16

614 31 1
                                    


Richard

Kiedy Gayle została zabrana na odział położniczy zostałem w poczekalni gdzie po krótkiej chwili pojawiła się Katy i Adamem wraz z moją córką. Dziewczynka od razu wpadła w moje ramiona, mocno do siebie przytulając. Miała już prawie cztery latka i z dni na dzień rozumiała coraz bardziej wszystko co działo się wokół niej. Wiedziała, że mama jest chora, lecz nie znała powodu i nie wiedziała w jak ciężkim jest stanie.

-Kiedy będę mieć braciszka? - zapytała patrząc mi prosto w oczy z wielkim uśmiechem. 

Od czasu mojego pojawienia się w jej życiu, Hope zmieniła się. Potrafiła prowadzić ładną rozmowę, a jej charakter coraz bardziej się kształtował. Była uparta i lubiła postanawiać na swoim, lecz poza tym była radosnym i grzecznym dzieckiem. 

-Pewnie już niedługo - odpowiedziałem, a mała zaczęła cieszyć się i biegać wokół moich nóg. 

Dziewczynka poszła z Katy do pokoju zabaw, a ja zostałem sam na sam z przyjacielem. 

-Dziękuję, że zostaliście z Hope - powiedziałem zajmując miejsce na twardym, szpitalnym krześle obok Adama.

-To dla nas żaden problem, chcemy wam pomóc jak tylko to możliwe - odpowiedział posyłając mi uśmiech. 

Przez większą część ciąży Gayle przebywała w szpitalu, a ja nie potrafiłem zostawić jej tutaj samej. Bałem się, że jeżeli wyjdę na chwilę to może coś się stać. Hope była pod opieką dziadków lub Adama i Katy, a także odwiedzała bardzo często mamę. Gayle nie chciała, żeby nasza córka musiała to wszystko oglądać. Nie pokazywała po sobie złego samopoczucia czy tego jak bardzo źle się czuła. Nie chciała ukazać przed dziewczynką, że jej stan jest coraz bardziej krytyczny. Była wciąż tą samą wesołą i dobrą matką jak wcześniej. Bawiła się z małą, ganiała się z nią po szpitalnych korytarzach, mimo, że lekarz zabronił jej przemęczać się. Chciała żyć tak jak wcześniej, chociaż wszystko się obróciło do góry nogami. 

Moje rozmyślania przerwała kobieta w ubraniu pielęgniarki, która pojawiła się w progu poczekalni. Jej wzrok spoczął na mnie w przyjacielu. Kobieta ruszyła w naszą stronę i stając przed nami, powiedziała:

-Który z Panów to Richard Wilde?

-To ja - stanąłem przed pielęgniarką, a ta posłała mi przyjazny uśmiech - Pani Wilde oraz wasz synek chcą zobaczyć Pana oraz Hope. 

Zacząłem się cieszyć jak głupi. W tempie błyskawicy pobiegłem po dziewczynkę i ruszyłem za kobietą, która prowadziła mnie przez korytarze do mojej żony i dziecka.

Kiedy wszedłem do odpowiedniego pomieszczenia, zobaczyłem brunetkę, która trzymała na rękach małe zawiniątko. Hope wyrwała się z moich ramion i pobiegła do Gayle, wdrapując się na jej łóżko. 

-Chcę Go zobaczyć! - pisnęła radośnie. 

Stanąłem przy łóżku dziewczyny, a ta odchyliła delikatnie kocyk, który okrywał maleńkie ciałko mojego syna. Kiedy spojrzałem na mała, zarumienioną twarz czułem jak nogi się pode mną uginają. 

-Jest taki malutki! - dziewczynka cieszyła się, a ja nie potrafiłem wymówić ani słowa. 

-Chcesz go potrzymać? 

Głos żony przywrócił moją świadomość. 

-A jeżeli go skrzywdzę? Ja nie..

Dziewczyna uśmiechnęła się widząc moje zmieszanie oraz strach przed trzymaniem własnego dziecka. 

Pamiętasz mnie? cz.II[Completed]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz