Rozdział 21

4.1K 523 152
                                    

Informujcie o błędach.

Nie pogniewam się, gdy dacie gwiazdkę.

Komentujcie.




ZAPRASZAM!






 Młoda kobieta od ponad dziesięciu minut jadąca z nim samochodem, a której zaoferował przejażdżkę oraz swoją skórzaną kurtkę – ponieważ świat wciąż nie był tak postępowy, żeby swobodnie pozwalać ludziom na przechadzanie się po ulicy zupełnie nago – milczała przez cały ten czas, najwyraźniej nie zamierzając przerwać ciszy. Jej wzrok powoli melancholijnie przesuwał się po mijanych obiektach, lecz niczego nie dostrzegał. Martwy i zamyślony. Jedynie głębokie dramatyczne wzdychanie, jakby ciężar problemów całego świata leżał na jej barkach, było jednym dowodem, że fizycznie znajdowała się w zamkniętym pomieszczeniu wraz z nim... Oraz dojrzały zapach wiśni, przypraw i wody, połączone z alkoholem. Bardzo kusząca mieszanka, po odjęciu tego ostatniego z równania.

Teraz, krople cieczy spływały z długich grubych włosów na skórę jego fotela. Trudno. Musiała mieć swoje powody, by być w takim stanie. Nie pytał, nawet jeżeli niezmiernie go korciło. Wiedział, że źle przyjęłaby wścibstwo. Odkąd zaprowadził ją do swojego samochodu była blisko rozpadu. 

Chciał sprawić więc, by się rozluźniła, lecz szybko się przekonał, że nie jest to wcale takie proste. Nie wykazywała żadnych oznak, że zamierza poruszyć temat. Otaczający ją marazm sprawiał, że powoli to całe przygnębienie zaczynało udzielać się również jemu, paląc podstawy planu o jakiejkolwiek ingerencji. Twarda nieporuszona ściana.

Nigdy wcześniej nie spotkał kogoś, kto po raz pierwszy doświadczał przemiany w tak późnym wieku. Wyobrażenie sobie jak to jest, nie mieściło się w granicach jego pojmowania. A próbował.

Chociaż wyczucie różnicy między nią a pełnokrwistym zmiennym było niemożliwe, niemal od razu założył, że prawdopodobnie jest hybrydą. Miało to w sobie więcej sensu. Wszakże jego rodzaj przechodził przez ten proces już od najmłodszych lat. A kiedy dojrzewali, zwierzę w nich również. Przez co często dochodziło do nieplanowanych przemian w burzy szalejących hormonów. Ona zaś była za stara, by to się działo akurat teraz.

— Dziękuję. – Zachrypnięty głos wyrwał go z rozmyślań. Nareszcie! – Naprawdę nie wiem, jak do tego doszło.

– Kochanie, nic się nie stało. – Russel zniżyły głos do romantycznego pomruku. – Uwielbiam ratować damy z opresji.

– Eee... spoko. – Nerwowo przegryzła wargę. – Mogę skorzystać z telefonu?

– Jasne – rzucił mimochodem i sięgnął do schowka, żeby podać jej urządzenie.

– Blokada. – Wkrótce wychrypiała i jej niebiesko-złote oczy wbiły się z wahaniem w niego.

Zabrał więc telefon i maznął po ekranie.

Po chwili już dzwoniła.

– Tak, ktoś mnie właśnie odwozi. – Zerknęła niepewnie w jego kierunku, na co się uśmiechnął.

Słyszał absolutnie wszystko.

– Russell – szepnął cwaniacko i mrugnął. – Mam na imię Russell.

Saga o zmiennych: W pułapce zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz