Droga dłużyła się mu niesamowicie. Najpierw, środku nocy wywlekli go z celi i zaprowadzili do pokoju przesłuchań. Stał tam już mężczyzna, którego Hans nie znał. Nie zdążył poznać. Na środku pokoju stało krzesło, w oknach były kraty. Jego rodak kazał mu usiąść na krześle, a później go uderzył. Pierwszy raz pięścią w twarz. Hans zakołysał się na krześle. W uszach zaczęło mu dzwonić, a oczy zaszły czarną mgłą. Jednak nadal był przytomny. Następnie mężczyzna wyjął z szafki, która stała na przeciwko krzesła drewnianą pałkę. Obszedł chłopaka, a następnie uderzył go w plecy. Hans upadł do przodu, a kilka sekund później Niemiec podniósł go, powodując jeszcze większy ból. Gestapowiec uderzył go jeszcze parę razy, po których młody chłopak stracił przytomność.
Obudził się, miał wrażenie, kilka minut później, tak naprawdę minęła ponad godzina. Parę chwil wcześniej Niemcy zawlokli jego bezwładne ciało do ciężarówki, po czym odjechał z nim tylko jeden człowiek. Hans miał na oczach opaskę, przez którą nic nie widział. Czuł jednak, że na rękach ma kajdanki, a przez jedną z kostek jest przyjęty do ławki w ciężarówce. Chłopak nie wiedział dokładnie ile jechali. Obstawiał, że mogło to być kilkanaście minut do nawet kilku godzin. Podczas drogi tylko raz stracił przytomność. Hans wspominał swoją rodzinę. Matkę, którą kochał, jak nikogo innego. To ona zawsze była po stronie syna. Stanowczo sprzeciwiła się wstąpieniu syna do armii, lecz jej zdanie nie miało żadnej wartości. Swojego ojca, który co prawda był czasem surowy i nie rozumiał syna, lecz zawsze chciał dla niego jak najlepiej. No i oczywiście nie mógł nie wspomnieć o Elisie. Jego kochana Elisa. Miłość jego życia, jak się mu wtedy zdawało. Przeżyli wspólnie najlepsze chwile w ich życiu. Podróż do Wiednia, ukończenie szkoły, tą wspaniałą noc Sylwestrową dwa lata wcześniej. Hansa bolało to, że nigdy już jej nie zobaczy. Żałował, że umiera tak wcześnie. Żałował, że nie zobaczył całego świata, że nie ożenił się, że nie miał dzieci. Ale nie bał się śmierci. Postanowił przyjąć ją tak, jak na żołnierza niemieckiego przystało, z honorem.
W pewnym momencie ciężarówka się zatrzymała. Usłyszał, jak otwierają się drzwi, a później silne ramię ciągnęło go do wyjścia. Od razu poczuł, że znajdują się w lesie. Listki szeleściły, a gałązki łamały się pod ciężarem dwóch mężczyzn. Szli stosunkowo długo. Hans potknął się wiele razy, trzy razy upadł. Pomyślał, że jednak niewygodnie się idzie bez możliwości używania zmysłu wzroku i prawie zaśmiał się na swoją anegdotę. Po pewnym czasie Hans usłyszał, że mężczyzna wyciąga broń i rzuca go na ziemię. Widział już egzekucje. Widział, że musi uklęknąć, żeby żołnierz mógł posłać kulkę w jego głowę. Był gotowy na śmierć. Powtarzał to sobie wiele razy podczas jego ostatniej drogi przez las. Choć starał się, żeby jego myśli brzmiały pewnie, coraz bardziej mu to nie wychodziło. Usłyszał, jak mężczyzna odbezpiecza broń. Zaczął odmawiać po cichu Ojcze nasz. Po chwili usłyszał drugi odbezpieczany pistolet. Zdziwił się bardzo i poczuł, jak Niemiec obraca się w drugą stronę. Nastała chwila ciszy, po czym Hans usłyszał strzał.
Przez chwilę skupiał się na tym, żeby ustalić czy żyje, czy nie. Doszedł do wniosku, że nie jego dosięgła kulka. Usłyszał kroki kilku osób. Nie umiał stwierdzić, ile dokładnie ludzi szło w jego stronę, ale wiedział, że na pewno więcej niż jedna. Usłyszał ładny głos kobiecy, mówiący po Polsku. Był za krótko w Polsce, aby znać ten język, jednak kilka lekcji miał i rozpoznawał niektóre słowa.
- Nie... zostawić... przecież... człowiek... - powiedział ładny głos.
- Nie... Niemiec... gestapo... ryzykujemy... - odezwał się dużo cięższy, męski głos.
Nie usłyszał już nic więcej, ale poczuł, że ktoś zdejmuje mu opaskę. Mimo iż była noc, światło gwiazd i księżyca oślepiło jego oczy. Musiał je chwilę przyzwyczajać do warunków, a później ujrzał przed sobą na oko młodszą od siebie dziewczynę, o włosach podobnych do włosów Elisy. W pierwszej chwili pomyślał, że jest w niebie, a przed nim stoi jego miłość. Otrząsnął się szybko i spojrzał w drugą stronę na chłopaka o rozwianych włosach. U jego stóp leżał martwy mężczyzna w mundurze niemieckim.Dziewczyna podeszła do trupa i zaczęła przeglądać jego kieszenie. W jednej z nich znalazła mały kluczyk. Spytała się o coś swojego towarzysza, a on jej odpowiedział. Hans nie zrozumiał ani słowa. Polka włożyła kluczyk do kieszeni od kurtki i ich spojrzenia skrzyżowały się. Nie dojrzał koloru jej oczu, lecz biła z nich niesamowita pewność siebie. Polak patrzył na tą dziwną scenę i nie mógł odwrócić wzroku. W pewnym momencie dziewczyna odezwała się do niego płynnym niemieckim.
- Jak masz na imię?
- Hans.
- Co tutaj robisz?
- Miałem zostać rozstrzelany, ale to długa historia. - powiedział, po czym dodał - Nie zdradziłem nikogo, ani nic takiego, jeśli o to ci chodzi. Mój ojciec ma wielu wrogów.
- Masz przy sobie broń?
- Czy jakbym miał, to bym tutaj teraz klęczał?
Na tym ich rozmowa się skończyła. Hans zauważył, że przyszedł drugi mężczyzna. Starszy od nich.
Powiedział coś do dziewczyny niemiłym tonem, a ona mu odpowiedziała równie ostro. Mężczyzna się chyba zdenerwował, ale ona nie dała po sobie poznać, że cokolwiek ją to ruszyło. Kłócili się jeszcze przez chwilę, podczas gdy młodszy chłopak stał w milczeniu. Straszy z nich odwrócił się i zaczął iść w przeciwnym kierunku. Dziewczyna skinęła głową w stronę chłopaka, po czym on podszedł do Hansa, chwycił go pod ramkę i bez słowa kazał mu iść. Niemiec miał problemy żeby rozróżnić, kto dowodzi w tej małej grupce. Szli kilkadziesiąt minut, po czym doszli do ciemnej ciężarówki. Hans został wprowadzony to tyłu tego wozu, a z nim siedział chłopak. Miał okazję, żeby mu się przyjrzeć. Był w bardzo dziwnym stroju. Jakby jakiś skafander. Przez rozwiane blond włosy i niebieskie oczy wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiegoś romansu. Dziewczyna natomiast siedziała z przodu razem ze starszym mężczyzną. Zaimponowała mu dzisiaj swoją pewnością siebie oraz płynnością w mówieniu po niemiecku. Myślał o niej jeszcze przez kilka minut, po czym zmęczony usnął.Chwilę później obudził go blondyn. Otworzył drzwi od ciężarówki i jego oczom ukazała się mała, wiejska chatka. Hans myślał, że jadą do miasta, do Warszawy. Ci ludzie wyglądali na Warszawiaków. Nie rozumiał za dużo z tej sytuacji. Starszy mężczyzna kazał mu wyjść z samochodu i wszyscy czterej poszli pod drzwi domu. Zastukał w nie, a po chwili ukazał się w nich na oko sześćdziesięcioletni staruszek. Wymienili kilka zdań, a później właściciel wpuścił ich do środka. Blondyn oraz dziewczyna poszli w prawo, natomiast jego pozostali dwoje zaprowadzili schodami w dół. Była tam piwniczka, w której było bardzo zimno i ciemno. Hans domyślił się, że Polacy nie ufają mu na tyle, żeby pozwolić im spać na górze. Nie dziwił im się. Wszedł posłusznie do pomieszczenia, po czym usłyszał zamykanie drzwi na klucz. Odetchnął ciężko, po czym położył się do snu. Było niemiłosiernie zimno i Hans trząsł się cały czas. Chciał, aby sen ogarnął go jak najszybciej, ale on nie nadchodził.
Po mniej więcej godzinie usłyszał, jak ktoś otwiera drzwi. Uchylono je z piskiem, po czym kolejny raz zamknięto. Ktoś lekkim krokiem schodził po skrzypiących schodach. W końcu ten ktoś zapalił latarkę. Była to ta dziewczyna z lasu. Teraz widział ją wyraźniej. Miała brązowe włosy i niebieskie oczy. Od razu rozpoznał w niej tą, która zabiła Höltza. O dziwo pierwsza jego myśl była taka, że jest bardzo ładna. Podobna do Elisy. Zeszła na sam dół, po czym usiadła się w odległości dwóch metrów od niego. Trzymała w rękach dwa koce, z czego jeden dała jemu. Był bardzo wdzięczny dziewczynie, której imienia nawet nie znał. Nie wiedział i nie rozumiał tej życzliwości wobec obcego człowieka, ba - Niemca. Nie wyglądała na taką, która pomaga wrogom. Bo przecież był jej wrogiem, prawda?
- Zatrzymaliśmy się tutaj na jedną noc, ponieważ do Warszawy byśmy nie dojechali przez godzinę policyjną. Wyjeżdżamy jutro rano. - znowu odezwała się do niego po niemiecku - Pomyślałam, że chciałbyś widzieć.
Sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niego malutki kluczyk, którym chwilę później rozwiazała go z kajdanek na rękach. Hans miał od nich poprzecierane ręce aż do krwi.
- Dziękuję. - powiedział do dziewczyny - Za wszystko.
- Mika jestem. - odpowiedziała, po czym położyła się spać przykryta kocem.
CZYTASZ
Morowe Panny
Historical FictionHistoria kilku odważnych, młodych ludzi, dla których ojczyzna i honor znaczyły więcej niż śmierć. Miała wszystko: rodzinę, przyjaciół, dobrą szkołę. Wojna zabrała to, co dało jej życie. Ale nie zabrało nadziei i marzeń o lepszym jutrze. W czasie o...