Rozdział II

5.8K 387 147
                                    


   Wkładając do koszyka produkty, Alice Wayne myślała o nieznajomym z parku. Nie znała go, a on ją, owszem, więc była pewna, że to jego musiała wczoraj spotkać. Miała też inną teorię. Przecież ten chłopak mógł ją po prostu z kimś pomylić. Brała to pod uwagę, ale nie chciała o tym myśleć, bo to jeszcze bardziej ją dołowało. Wolała być dobrej myśli i tak sobie powtarzała, płacąc w kasie. 

   Do domu dotarła inną drogą. Zdyszana weszła na trzecie piętro budynku i otworzyła drzwi. Szybko odgrzała sobie kupioną lasagne i przebrała się w lepsze ciuchy. Uklękła przy lusterku opartym o podłogę jej pokoju i rozłożyła na kolanach kosmetyki. Gdzieniegdzie nałożyła trochę pudru, według niej, swoje rzadkie brwi delikatnie wypełniła i przeczesała włosy, które jakoś znośnie się ułożyły. Musnęła usta lekko koloryzującą pomadką i zarzuciła płaszcz, wychodząc z domu. 

   Zdążyło się już ściemnić, ale noce w Norwegii były dość jasne. Oglądała się za siebie, idąc ulicami parku, choć była tam zupełnie sama. Naciągnęła na dłonie rękawy kurtki i przystanęła, gdy pod drzewem zobaczyła jego. Siedział niedbale oparty o pień, a światło latarni oświetlało jego sylwetkę. Podeszła bliżej, gdy na nią spojrzał. Na początku wydawał się trochę zbity z tropu, ale potem na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech, od którego zawstydzona Alice spuściła wzrok. Był typem chłopaka, którego nigdy nie widziała. Nie był przystojny w ten sposób, w jaki byli przystojni chłopcy, których znała. Jego twarz była mozaiką ostrych krawędzi, które łagodziły jasne, niesforne włosy. Jedyne, co nie pasowało jej do jego idealnego obrazu twardego chłopaka, to oczy. Jakby doklejone od zupełnie innej osoby. Błyszczące oczy małego chłopca, okryte długimi, o ton ciemniejszymi rzęsami. Myles Larsen był chłopakiem narysowanym tylko ostrymi pociągnięciami ołówka.

   Znów spojrzała na niego dopiero wtedy, gdy poklepał miejsce obok siebie, uśmiechając się, jakby wiedział coś, o czym ona nie miała zielonego pojęcia. Usiadła na ziemi, opierając się o potężny pień. Po prostu coś powiedz, najzwyczajniej w świecie- powtarzała sobie w głowie. Chłopak oparł głowę o korę, wpatrując się w ciemne jezioro. 

- Co tu robisz tak późno? - spytał spontanicznie.

- Chciałam cię przeprosić, że wcześniej się tak zachowałam - powiedziała, siląc się brzmieć wiarygodnie, ale nie czuła ani trochę pewnie. Przecież nie mogła mu po prostu powiedzieć, że przyszła tu, by odzyskać wspomnienia i nawet nie wie, jak mu na imię. 

- To bardzo poważne wykroczenie, kochaniutka - powiedział, w zamyśleniu pocierając brodę. - Mylesa się nie lekceważy.  

Czyli miał na imię Myles. 

- Ale wybaczalne? - zapytała, siląc się na swobodny ton.

- Tak, ale wisisz mi spacer - rzucił, podnosząc się gwałtownie.

Spojrzała, zdziwiona jego porywczością.

Wytarł dżinsy z ziemi, odwracając się do niej profilem. Dopiero wtedy zauważyła kolczyk w jego prawym uchu. 

- Spacer po ciemnym parku, z chłopakiem, którego praktycznie nie znam? - uniosła brew, patrząc na jego szelmowski uśmieszek. 

-Znasz mnie - powiedział niewinnie. - Jestem niebezpieczny niczym złota rybka.

- Słyszałam, że złota rybka zabiła kiedyś dziecko.

- Naprawdę? 

- Nie - skwitowała, gdy wyciągnął w jej stronę dłoń.  - To dziecko zabiło rybkę.

Przyjęła jego ciepłą dłoń, czując, że jej musi być zimna jak lód. 

- Myles Larsen - powiedział, wciąż trzymając jej rękę. 

Know me ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz