10. Zły wpływ

4.6K 180 15
                                    


200 wyświetleń! Jesteście niesamowici! Dziękuję! xoxo

Moje serce na chwile przestało bić. Większość fangirls na tym świecie marzy o przyjacielu geju, a ja... jestem, kuźwa, jedną z nich. Przyłożyłam sobie rękę do ust, by nie pisnąć na cały dom. To znaczy, powaga. Dla niego to była naprawdę poważana sprawa. Sekret, którym w końcu się z kimś podzielił. Może nawet i problem. Uspokoiłam się. Było mi wstyd za moją początkową reakcję na jego słowa.

-Mike, to nic nie zmienia. Nadal jesteś moim przyjacielem - splotłam nasze palce, na co uśmiechnął się do mnie słabo. - Zawsze będę przy tobie, pamiętaj. Nie zależnie jakiej jesteś orientacji. Poza tym, to i tak nic nie zmienia.

-Dziękuję, Hayle. Dużo to dla mnie znaczy - przyciągnął mnie do siebie, obejmują ramionami. Czułam, że wyznanie tego komuś było dla niego jak zdjęcie ciężaru z barków.

-Nie mogę czuć się bardziej zaszczycona, że to akurat mi postanowiłeś tę tajemnicę powierzyć - odparłam zgodnie z prawdą, następnie jednak marszcząc czoło. - Tylko Mike... Jest jeszcze jeden szczegół.

-Calum cały twój - odpowiedział szybko. - Przystojny jest, fakt, ale jakoś... Nie przemawia do mnie. Nie mam zamiaru ci go zabierać.

-Ugh... Jeśli chodzi o niego, to możesz brać i nigdy nie oddawać - mruknęłam, a on zachichotał. - Nie o tym mówiłam.

-W takim razie o czym?

-No wiesz... Czy... Będę cię mogła zacząć z kimś shippować? - wykrzywiłam usta w grymasie niepewności.

Spojrzał na mnie, unosząc brwi do góry. Może to niezbyt miłe, ale czułam ulgę. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Clifford wyznał mi miłość i dobrze, że nie muszę się nad tym zastanawiać.

-Poważnie? - spytał rozbawiony, przez co otrząsnęłam się.

-Poważnie - odparłam, jakby to była najbardziej oczywista oczywistość. Bo była. - Przecież to chyba jasne, że będę ci szukała chłopaka.

Załamany podniósł poduszkę, chowając w niej twarz. Ugryzłam się w język, by powstrzymać cisnący się mi na twarz uśmiech. Przykro mi. Trzeba było nie być homoseksualnym. Spojrzałam na niego z udawaną troską, klepiąc po plecach.

-Wszystko będzie dobrze, Mikey. Może ktoś cię zechce... - westchnęłam. Spiorunował mnie wzrokiem, na co wyszczerzyłam zęby.

-O to się nie martwię - prychnął. - Dziewczyn czasem nie mogę od siebie odgonić. Jestem cholernie przystojny - wyprężył dumnie pierś, a ja przewróciłam oczami.

-Czy to Calum zaraził cię tą skromnością?

-Kto z kim przystaje, takim się staje - wzruszył ramionami. - A teraz wybacz. Chcę iść spać.

-Wyganiasz mnie? - pokręciłam głową z oburzeniem. Mike mnie jednak zignorował i po prostu się położył.

Patrzyłam na niego chwilę, niby zła. Pogonił mnie ruchem ręki. Cham. Parsknęłam, opuszczając jego pokój. Widzę, że nie tylko na mnie Hood miał taki zły wpływ. Niszczył mi przyjaciół. Jak najciszej potrafiłam, skradłam się do mojej sypialni, następnie niemal bezszelestnie wślizgując pod kołdrę. Jakie było moje zaskoczenie, gdy w końcu się ułożyłam, a drzwi za mną zaskrzypiały. Ktoś usiadł na krawędzi mojego łóżka.

-Hej, mała - na ten głos jak zwykle przeszedł przez moje ciało przyjemny dreszcz. - Śpisz?

-Tak - mruknęłam, po raz drugi tej nocy starając się powstrzymać uśmiech. - A ty nie?

- Nie - w ułamku sekundy stał się smutny. - Miałem koszmar - załkał na niby. Przewróciłam oczami, chociaż i tak nie mógł tego zobaczyć.

-Naprawdę? Mnie się jednak wydaje, że to tylko pretekst, żeby się do mnie przytulić - mruknęłam, odwracając twarz w jego stronę. Uśmiechał się delikatnie.

-No shit Sherlock - westchnął, uderzając dłonią o swoje udo.

-Idź do siebie, Cal - zaśmiałam się cicho. - Innym razem. Za dużo tych czułości jak na jeden dzień.

-Dziś nie było żadnych.

-Jasne, jasne...

-Nie kłamię! - zaczął się bronić. Uniosłam wątpliwie jedną brew do góry. - Jest po dwudziestej czwartej - dodał, na co złapałam się za głowę. Co za idiota.

-W takim razie powinnam już spać.

-I ja powinienem z tobą - próbował się koło mnie wcisnąć, ale powstrzymałam go, naciskając stopą na jego brzuch.

-Bo nie przyjdę na próbę.

Uniósł ręce w geście obronnym, niemal od razu zeskakując z mojego posłanka. Uśmiechnęłam się zwycięsko.

-No okey... - mruknął kierując się do drzwi. - Dobranoc, słoneczko.

-Mówiłeś mi już to dzisiaj.

-Wcale nie - odparł, a ja przypomniałam sobie, że jest po północy. Chyba nie muszę wspominać, że byłam na skraju psychicznego załamania.

-Dobrano, debilu.

-Od razu lepiej - i zadowolony, wyszedł.

***

Jeszcze raz, nie wiadomo po co, policzyłam wszystkie kanapki. Miałam dziwne wrażenie, że było ich za mało, ale dla tych idiotów jedzenia zabraknie zawsze. Z dołu dochodził dźwięk uderzania w bębny, co znaczyło, że Ash się rozgrzewał. Zerknęłam na telefon i weszłam w ustawienia sprawdzić, ile zostało mi pamięci na karcie. Chciałam nagrać sobie jakieś krótkie filmiki z tej ich próby. Na pamiątkę. Upewniając się, że mam sporo wolnego miejsca, schowałam komórkę do tylnej kieszeni spodni, zgarnęłam tackę z przekąskami i powędrowałam na dół. A im niżej schodziłam, tym robiło się głośniej. Stając przy drzwiach do garażu zaczęłam współczuć naszym sąsiadom. Szczególnie pani Hoover. Biedna starowinka z kotami. Ona może nawet przez to zejść na zawał. Złapałam za klamkę, wchodząc do środka i od razu krzywiąc. Zbyt głośno. Moje bębenki. Miałam nadzieję, że to było coś w stylu sprawdzania sprzętu, bo jeśli tak wyglądały piosenki, to lepiej od razu zwieję.

-O! Jedzenie! - krzyknął Luke, na co automatycznie uwaga wszystkich skupiła się na mnie. A w sumie bardziej na tym, co trzymałam w rękach.

-O! Moja siostra, która pierwszy raz przyszła nas posłuchać! - przedrzeźniłam go ze zirytowaniem, kładąc kanapki na plastikowym stoliku, na którym stało również kilka pustych już butelek po piwie. Chłopaki rzucili się na posiłek niemal od razu. Trójka z nich zignorowała mnie całkowicie. Tylko Mike, gdy przechodził, uśmiechnął się delikatnie. Oczywiście to odwzajemniłam. Chyba jeszcze nie mogłam się oswoić z faktem, że mój najlepszy przyjaciel jest gejem. Ogromnie się z tego cieszyłam, żeby nie było! Po prostu to było odrobinę dziwne. Mike zawsze sprawiał wrażenie kogoś lecącego na dziewczyny. Kiedy wszyscy już najedli się do syta, znów sięgnęli po instrumenty.

-To co, HeyHey. Gotowa na goal swojego życia? - spytał uśmiechnięty Calum, przeciągając palcami po strunach.

-Nie.

-No i bardzo dobrze.

********************

Całkiem mi się podoba. Całkiem. Chcę jednak dojść do perfekcji. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się stworzyć "rozdział idealny". Ach, marzenia ... Jak na początku mogliście zauważyć, mamy 200 wyświetleń. Dziękuję wam bardzo, to naprawdę motywuje. Każda gwiazdka, komentarz, sprawiają, że chce mi się więcej pisać. I jeszcze raz stokrotne dzięki.

MaybeVickyMaybeNot xxxx

Hi Roommate | c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz