11

688 38 3
                                    

Nie wiem ile czasu minęło kiedy obudziłem się przywiązany do krzesła. Naprzeciwko mnie siedziała Gayle, która miała spuszczoną głowę. Przyjrzałem się jej uważnie i dopiero teraz zobaczyłem co zrobił jej Elliott. Byłem temu wszystkiemu winny. Moja przeszłość po raz kolejny sprawiła, że była w najgorszym niebezpieczeństwie. Zawsze miałem kolejny plan, lecz teraz nie wiedziałem co robić. Wpadłem w błędne koło.

-Rich..

Podniosła powoli głowę. Jej twarz pokrywały siniaki, zaschnięta krew. Wyglądała makabrycznie i to przeze mnie.

-Przepraszam. Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby Cię uratować.

Po twarzy brunetki przebiegł cień uśmiechu.

-Kocham Cię.

Jej głos był osłabiony tak jak jej ciało. Wyczułem w tym wyznaniu nutę pożegnania.

-Nie żegnaj się, rozumiesz? Ty i Hope będziecie bezpieczne.

-Richard. Jesteś moją prawdziwą miłością. Wiem, że możemy nie przeżyć dzisiejszego dnia, lecz umierać przy Tobie z myślą, że nasze dziecko jest bezpieczne sprawia, że nie boję się zamknąć oczu na zawsze.

Drzwi do pomieszczenia, w którym przebywałem z nią, otworzyły się. Zobaczyłem jego postać. Na jego twarzy znajdowały się siniaki, rany, które zrobiłem w ataku szału.

-Nareszcie możemy porozmawiać w takim gronie.

Podszedł do Gayle i pociągnął ją za brodę tak, że patrzyła prosto w jego oczy.

-Muszę przyznać, że sprawianie Ci bólu nie sprawia mi radości. Jesteś bardzo podobna do mojej Sandy.

-Elliott to sprawa między mną a Tobą. Nie mieszajmy w to wszystko Gayle, która jest niewinna.

Spojrzał w moją stronę. Na jego ustach pojawił się uśmiech triumfu. Cieszyło go, że proszę go o darowanie życia. Chłopak zajął miejsce na krześle, która stało pomiędzy mną i dziewczyną. Twarz schował w dłoniach i przez jakiś czas milczał.

-Odebrałeś mi ją - powiedział przerywając ciszę - odebrałeś wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Czekałem 10 lat, żeby się zemścić na Tobie. Przez cały ten czas obserwowałem Cię i czekałem na moment kiedy pokochasz kogoś tak samo mocno jak kochałem Sandy. Teraz nadeszła ta chwila. Śmieszy mnie fakt, że Ona - wskazał na Gay - jest cholernie podobna do mojej narzeczonej. Wiesz dlaczego pozwalam żyć twojemu dziecku? Bo nie jestem taki jak ty! Nie jestem potworem, który odbiera życie niewinnej osóbce!

Mężczyzna wyjął pistolet za paska ciemnych spodni. Trzymał go w dłoni i wpatrywał się w niego. Broń odbijała światło padające z lampy.

-Gayle jest także niewinną osobą.

Starałem się przemówić do jego człowieczeństwa. Wiedziałem, że to co zrobiłem jego rodzinie sprawiło, że Elliott stał się mordercą. Chciał zabójstwami zaciszyć ból starty.

-Jej zbrodnią jest to, że kocha potwora jakim jesteś przez co jest skażona twoją przeszłością. Zabijając ją uwolnie ją od problemów twojego życia. Powiedz mi Richard, ile osób zabiłeś w swoim życiu? Ile osób szuka zemsty za to, że zburzyłeś ich świat?

Miał rację. Moja obecność w życiu Gayle sprowadziła na nią kłopoty, lecz nie mogłem pozwolić, żeby umarła na moich oczach. Była młoda, a nasze dziecko nie mogło zostać sierotą, która przez całe swoje życie będzie się zastanawiać kim byli jej rodzice. Czy ją kochali czy chcieli dla niej wszystkiego co najlepsze.

-Zabij mnie - powiedziałem pewnie. Gayle spojrzała na mnie i zaczęła płakać - jeśli będę martwy to będzie bezpieczna.

Nasza rozmowa została przerwana przez pukanie do stalowych drzwi, które wcześniej otworzył El.

Pamiętasz mnie? cz.II[Completed]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz