Rozdział 20

5.5K 575 349
                                    


MOŻE BYĆ WIĘKSZY BAŁAGAN NIŻ ZWYKLE, ZA CO Z GÓRY PRZEPRASZAM 






– Cześć, koleś. – Dion wkroczył późnym popołudniem dziarsko do domu Neila. – Mam dobrą wiadomość.

Przyglądając mu się dokładnie, wyłączył odkurzacz.

– Wyprowadzasz się?

– Coś znacznie lepszego.

– Wyprowadzasz się na zawsze?

Dion pogroził mu żartobliwie palcem.

– Nie kochanie. Nie na zawsze i nie na teraz.

– Poczekaj – Neil przeleciał z rurą ostatnich kilka metrów podłogi. Po dwóch minutach wrzucił odkurzacz do schowka i podszedł do wilka. – Dobra, streszczaj się. Zaraz mam spotkanie służbowe i właśnie wychodziłem.

– Pamiętasz, że wysyłałem płytę z moją składanką do jednej z tych wielkich wytwórni?

– Nie, bo nic takiego nie mówiłeś.

– Serio...? – Zielone mrugnięcie zaskoczenia. – Pamiętam, jak siedzieliśmy w kuchni, kiedy mama piekła czekoladowe babeczki... – Zawiesiwszy głos, jego wielka głowa przekrzywiła się w psim zaskoczeniu. – Jesteś pewny?

– Jak tego, że łatwo się rozpraszasz.

Dion odchrząknął.

– No cóż, może zamierzałem ci powiedzieć, ale te babeczki...

– Wszystko jasne.

– W każdym razie – kontynuował bez skrępowania – będą chcieli ze mną współpracować. Jutro mam spotkanie, żeby dograć z nimi szczegóły kontraktu. Nareszcie wszystko idzie w dobrym kierunku i chyba nie będę musiał więcej zajmować miejsca u Gordona.

Zadowolony z siebie zanucił pod nosem zwycięską pieśń i puścił mu oko.

– Więc będziesz mógł się wyprowadzić.

– Ty weź już przestań z tą wyprowadzką!

Godzinę później Neil zjawił się w siedzibie Rady. Po drodze spotkał kilka znajomych twarzy, lecz nie zatrzymywał się, żeby przywitać kogokolwiek. Nie lubił się spóźniać, a rozmowa z Dionem zajęła mu więcej czasu, niż sądził, a w której wymusił na przyjacielu obietnicę, że zacznie szukać dla siebie jakiegoś lokum.

Zapukał do drzwi i natychmiast wszedł, słysząc pozbawiony delikatności głos Zity. Czujnie prześledził otoczenie, nikomu nie ufając. W środku oprócz kobiety znajdowały się jeszcze cztery osoby. Mężczyzna nieruchomo podpierający prawą ścianę był tygrysem. Rude włosy z białymi i czarnymi akcentami opadały nisko na czoło, niemal przysłaniając zielone zblazowane oczy lustrujące Neila. Zita siedziała na końcu długiego jodłowego stołu położonego w centrum pomieszczenia, pilnie coś przeglądając w laptopie przed nią. Po prawej stronie stołu znajdował się Lennard Penman, a po lewej dwójka identycznie wyglądających bliźniaków o jasnych spojrzeniach i włosach. Ci ostatni byli wilkami, co przyjął z niejaką ulgą. Nie musiał się martwić, że zaczną działać na własną rękę. Z kotami nigdy nic nie było wiadome.

– Panowie, pozwólcie, że przedstawię. To jest Neil Kinder, nasz nowy nabytek w zespole.

Nabytek...

Saga o zmiennych: W pułapce zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz