Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy!
Krzyk rozdarł gardło Kate, kiedy zeszła w środku nocy po szklankę wody. Była tak spragniona od tych wzrostowych temperatur w ostatnich dniach, że nie mogła zasnąć. Będąc blisko kuchni w zupełnych ciemnościach, ponieważ nauczyła się położenia mebli, by w przyszłości zminimalizować prawdopodobieństwo zabicia się i dlatego, że brała pod uwagę obecność innych domowników, których światło mogło obudzić, kiedy będzie się tak skradać, nie spodziewała się ataku.
Andrea wskoczyła na nią bez żadnych hamulców i niemal zdjęła, rzucając na kuchenną podłogę. Nastąpiło zamieszanie i nastała jasność, za którą był odpowiedzialny patrzący na nie z konsternacją Lennard.
Szczerze jakoś ją to nie obeszło, skupiona na gniewie palącym żołądek i oddychaniu.
— Widzisz Lenny? Tak to się robi!
— Co takiego, jeśli można wiedzieć? — Kate zasyczała, wyswabadzając się z uścisku i starając się opanować dyszenie.
— Nie mam z tym nic wspólnego. — Blondyn szybko zapewnił, unosząc swobodnie dłonie w obronnym geście. — Chciała cię wystraszyć, żebyś pokazała to i owo.
— Musisz nauczyć się kontrolować tę rzecz. — Andrea wskazała na wyciągnięte szpony. — Niekiedy może się to okazać bardzo przydatne.
Kate nie spuszczała wzroku z kobiety, by dokładnie pokazać jej, co o tym sądzi.
— Wolę słowne rozstrzyganie konfliktów. Nie uznaję przemocy.
— Ciekawe. — W odpowiedzi Andrea skrzyżowała ramiona i zrobiła luzacką pozę. — Kot w tobie ma najwyraźniej inne zdanie.
— Kot we mnie? — spytała powątpiewająco, kierując uwagę na Lennarda, skoro z ich dwójki wydawał się bardziej racjonalny.
— Nawet nie staram się podążać za tokiem jej rozumowania — stwierdził leniwie. — To kompletna wariatka.
— Sam jesteś wariat. — Żachnęła się doszczętnie obruszona.
— Wariatka do kwadratu.
— Wariat do sześcianu.
— Wariatka do...
— O BOŻE! — Kate miała tego dość. — Jesteście...
Nie bądź krytyczna. Nie bądź krytyczna.
— No jaka, siostrzyczko? — Andrea zbliżyła się do niej prowokacyjnie, a Kate nie cofnęła się nagle, jakby to zrobiła jeszcze kilka tygodni temu. — Nie krępuj się, powiedz.
Niektóre rzeczy jednak pozostawały takie same, bez względu na czas.
Zamknęła usta, sprzeciwiając się powiedzieć coś niemiłego. W sprawie fotografii nie miała takich oporów, ale jawne ocenianie czyjegoś zachowania, nieważne jak głupiego wciąż wydawało się karygodne w jej opinii i świadczyło o zbytnim spoufaleniu.
Stanowczo za prędko na takie akcje.
***
CZYTASZ
Saga o zmiennych: W pułapce zmysłów
WerewolfKaytlin większość życia była samotna, udając kogoś, kim nie była. Zbyt wiele kłamstw opowiadała innym, ale największą zbrodnię czyniła samej sobie. Znudzona życiem i pragnieniem odmiany przyjeżdża do Austin - miasta zmiennokształtnych, gdzie poznaje...