UWAGA! Ważna notka pod rozdziałem!*Michael*
Gdy usłyszałem prośbę Emmy o zagranie, zdecydowanie byłem za. Nie dość, że sprawiało mi to przyjemność, to jeszcze w ten sposób mogłem odwrócić swoją uwagę od Luke'a, który od kilku dni nadmiernie mnie przytulał, puszczał oczka, flirtował ze mną i nazywał "kotkiem". Nie, żeby mi to specjalnie przeszkadzało, ale po prostu nie mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o tym chłopaku. Ostatnio powiedział przecież Hayley, że jest zakochany. Dlaczego więc robił mi nadzieję? Skręcało mi żołądek na samą myśl o tym, że mógł sobie po prostu ze mnie żartować... Ale pewnie tak było. W tej sytuacji nie wierzyłem w żaden dobry scenariusz.
-Co powiecie na Voodoo Doll? - spytał z widoczną niechęcią Calum. Była to nasza nowa piosenka, napisana przez Luke'a. Oczywiście musiał mieć tworząc ją jakąś inspirację. A ja (niestety) na pewno nią nie byłem. Przekląłem pod nosem, zrywając się na równe nogi. Chyba dostałbym szału, gdybym dalej musiał tak bezczynnie siedzieć i patrzeć na uśmiechniętego blondyna.
-Lecę po gitarę! - krzyknąłem, po czym prędko popędziłem na górę.
-Mikey, a mógłbyś... - usłyszałem jeszcze Luke'a, ale postanowiłem go zignorować. I to, że nazwał mnie Mikey, też. - Nieważne. Poczekaj na mnie!
Zastrzelę się zaraz.
Słyszałem jego kroki na schodach, więc szybko zabrałem gitarę moją i Caluma, po czym minąłem się z nim w drzwiach.
-Michael - powiedział, a jego poważny ton całkiem mnie zaskoczył. Zatrzymałem się, następnie powoli odwracając w jego stronę.
-Lucas? - spytałem, krzywiąc się delikatnie.
-Unikasz mnie - złożył ręce na piersi, a ja podrapałem się po karku, wbijając wzrok w podłogę.
-Nie? - przygryzłem wargę, nieśmiało na niego spoglądając. - Przecież rozmawiamy... Na przykład dzisiaj rano!
-Dzisiaj rano? Serio? "Hej kotku", "Cześć" - koniec.
-Ale jakaś konwersacja była! - zacząłem się bronić. Spiorunował mnie wzrokiem. - Poza tym nie wiem, czemu cię to dziwi.
-Dziwi mnie, bo nigdy się tak nie zachowywałeś.
-Wcześniej miałem ku temu powodów - mruknąłem, sam trochę się denerwując.
-Czyli rozumiem, że obecnie masz?
-Żebyś wiedział, Hemmings. Co cię ostatnio ugryzło? Ten cały "kotek" - parsknąłem ironicznym śmiechem. - Podrywasz mnie na każdym kroku, przytulasz niemal bez przerwy... Ja nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć! - usiadłem na łóżku, zanurzając dłonie w swoich włosach i delikatnie je ciągnąc. Uspokajając się, zajął miejsce obok mnie, następnie kładąc dłoń na moich plecach.
-Chciałem tylko... - wyjąkał, zamierając. "Pośmiać się ze mnie" - dokończyłem za niego w myślach. Zacisnąłem zęby, by nie uronić łzy. W sumie jednak mogłem sobie na nie pozwolić. Nie byłem twardym facetem, który wstydził się płakać, tylko nic nie wartym, wrażliwym pedałem.
Pedał.
Nienawidziłem tego słowa, choć zdecydowanie zasługiwałem, by mnie tak określano. Odmieniec, dziwak, pizda... Do wyboru to koloru. Cała gama epitetów, z którymi spotykałem się będąc młodszym.
I wtedy pojawił się Lucas.
Nie znosiłem go. Był okropny. Zbyt miły. Zbyt dobry. Zbyt... prawdziwy. W tych błękitnych oczach miał coś, co przyciągało do niego wszystkich wokół - wliczając mnie. Mógł przyjaźnić się z każdym, jednak wybrał tego zamkniętego w sobie chłopaka, samego siedzącego w kącie stołówki. Uwierzcie, że próbowałem wszystkiego, żeby się ode mnie odczepił. A on nic. Idiota uparcie trwał przy swoim i zanim zdążyłem się zorientować... zakochałem się w nim. Stał się moim osobistym słoneczkiem. Uśmiechem. Oparciem. Tlenem. Kawałkiem serca, bez którego nijak nie mogłem żyć. Rozryczałem się jak dziecko. Objął mnie ramieniem, przyciskając do piersi.
CZYTASZ
Hi Roommate | c.h.
FanfictionHayley Hemmings to dziewczyna bezgranicznie kochającą gotowanie i porządek. Odkąd mieszka razem z bratem oraz przyjacielem spełnia się w swoich zamiłowaniach całkowicie. Nie ma mowy, by coś poszło nie po jej myśli. Sytuacja jednak zmienia się diamet...