Mika odprowadziła Lalę do swojego mieszkania i cała uroczystość przebiegła już spokojnie. W domu państwa młodych atmosfera była wesoła, choć w powietrzu czuć było smutek i napięcie. Wszyscy podziwiali Helę i Bąka, którzy sunęli na parkiecie niczym dwa obłoki, nie zważając na porywy wiatru. Hans siedział sam. Nie czuł się swobodnie bez Miki. Czuł się po prostu obco. Nie pasował do tego towarzystwa. I chociaż lubił i Helenę, i Bąka, myślał tylko o tym, jak mógłby opuścić imprezę. Wiedział, że ona i tak niedługo się skończy za sprawą godziny policyjnej, jednak nie był pewien, czy wytrzyma tak długo. Gdyby tylko Elisa była z nim. Nie. Nie Elisa. Mika.
Myśląc o pięknej Polce, myślał o swojej ukochanej sprzed wojny. Powtarzał sobie, że Elisy już nie ma. Jest w Niemczech, a on tam nie pojedzie. Jest zdrajcą i nawet jakby udałoby mu się przekroczyć granicę, Elisa nie będzie chciała go znać. Elisa nie zasługuje na człowieka, który zdradził swe państwo dla ledwo poznanej dziewczyny. Który w pewnym stopniu tym samym zdradził i ją. Wmawiał sobie, że nie miał wyboru, ale gdzieś w głębi serca wiedział, że postąpiłby tak jeszcze raz.
Elisa. Mika. Te dwa imiona tkwiły w nim i nie mógł się od nich uwolnić. Ta delikatna i wrażliwa Niemka była zupełnie inna od silnej brunetki, która nigdy nie płakała. A jednak potrafił kochać je obie.
Grys patrzył na rozmyślonego Hansa i śmiał się z niego w duchu. Gdyby Mika go zobaczyła, na pewno też by się śmiała. Chociaż nie był tego taki pewien. Ta dziewczyna była dobra dla wszystkich. Nawet dla tego Szkopa przybłędy.
Brakowało mu dziewczyny na przyjęciu weselnym. Bardzo mu brakowało. Ale miał Beatę, która tańczyła chętniej i śmiała się częściej niż Mika. Jednak Beata nie mogła zastąpić mu Miki. Nie była nią. I choćby Grys starał się najbardziej na świecie, nie potrafił sobie ich zamienić.
- Tańczysz wyśmienicie, Janku. - powiedziała mu na ucho, podczas walca.
- Mówiłem ci, żebyś w towarzystwie zwracała się do mnie pseudonimem. - odparł, na co jego partnerka się roześmiała. - Mówię poważnie, Beti.
- Nic nie poradzę, że tak lubię twoje imię.***
Parę dni później Mika siedziała na swoim łóżku i patrzyła na ubierającego się Grysa. Bardzo przeżyła śmierć rodziców Lali, głównie przez wzgląd na ją samą. Blondwłosa dziewczynka pojechała na wieś do babci, by odpocząć od ruchliwej i niebezpiecznej Warszawy.
Było późne popołudnie. Grys z Beatą właśnie mieli zacząć swoją wielką akcję wywiadowczą. Matylda nie rozumiała, czemu nie zajmują się tym profesjonaliści. Gdy spytała o to Bąka, ten odparł jej tylko, że oboje mieli potrzebne szkolenia już ukończone. Dziewczyna zdała sobie sprawę, ile tak naprawdę nie wie o swoim współlokatorze. Tak naprawdę nie wiedziała nic.
- Nie musisz tego robić. - powiedziała. - Zrobi to ktoś inny. Może Bąk. Może Lipa.
Chłopak przeglądał się właśnie w lustrze, ale kiedy usłyszał słowa dziewczyny, obrócił się w jej stronę i zaśmiał się głośno.
- Czyżbyś się o mnie martwiła, kochana?
- Zawsze się martwię o ciebie. - odparła, ale widząc zadowolenie na twarzy Grysa, dodała - Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo.
- Dobrze, już dobrze. Ale marzyć mi nie zabronisz.
Na te słowa Matylda musiała się roześmiać. Musiała sobie także przypomnieć, że jest tylko jej przyjacielem.Grys wyglądał oszałamiająco w czarnym garniturze z czerwonym krawatem. Blond włosy miał zaczesane do tyłu, tak jak niemieccy oficerowie, a usta jakby przygotowane do pocałunków. Mika naprawdę musiała się postarać, by nie myśleć o tych ustach.
- Obiecaj mi, że wrócisz. - powiedziała, a gdy ten nie odpowiedział, wstała i popchnęła go lekko. - Obiecaj!
Dziewczyna zawsze bała się o bliskich, gdy ci wychodzili na akcję, jednak tym razem było inaczej. Tym razem miała bardzo złe przeczucie i nie mogła go ignorować. To nie była zwykła akcja. Wymagała ona stanięcia oko w oko z nazistami. Jeżeli odkryją prawdziwą tożsamość jej przyjaciół, nie będą mogli się zasłonić niewiedzą. Czeka ich pewna śmierć.
Grys chwycił dziewczynę za ramiona i zbliżył swoją twarz do jej na odległość oddechu.
- Obiecuję.
Chłopak zbliżył twarz jeszcze bliżej chcąc pocałować Mikę, jednak ta była szybsza i obróciła się tak, że jego usta zetknęły się tylko z jej policzkiem.
Grys odchrząknął i rzekł coś o spóźnieniu, a potem wyszedł.Matylda nie lubiła zostawać sama w domu. Usiadła się przy zapalonej świecy w swoim pokoju i wzięła do ręki ulubionego Wertera. Czytała i czytała aż zapomniała o całym złym świecie. Minęło kilka godzin, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Była o tyle zdziwiona iż wiedziała, że Grys miał dzisiaj spać z Beatą w mieszkaniu w innej dzielnicy, by nie wzbudzać podejrzeń. Gdy o tym myślała, czuła ukłucie w sercu, jednak nie było ono na tyle mocne, aby się tym przejęła. Wystraszyła się jednak przeszywającego ciszę dźwięku, który rozległał się w jej domu po godzinie policyjnej. To mogło oznaczać tylko jedno. Weszła do pokoju współlokatora mając nadzieję, że chłopak dostał inną broń na akcję i jego własna leży pod białą poduszką na łóżku. Swojej własnej nie miała. Gdy poczuła twardą stal, ucieszyła się jak nigdy. Dopiero po chwili otrzeźwiała, że przecież za drzwiami stoi patrol gestapo i ta broń może nie wystarczyć. W między czasie ktoś zapukał po raz kolejny. Mika podeszła do wejścia. Odbezpieczyła broń i przekręciła zamek. Otworzyła powoli drzwi i zobaczyła wchodzącą postać. Szczupłe nogi, długie ręce, wychudzony tors, mocno zaznaczone kości policzkowe, brązowe włosy. I oczy. Jej piękne, zielone oczy.
- Hans, co ty tutaj robisz? - wykrzyknęła przytulając chłopaka do siebie. Nie widziała go od ślubu siostry, a tam również ich spotkanie nie było długie. - Jest grubo po godzinie policyjnej, gdyby Niemcy cię złapali...
- Nie złapali. - krótko uciął Hans.
Był jakiś obcy tego wieczora. Zamyślony i nieobecny.
- Tak dobrze, że przyszedłeś, jestem sama...
- Wiem. - znowu jej przerwał.
- Skąd wiesz?
- Beata mi powiedziała datę akcji. - odparł. - Powiedziała też, że mam się tobą zaopiekować.
Matylda pomyślała o tej niewinnej, dziewczęcej twarzyczce. Była zazdrosna. Beata była o nią zazdrosna. Ona kochała Grysa i chciała go mieć dla siebie. Dziewczyna nie umiała uwierzyć w swoje odkrycie.
- Wiesz, ja już tak nie mogę... - zaczął Hans, a następnie ją pocałował.
Całował ją głęboko, namiętnie, tak jakby jutro nie było pewne. Myśli Matyldy natomiast były skierowane na zupełnie inne tory. Oddawała pocałunki z taką samą fascynacją, jak chłopak, jednak cały czas próbowała sobie przypomnieć choćby momenty, które potwierdzałyby jej teorię. Rzeczywiście, kiedy tak o tym myślała, widziała wzrok Beaty, pełen życzliwości i przyjaźni, ale nie pomyślałaby nigdy, że ta dziewczyna darzy uczuciem blondyna.W tym samym czasie Hans powoli szedł z Matyldą do jej sypialni, a gdy już się tam znalazł, przyparł ją do ściany i jego usta zaczęły schodzić niżej na szyję dziewczyny.
- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, Eliso.
Myślała wtedy o podstępie Beaty, jak nakłoniła Niemca do wizyty, kiedy ona akurat była sama w domu. Ciekawiło ją, co w tym momencie robi Grys. Czy są jeszcze w teatrze, czy może w ich prowizorycznym mieszkaniu. Dopiero kiedy ich usta znowu się zetknęły, doszły do niej słowa Hansa.
- Przepraszam, co?
- Słucham?
- Nazwałeś mnie Elisą.
Nie patrzył jej w oczy. Jego wzrok był pusty i błądził po całym pokoju.
- To niemożliwe... niemożliwe... ja nigdy... nie...
Nie umiał splecić zdania. Matylda nie wiedziała, co się dzieje. Nigdy nie widziała chłopaka w takim stanie.
- Hans!
Niemiec odwrócił się tylko i otworzył drzwi.
- Hans! - krzyknęła ponownie. - Godzina policyjna!
Spojrzał na nią po raz ostatni, pokręcił głowią i ruszył przed siebie, zostawiając ją, tak jak kiedyś ona zostawiła jego.
CZYTASZ
Morowe Panny
Historical FictionHistoria kilku odważnych, młodych ludzi, dla których ojczyzna i honor znaczyły więcej niż śmierć. Miała wszystko: rodzinę, przyjaciół, dobrą szkołę. Wojna zabrała to, co dało jej życie. Ale nie zabrało nadziei i marzeń o lepszym jutrze. W czasie o...