1. Witamy w domu

10K 274 126
                                    




           Gdy skończyłam nakładać ostatnią porcję, otrzepałam ręce. Zmarszczyłam czoło zbierając palcem niechcianą kroplę czekoladowej polewy, która znalazła się na krawędzi jednego z talerzy. Dumna spojrzałam na swoje dzieło, a słysząc głosy w jadalni, uśmiechnęłam się szeroko. Zdjęłam przez głowę biały fartuch odwieszając go na stałe miejsce - wieszak przy piekarniku. Zawsze, jak patrzyłam na ten nabazgrany nad nim napis głoszący: „królowa naszej kuchni" polepszał mi się humor. Rozejrzałam się wokoło, zauważając, że promienie słońca próbowały przebić się przez firankę. By im to ułatwić po prostu ją rozsunęłam, dzięki czemu to teraz nie ja, a pomieszczenie "rozweseliło się". Niestety także wtedy moją uwagę przykuła sterta garów w zlewie. Jedyny oraz największy minus gotowania - brud. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, następnie jednak cwanie się uśmiechając. Miałam genialny plan. Szybko zawinęłam talerze i pobiegłam nakarmić bestie.

-Śniadanie! - oznajmiłam. Rozległy się wiwaty oraz okrzyki radości. Gdy tylko mnie zobaczyli, ich oczy jakby zaświeciły.

-Pancakes! - Luke niemal natychmiast wyrwał mi talerz z ręki, na co przewróciłam oczami. Michael za to grzecznie poczekał, co ułatwiło mi podjęcie pewnej decyzji.

-Hayley Hemmings, czy wspominałem już, jak bardzo cię kocham? - zaśmiałam się i ledwo, co postawiłam jedzenie przed jego nosem, on zanurzył w nim widelec. Miałam wrażenie, że gdyby mógł, to wsadziłby w nie całą twarz.

Ja za to grzecznie usiadłam i zabrałam się za kulturalne spożywanie posiłku. Po mojej głowie jednak krążyły miliony myśli. Wzięłam głęboki wdech. Chyba tylko ja tak się stresowałam na dzisiejszy dzień.

-To kiedy ci wasi „kumple" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - tutaj przyjadą?

-Powinni być za jakieś... - Mikey popatrzył na niewidzialny zegarek na swojej ręce, na co zachichotałam. - ...Trzydzieści minut?

Złapałam się za głowę opierając łokcie na blacie stołu. Czerwonowłosy pochylił się i pogładził mnie po ramieniu. Hemmo był zbyt zajęty pancakes'ami. Mój wspaniały, troskliwy braciszek. Chwilami miewałam wrażenie, że bardziej ode mnie, kocha moje jedzenie. Od czasu do czasu chyba powinien się mną przejmować. Tym bardziej, że jest ode mnie o rok starszy. Ocknęłam się, zauważając, że Mike coś do mnie mówi.

-Poza tym, że teraz będziesz gotowała dla pięciu osób, to nie masz się czym martwić... - usłyszałam tylko końcówkę. To całkiem urocze, że próbował mnie pocieszyć. Niestety bezskutecznie.

-Och, dzięki, Mike. Już mi lepiej - prychnęłam podnosząc wzrok i tym samym zauważając, jak Luke wstaje od stołu, zostawiając na nim pusty talerz. - A ty gdzie się wybierasz?

-Pograć w Fifę? - wyszczerzył zęby w niewinnym uśmiechu. Jak małe dziecko, przysięgam.

-Dzisiaj, mój drogi, to ty zmywasz naczynia - jego mina wyrażała czystą rozpacz.

-Tak! Warto było poczekać, aż poda talerz! - Michael uradowany zaprezentował znany nam już taniec radości, a Luke, widocznie wiedząc, że nie ma sensu się sprzeczać, posunął się ociężale do kuchni. Uśmiechnęłam się zwycięsko. Drogie panie, tak właśnie postępuje się z mężczyznami! Choć w sumie mając Liz za matkę, nauczenie się tego, to raczej nic trudnego.

-W podziękowaniu, że nie kazałaś mi zmywać, wezmę to - Michael wskazał na puste naczynie stojące przede mną, zabrał je i powędrował za Lukey'iem. Radosna wstałam, aby znaleźć sobie kolejną rzecz do roboty, której, jak się okazało po paru minutach, nie było. Zrobiłam dosłownie wszystko. Zaczęłam chodzi w te i z powrotem. Przejechałam ręką po twarzy. Jedno było pewne:

Hi Roommate | c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz