Rozdział 11

5.9K 767 199
                                    

Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy!






Krzyk rozdarł gardło Kate, kiedy zeszła w środku nocy po szklankę wody. Była tak spragniona od tych wzrostowych temperatur w ostatnich dniach, że nie mogła zasnąć. Będąc blisko kuchni w zupełnych ciemnościach, ponieważ nauczyła się położenia mebli, by w przyszłości zminimalizować prawdopodobieństwo zabicia się i dlatego, że brała pod uwagę obecność innych domowników, których światło mogło obudzić, kiedy będzie się tak skradać, nie spodziewała się ataku.

Andrea wskoczyła na nią bez żadnych hamulców i niemal zdjęła, rzucając na kuchenną podłogę. Nastąpiło zamieszanie i nastała jasność, za którą był odpowiedzialny patrzący na nie z konsternacją Lennard.

Szczerze jakoś ją to nie obeszło, skupiona na gniewie palącym żołądek i oddychaniu.

— Widzisz Lenny? Tak to się robi!

— Co takiego, jeśli można wiedzieć? — Kate zasyczała, wyswabadzając się z uścisku i starając się opanować dyszenie.

— Nie mam z tym nic wspólnego. — Blondyn szybko zapewnił, unosząc swobodnie dłonie w obronnym geście. — Chciała cię wystraszyć, żebyś pokazała to i owo.

— Musisz nauczyć się kontrolować tę rzecz. — Andrea wskazała na wyciągnięte szpony. — Niekiedy może się to okazać bardzo przydatne.

Kate nie spuszczała wzroku z kobiety, by dokładnie pokazać jej, co o tym sądzi.

— Wolę słowne rozstrzyganie konfliktów. Nie uznaję przemocy.

— Ciekawe. — W odpowiedzi Andrea skrzyżowała ramiona i zrobiła luzacką pozę. — Kot w tobie ma najwyraźniej inne zdanie.

— Kot we mnie? — spytała powątpiewająco, kierując uwagę na Lennarda, skoro z ich dwójki wydawał się bardziej racjonalny.

— Nawet nie staram się podążać za tokiem jej rozumowania — stwierdził leniwie. — To kompletna wariatka.

— Sam jesteś wariat. — Żachnęła się doszczętnie obruszona.

— Wariatka do kwadratu.

— Wariat do sześcianu.

— Wariatka do...

— O BOŻE! — Kate miała tego dość. — Jesteście...

Nie bądź krytyczna. Nie bądź krytyczna.

— No jaka, siostrzyczko? — Andrea zbliżyła się do niej prowokacyjnie, a Kate nie cofnęła się nagle, jakby to zrobiła jeszcze kilka tygodni temu. — Nie krępuj się, powiedz.

Niektóre rzeczy jednak pozostawały takie same, bez względu na czas.

Zamknęła usta, sprzeciwiając się powiedzieć coś niemiłego. W sprawie fotografii nie miała takich oporów, ale jawne ocenianie czyjegoś zachowania, nieważne jak głupiego wciąż wydawało się karygodne w jej opinii i świadczyło o zbytnim spoufaleniu.

Stanowczo za prędko na takie akcje.




***



Saga o zmiennych: W pułapce zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz