17

951 44 16
                                    

(Od autorki:Włączcie piosenki)

Ciemność, strach..

Paraliżujuący ból..

Płacz dziecka, krzyk mężczyzny..

Ból, rozrywający klatkę piersiową..

Metaliczny smak w ustach..

Krew..

Starałam się przywołać ostatnie wspomnienia, lecz dostałam tylko urywki, które były podpowiedzią. Mój stan musiał się pogorszyć, a jedyne czego się obawiałam to to, że Richard nie poradzi sobie z naszymy dziećmi. Pragnęłam życ dla nich, lecz im bardziej tego pożądałam, tym bardziej musiałam walczyć, a na nieustanną walkę zaczynało brakować mi sił. Wiedziałam, że nie mogę się poddać, ale w głebi serca czułam, że moja walka jest skazana na porażkę.

Skupiłam całą swoją siłę, żeby otworzyć oczy. Po kilku próbach udało mi się, lecz od razu wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Jasne światło poraziło moje oczy przez co miałam ciemne plamy przed oczami, które zniknęły po krótkim czasie.

Mój wzrok powędrował na moją dłoń, w której poczułam ciepło. Widząc śpiącego Richarda, który opierał się moją dłoń zapragnęłam widzieć częściej ten widok. Błekitne oczy, w których byłam zakochana były skryte pod powiekami, otoczonymi przed długie, ciemne rzęsy. Włosy w całkowitym nieładzie spadały na moją dłoń i mimo, że wiedziałam, że nie są świeżo umyte oraz zbyt długie to i tak byłam pod wrażeniem tego widoku. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko starłam drugą, wolną dłonią. Chłopak poruszył się , a po chwili jego zaspane spojrzenie powędrowało wprost na mnie.

-Dzień dobry - powiedział posyłając mi uśmiech - Długo Cię nie było.

Rich wstał z swojego miejsca i pochylając się nade mną złożył delikatny pocałuenk na moich spierzchniętych wargach.

-Podasz mi szlankę wody? - zapytałam czując ogromną suchość w gardle, która przypominała maleńkie ziarenka piasku, które przez podmuch wiatru utknęły w ustach.

Mężczyzna bez słowa podał mi butelkę wody, którą wypiłam energicznie.

-Ile spałam?

-Cztery dni - powiedział, a na jego wargach pojawił się grymas smutku -Lekarze postanowili, że za jak się obudzisz to musisz przejść chemioterapię, a następnie przeszczep.

W tonie męża słyszałam strach, ale też nadzieję. Wierzył, że lekarze zrobią wszystko, żeby mnie uratować i coraz częściej zazdrościłam mu tej nadzieji. Richard zakładał z góry, że cała operacja pójdzie pomyślnie, a przeszczep bez żadnego problemu się przyjmie. Ja coraz częściej zakładałam możliwość, że coś pójdzie nie tak.

-Gayle? - powiedział chłopak uważnie wpatrując się we mnie. Jego ręka powędrowała do kieszeni ciemnych jeansów, z której po chwili wyciągnął cztery koperty.

Przez moje ciało przeszedł dreszcz wstydu oraz strachu.

-Ja..

-Zrozum, że nie umrzesz. Nie pozwolę, żeby cokolwiek mi Ciebie odebrało. Będziemy walczyć i wygramy, ponieważ tacy jesteśmy. Walczymy do ostatniej chwili i mimo, że czasem mamy wrażenie, że już nie ma innego wyjścia to my zawsze znajdziemy drogę, rozumiesz? - na policzkach mężczyzny pojawiły się łzy, które chciałam zetrzeć , lecz byłam zbyt daleko i zbyt osłabiona, żeby wstać i to zrobić.

-Chciałam się ubezpieczyć..

-Pisząc listy pożegnalne?! - w jego głosie pobrzmiewała frustacja i gniew - To wygląda jakbyś chciała się poddać - powiedział już nieco spokojniej.

Pamiętasz mnie? cz.II[Completed]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz