

- Wcale tak nie uważam – zaczęła pewnie nauczycielka – Od tej pory będę tak do ciebie mówić. Kaleczę sobie język przy twoim pełnym imieniu.

Alexandraise uśmiechnęła się lekko, dając tym samym do zrozumienia, że godzi się na ten układ, choć przyznać musiała, że posunięcie profesorki było dosyć odważne. Nie mogła wyobrazić sobie Minerwy McGonagall zwracającej się do niej w podobny sposób. Ale do Rosier to pasowało. Była inna niż wszyscy.

- Na dzisiaj wybrałam coś lekkiego – zaczęła Anne, wskazując jej stos książek – będziemy naprawiały te starocie. Zamierzam stworzyć z nich klasową biblioteczkę. Jest tu trochę klasyków, które warto byłby przeczytać. Mugolscy autorzy są genialni.

Dziewczyna zachichotała na dźwięk słowa trochę, które w żadnym wypadku nie odzwierciedlało stosu wszystkich ksiąg.

- A to, co trzymasz w ręku, to sekretne wydanie Ani z Zielonego Wzgórza, moja ulubiona lektura – odparła, wskazując palcem na książkę znajdującą się w dłoniach Ślizgonki.

- Dlaczego jest pusta?

- Bo jest zaczarowana. Moi rodzice nie tolerowali tego, co czytałam. Musiałam jakoś sobie radzić – odparła beztrosko, zręcznie unikając wzroku młodej dziewczyny. Alexandraise zrozumiała, że kobieta nie zamierzała kontynuować tematu, dlatego odłożyła książkę na swoje miejsce i sięgnęła po kolejną.

Nie zdziwiła się zbytnio, kiedy ujrzała przed sobą klasykę literatury angielskiej autorstwa genialnej Jane Austen.

- Duma i uprzedzenie – powiedziała bardziej do siebie, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, który zagościł na jej twarzy.

Niczyja - córka Severusa Snape'a [Z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz