Rozdział 40

4.6K 322 120
                                    

WAŻNE INFORMACJE NA DOLE!!!

Jeśli macie siłę i cierpliwość, wytykajcie błędy. 100% coś nie będzie tu grało. Napisałam w połowie śpiąc.





Przygotowany na rutynowe badania, czekał znużony, wpatrując się w umieszczone w rogu urządzenie służące do oglądania jego poczynań. Kamery były obecne w jego życiu już od wczesnych lat. Nigdy jednak nie zdołał się do nich przyzwyczaić. Świadomość, że czyjeś oczy badawczo oceniają go w każdej sekundzie jego żałosnej egzystencji, rozpalała nienawiść i frustrację, gdyż przypominała o własnej niemocy.

Gapił się tam, mając nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu osoby po drugiej stronie odczują to, czego doświadczał on sam. Drobny i jedyny bunt, na jaki sobie pozwalał.

Wreszcie, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Bezwiednie przesunął wzrokiem po bladych ścianach na człowieka. Widok go zaskoczył. Przedtem przysyłano do niego wyłącznie mężczyzn. Tym razem przyszła ludzka kobieta, na samym wstępie potykając się o własne nogi.

Zacisnął boleśnie szczękę, nieufny wobec zaistniałym okolicznościom.

– Nazywam się Tracy Turner – wychrypiała, a potem odchrząknęła. Emocja na jej twarzy była nietrudna do odczytania. Wstyd i żal.

To niecodzienne zachowanie wobec niego dodatkowo wzmogło jego czujność. Oczy zwęziły się, intensywnie wpatrując się w przybysza.

Wyglądała jakoś... delikatnie. Ośmielił się nawet pomyśleć, że wręcz krucho. Topiła się w o wiele za dużym kitlu poplamionym jakąś brązową substancją, pod który założyła cienki ażurowy sweter. Jej lekko zapadnięta twarz nosiła znaki zmęczenia, co jedynie uwypuklało ludzką kruchość. Zupełnie odmiennie do mężczyzn z jej gatunku. Mieli twardsze rysy, byli więksi i z pewnością silniejsi. Trudniejsi do złamania karku.

Natomiast ona była niesłychanie słaba i sprawiała wrażenie, że bała się nawet własnego cienia.

Co najmniej zaskakujące w obliczu faktów zebranych o 'fartuchach'. Przecież to ludzie za młodu nauczyli go, by nigdy nie okazywać słabości. Czy ich kobiet nie dało się wytrenować do tego, by wydawały się twardsze, niż w istocie są? Jako siedmiolatek był w stanie dać do zrozumienia 'fartuchom', że niczym nie byli w stanie go zranić. Przez doświadczenie wysnuł wniosek, że wówczas udręka trwała krócej. Póki powstrzymywał płacz i błaganie, prędzej się nudzili, dając mu spokój. I od tamtej pory się tego trzymał.

Teraz obserwował w ciszy nerwowe ruchy lekarki. Brak odpowiedzi widocznie ją zmieszał. By tego nie zauważył, zaczęła grzebać coś przy biurku. Prawdopodobnie zapoznawała się teraz z jego metryką.

Szelest papieru docierał do jego uszu, drażniąc przeciągającym się milczeniem. Zwykle byli gadatliwi.

– 02... – wymamrotała do siebie.

Jego imieniem był przypisany numer. Nic innego nie znał. Jakie było jego poprzednie imię, co się stało z jego rodzicami, ani jak tu trafił. Jak trafili pozostali zmienni...

Przypuszczał, że to życie, które wiódł w obiekcie, różniło się od tego na zewnątrz. Gdzieś tam ludzie byli wolni, niezależni i nie musieli poddawać codziennym oględzinom. Wywnioskował to z rozmów, a także z filmów edukacyjnych.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 27, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Saga o zmiennych: W pułapce zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz