Kiedy Alice nie mogła znieść ciszy panującej w jej domu, zarzuciwszy ciepły płaszcz i buty, wyszła na zimne ulice Bergen. Nie mogła przyzwyczaić się do tutejszego chłodnego klimatu, choć wiedziała, że jest nadzwyczaj łagodny jak na miejsce tak bardzo wysunięte na północ. W Norwegii mieszkała już prawie pięć lat, ale wciąż tęskniła za słoneczną Kalifornią. Czuła się tu obca i zupełnie odmienna, przeklinając swój, jak to jej najlepsza przyjaciółka mawiała, słodki, amerykański akcent. Czuła się inna. Nieważne pod jakim względem. Pod każdym względem.
Szła szybko, choć nie miała powodu, by się spieszyć. Planowała wstąpić do sklepu, by kupić coś na osłodzenie tego szarego dnia. Pochłaniając każdy kawałek czekolady, widziała, jak tłuszcz gromadzi się pod jej skórą, ale szybko odsunęła tę myśl, idąc na przód. Wiatr rozwiewał jej płaszcz, więc zapięła go na jeden, duży guzik. Postanowiła przejść przez pobliski park. Był zupełnie opustoszały, a zachodzące słońce odbijało się od tafli wody jeziora, które jeszcze bardziej ochładzało powietrze. Jej buty na niskim słupku rytmicznie stukały o beton, a po chwili usłyszała jeszcze jeden, kojący dźwięk- ciche granie gitary. Zobaczyła siedzącego pod drzewem chłopaka z instrumentem w ręku. Jego długie palce sprawnie trącały struny, które wydawały krótkie dźwięki układające się w nieznaną jej, spokojną balladę. Nieznajomy miał na sobie granatową bluzę z kapturem, który skutecznie ukrywał jego twarz. Kiwał pochyloną głową, w rytm muzyki. Przedzierające się przez chmury, zachodzące słońce odbijało się od zniszczonej gitary, zupełnie jak od tafli jeziora.
Alice przystanęła, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo natarczywie to wyglądało. Ten widok ją rozczulił. Wszystko tego dnia było niezwykle wzruszające. Przynajmniej dla niej. W pewnym momencie dźwięk ustał, a chłopak uniósł głowę. Wtedy ona zobaczyła jego zagubione oczy. Z zawstydzenia włożyła za uszy swoje blond włosy i cicho odchrząknęła.
- Przepraszam, nie chciałam ci przerwać - powiedziała cicho.
Spojrzał na nią spod rzęs, uśmiechając się nieznacznie i poklepał miejsce obok siebie. Popatrzyła na niego trochę sceptycznie i bijąc się z myślami, usiadła pod drzewem, opierając się o jego potężny pień. Nie zważała na to, że prawdopodobnie jej beżowy płaszcz był już upaćkany ziemią.
- Jestem Myles - powiedział, wyciągając w jej stronę dłoń.
- Alice - uśmiechnęła się krzywo, podając rękę nieznajomemu.
Dopiero wtedy zwróciła uwagę na jego bladą twarz pokrytą siniakami.
a/n: Witajcie, kochani :) Mam dla Was nowe opowiadanie, na które pomysł przyszedł mi zupełnie niedawno i niespodziewanie. Tak, a gdy pilnie potrzebowałam pomysłów, moja wena postanowiła zrobić sobie wakacje. No cóż, tak jest zawsze. Szybko wzięłam się za najmniej lubianą przeze mnie część- planowanie, ale szybko porzuciłam tę żmudną robotę i poszłam na żywioł. Mam nadzieję, że do gustu przypadnie Wam klimat, jak i miejsce akcji. Utwór w mediach nie znalazł się tam przypadkowo ;)
CZYTASZ
Know me ✓
Teen FictionNie pamiętam dnia, w którym cię poznałam, więc to zupełnie tak, jakbyśmy nigdy się nie znali, Myles. berry; 2017