19. Ale tandeta

4K 154 42
                                    




Przy stole razem z czterema Hemmings'ami potrafiło być naprawdę wesoło. Liz męczyła chłopaków pytaniami o utrzymywanie porządku, pomoc w gotowaniu i tym podobne, na co kulili się jak zbite szczenięta. Przewróciłam oczami, postanawiając ich w końcu poratować.

-Tak, mamo. Pomagają mi, naprawdę - uśmiechnęłam się do nich delikatnie. - Ostatnio nawet byłam śpiąca i sami zrobili obiad! - przypomniałam sobie, na co kobieta poklepała po plecach Ashtona, który siedział niej najbliżej. Ten tak się tym przeraził, że aż podskoczył z krzesłem, na co musiałam się ostro powstrzymywać przed wybuchnięciem śmiechem. A kiedy to zrobiłam, popatrzyłam w stronę Caluma.

Uśmiechał się, obserwując mnie. Przygryzłam policzek od środka. "Patrzy się na ciebie tak, jak Luke na Michaela" - moja mama czasem zaskakuje mnie trafnością swoich porównań. Uniosłam jedną brew do góry, przez co ocknął się i spojrzał w inną stronę. Kątem oka mogłam dostrzec jak Jack dyskretnie wskazuje na Hood'a, a później na mnie, spoglądając pytająco na Luke'a oraz Michaela, którzy pokiwali głowami. Westchnęłam z załamaniem. Siedziałam tuż obok! Czy oni myśleli, że ja jestem ślepa?

-Nie ładnie tak pokazywać palcami, braciszku - mruknęłam, na co cała ich trójka zachichotała.

Idioci.

-Było przepyszne, dziękuję bardzo - Cal przetarł sobie dłonią brudny od czekolady kącik ust, wstając od stołu i dopiero wtedy mu się przyjrzałam. Miał na sobie luźną, białą bluzkę na ramiączkach, odsłaniającą umięśnione ręce, obojczyki i trochę torsu. Czarne włosy, lekko rozczochrane, tylko dodawały mu uroku, a pełne usta były ułożone w mały uśmiech. Tylko... dlaczego? Otrząsnęłam się, tym samym orientując, że patrzyłam na niego delikatnie się śliniąc. Szybko spuściłam głowę, oblewając rumieńcem. Super przyjaźń. Nie ma co. Zaśmiał się cicho, zapewne na moje speszenie. - Idziesz, Hayley?

-Po co? - palnęłam szybko, na co przewrócił oczami.

-Masz pusty talerz, co znaczy, że skończyłaś. Będziesz się modlić teraz, żeby magicznie ci się zapełnił, czy pójdziesz ze mną?

-Pacan - fuknęłam, podążając za nim na górę.

-A więc... Podobam ci się? - wyszczerzył zęby w niewinnym uśmiechu, gdy znaleźliśmy się przy naszych pokojach. Szturchnęłam go łokciem.

-Calum - westchnęłam ciężko. - Ustaliliśmy sobie pewną rzecz. Jakieś dwa dni temu, jakbyś zapomniał.

-Mieliśmy tylko spróbować!

-Tydzień, Cal. Dajmy sobie jeszcze co najmniej tydzień. Mówiłam ci, że jutro wychodzę z Kevinem...

-Och, no jasne! - prychnął, składając ręce na piersi.

-O co ci teraz chodzi, mogę wiedzieć?

-O to, że dla ciebie liczy się obecnie tylko ten twój "Kev".

-Szkoda, że do ciebie czuję dwa razy więcej - mruknęłam cicho pod nosem.

-W takim razie po co się z nim umawiasz? - a jednak usłyszał. Cholera. Policzyłam w głowie do dziesięciu by się uspokoić, ale nic to nie dało.

-Nie wiem, Cal, okej?! Nie rozumiesz, że mam mętlik w głowie?! - złapałam się za włosy, delikatnie je ciągnąc ze zdenerwowania. - Nie mogę spać po nocach, bo sobie wyobrażam, jak to będzie dalej. A jeśli to pomiędzy nami to zwykłe zauroczenie i później oby dwoje złamiemy sobie nawzajem serca?! Ja... Ja nie chcę. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie zranił, tak jak ty w ciągu jednego t y g o d n i a! Nie czułam czegoś takiego! Tych wszystkich ciarek, zazdrości, podniecenia czy.... chuj wie jeszcze czego! Nienawidzę tego!

Hi Roommate | c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz