NASTĘPNY ROZDZIAŁ 15/16 grudnia 2018r.
Jak zwykle nie mogę się doczekać Waszych opinii i mam nadzieję, że rozdział 14 się spodoba, pomimo pewnych jeszcze niedociągnięć.
Życzę miłej lektury!!!
Migrena. Jedno z wielu dolegliwości dopadających nieszczęśników następnego dnia po zakrapianej olbrzymią ilością alkoholu nocy. I choć Kate nie bawiła się poprzedniej tak dobrze, jakby wskazywał bezlitosny ból głowy i rewolucje w żołądku, miała wszystkie objawy typowego imprezowicza po szalonej zabawie. Niefortunnie, bawiła się fatalnie, stąd ta utrata kontroli nad drinkami... no i Sashę. Podstępna podżegaczka.
A dziś rano Kate nawet nie mogła tego odespać, by poczuć się jak żywa istota operująca podstawowymi funkcjami. Nim zdążyła skojarzyć i poskładać fakty w jedną spójną i logiczną całość, żeby móc odpowiednio zareagować, zastała bezceremonialnie wywleczona z domu i wrzucona do taksówki przez jakieś kobiety, które widziała pierwszy raz na oczy.
No dobra, to nie była do końca prawda. Owszem, mignęły jej na wieczorze panieńskim, a ich imiona brzmiały jakoś... Mandy? Molly? Sally? A może Nora. Nie miała bladego pojęcia. Co więcej, istniała szansa, że tych kilka kobiet, nie do końca musiało koniecznie oznaczać liczbę mnogą. Kilka wydawało się bardzo do siebie podobnych.
Nieważne. W obliczu tego, co ją czekało, to coś kompletnie nieistotnego. Pragnęła się zatopić w kołdrze i przespać resztę dnia wygodnie i w cieple. Nawet gdyby te durne psy postanowiłyby położyć się obok niej, pozostałaby nieruchomo jak trup nieboszczyk.
Zamiast tego pięknego obrazu czystego komfortu wcielonego w rzeczywistość, stanął przed nią widok cokolwiek inny i nawet w jednej setnej nie tak przyjemny. Nie z jej roztrzęsioną matką. Może w innej sytuacji, bardziej trzeźwej nawet by się zaśmiała ze sposobu, w jaki kobieta chodziła skręcona w kółko, jakby czekała na swoją kolej w toalecie.
Dziś Kate nie miała ochoty się śmiać. Walcząc z mdłościami i narzekającą naturą o poranku, dała się porwać w ramiona filigranowej Jules.
– Och, Boże! Kate, to straszne!
Nieee... Chyba nie wyglądam tak strasznie.
Krzywiąc się, zamknęła oczy. To wszystkie światła działały jej na nerwy.
– Kate, czy ty śpisz?
– Co? – Nieprzytomnie stęknęła, błądząc po zgromadzonych ludziach w salonie jej matki. Rozejrzała się niewyraźnie po twarzach. Wiele par oczu wlepiało się w nią, jakby miała dokonać jakiegoś rodzaju cudu. Lekkie szturchnięcie wymusiło odpowiedź. – Jasne, że nie. Co mówiłaś?
– Powiedziałam, że twój ojciec zaginął. Nie wiem, co mam robić.
Zaraz tam ojciec... bardziej dawca spermy, czy jakoś tak.
– Może się przestraszył. – Ryzykownie zażartowała.
– Nie bądź niemądra, kochanie. Coś musiało mu się stać. A to nie wszystko. Nie uwierzysz, co się...
No i się zaczęło. Krew pulsująca w skroniach. Ciemność i wyblakły głos Jules przedostawał się niepożądanie do jej świadomości. Ten bełkot docierał fragmentami, gubiąc gdzieś po drodze cały sens.
CZYTASZ
Saga o zmiennych: W pułapce zmysłów
WerewolfKaytlin większość życia była samotna, udając kogoś, kim nie była. Zbyt wiele kłamstw opowiadała innym, ale największą zbrodnię czyniła samej sobie. Znudzona życiem i pragnieniem odmiany przyjeżdża do Austin - miasta zmiennokształtnych, gdzie poznaje...