29. Nie mogę p o m ó c

3.2K 134 23
                                    


1K wyświetleń. Nie wiem, jak wam dziękować. Nie mam słów. Tym razem bez notki na dole. Czytajcie.


Siedziałam na blacie w kuchni popijając wino z kieliszka. W całym moim domu śmierdziało gównianym jedzeniem, potem i papierosami. Nienawidziłam tego. Na samą myśl o obściskujących się po kątach parach zbierało mi się na wymioty. Byłam zmęczona, zdegustowana i wściekła - czyli połączenie idealne do zajebania się. Westchnęłam głośno. Rzeczą, która wkurzyła mnie chyba najbardziej, był pocałunek Emmy i Ashtona. Miałam ochotę ich od siebie odsunąć, po czym uderzyć ją z plaskacza. Na samą myśl, że go później zostawi, ściskało mi serce. Ash mimo wszystko był moim przyjacielem. Mógł słuchać plotek o mnie, nazywać jak chciał, ale to się nie zmieniło. Kiedy usłyszałam kogoś kaszel, odwróciłam głowę w tamtą stronę. To Calum stał w drzwiach z rękami złożonymi na piersi. Wpatrywał się we mnie z troską, na co posłałam mu lekki uśmiech.

-Co tam? - spytałam, a on podszedł do mnie i ułożył dłonie na moich biodrach. Pokręciłam głową. Dobrze znałam jego zamiary. - Nieee...

-Taaaak - trącił nosem mój policzek, na co, nie mając wyboru, odłożyłam kieliszek i stanęłam na ziemi.

-Nie umiem tańczyć, Cal - mruknęłam, układając jego ręce na ramionach. Przewrócił oczami.

-Jestem tu po to, żeby cię nauczyć - złożył lekki pocałunek na moich ustach, po czym zaczęłam się kiwać razem z nim do rytmu.

-Nie powinnam ci tak ulegać - westchnęłam, mimo to zatapiając się w głębi jego spojrzenia. Na moim ciele pojawiły się ciarki, gdy z głośników zaczęło lecieć "Can't Help Falling In Love" w wykonaniu Haley Reinhart. Kochałam tę piosenkę, a jeszcze bardziej od niej - Caluma. Tak z bliska zapamiętywałam każdy szczegół na jego idealnej twarzy. Męskie rysy. Żółtawa cera. Gęste, czarne brwi dzielące się kolorem z tymi miękkimi włosami. Dwa, małe pieprzyki na prawym policzku, no i na koniec najlepsze - pełne wargi, których miałam okazję zasmakować już tak wiele razy, teraz ułożone w delikatny uśmiech. W takich momentach nie miałam wątpliwości, że jestem w nim zakochana. Wspięłam się na palce, muskając jego usta, moimi.

-For I can't help falling in love with you - zaśpiewałam cicho. Hood przyłożył swoje czoło do mojego.

-Jesteś taka piękna - westchnął, przejeżdżając delikatnie dłonią po moim policzku, a ja poczułam znajome dreszcze. Uśmiechnęłam się szeroko.

-I kto to mówi - prychnęłam, na co chłopak cicho się zaśmiał.

-Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? - pocałował mój nos, który zmarszczyłam.

-Nie mam bladego pojęcia. Jesteś przecież taaakim idiotą.

-Och zamknij się - rozbawiony złączył nasze usta, a ja uśmiechnęłam się przez pocałunek. Natomiast gdy się ode mnie "odczepił", zrobiłam smutną minkę. Zachichotał.

-Muszę skorzystać - puścił do mnie oczko, jakby co najmniej ze mną flirtował, a nie mówił, że potrzebuje iść siku. - Poczekaj tu chwilkę, moja dziewczyno.

-Jeśli ty poczekasz, to ja też - zwilżyłam językiem dolną wargę, na co jeszcze raz mnie szybko cmoknął i pobiegł na górę.

Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, jaki błąd popełniłam, nie idąc tam razem z nim.

-Siostrzyczko! Co tu tak sama siedzisz? - do kuchni wpadł Lucas z ręką zawieszoną na ramieniu Mike'a. Spojrzałam na mojego przyjaciela.

-Jak bardzo się opił? - spytałam szeptem, gdy fioletowowłosy posadził go na krześle.

-Bardzo - Mikey tylko potwierdził moje przypuszczenia. Zaśmiałam się razem z nim, widząc, jak Luke ssie swój kciuk.

Jakim cudem on był ode mnie straszy?

-Jesteście razem? - poruszyłam porozumiewawczo brwiami, dźgając chłopaka łokciem w bok. Zagryzł od środka policzek, drapiąc się po karku.

-W sumie to... Nie wiem. Miałem zamiar jutro z nim o tym porozmawiać - wbił wzrok w podłogę. - Hayley ja... Ja chyba go kocham - wydusił, na co przytuliłam go mocno. Nic mnie tak nie cieszyło, jak szczęście moich przyjaciół. I nie obchodziło mnie, czy to zdanie miało sens. Taka była po prostu prawda.

-A z tobą i Calumem jak? - spytał, widocznie podekscytowany.

-Ugh... W skrócie, czy ze szczegółami?

-W skrócie.

-Chcę uprawiać z nim dużo seksu i mieć setkę dzieci - odparłam, a Mike wybuchnął śmiechem.

-Czyli prawdziwa miłość?

-Nazywaj to jak chcesz - machnęłam obojętnie ręką, sama się śmiejąc. - Pójdę poszukać tego ojca moich bachorów. Chyba dostał sraczki w toalecie.

-Za dużo słodkich pocałunków?

-Żebyś wiedział - westchnęłam, po czym poleciałam poszukać mojego Azjaty.

Z każdym jednak krokiem zbliżającym mnie łazienki, mój uśmiech malał. Słyszałam bowiem dobiegające z niej jęki. Jęki Emmy. Teraz w duchu modliłam się, by Calum wcześniej opuścił do pomieszczenie i może będę hipokrytką, ale cieszyłbym się nawet, gdyby był tam Ashton. Delikatnie uchyliłam drzwi, tym samym łamiąc sobie serce.

Łamiąc je doszczętnie.

Na m i l i o n y małych kawałeczków.

Jego usta dotykały j e j ust.

Jej usta dotykały j e g o ust.

Jego dłonie były ułożone na j e j policzkach.

Jej dłonie były ułożone w j e g o włosach.

Każdego oddechu łapałam się z trudem, a gdy się wycofywałam, miałam wrażenie, jakby mojego nogi ważyły tonę. Nie czułam nic. Mój mózg opanowały myśli tak intensywne, że już zostawiły po sobie głębokie blizny.

Okłamał mnie.

Zdradził mnie.

Okłamał mnie.

Zdradził mnie.

A ja go

k o c h a ł a m.

Przed oczami miałam czarno. Moje ciało prowadziło się samo. Patrzyłam jak przez mgłę.

Listy.

Walizka.

Tłum ludzi.

Powietrze.

Bieg.

Upadek.

Dom.

Mama.

Łzy.

Dużo łez.

Zbyt dużo łez.

Ciemność.

S P A D A M.

Hi Roommate | c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz