38. Prawda

2.9K 135 31
                                    


-Musimy porozmawiać.

-Chyba sobie jaja robisz... - powiedział Mike podnosząc się, ale w odpowiednim momencie złapałam za jego ramię, sadzając z powrotem. Kiwnęłam do niego spokojnie głową, sama wstajc. Powoli podeszłam do dziewczyny, po czym, nie zastanawiając się zbyt długo, uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz. Skuliła się na to, sycząc cicho i łapiąc za obolałe miejsce.

-Należało... mi się - wyprostowała się. - A czy teraz możemy pogadać?

Wzruszyłam ramionami, wracając na łóżko. Popatrzyła na mnie wyczekująco, na co zmuszona byłam poprosić chłopców, by wyszli. Oczywiście zrobili to niezbyt chętnie, jednak wiedząc, że w takiej sytuacji nie miało sensu się sprzeczać. Evans usiadła trochę zbyt blisko, więc odsunęłam się na bezpieczną odległość.

-Zacznę może od tego, że to w żadnym stopniu nie była wina Caluma - zaczesała włosy do tyłu, a ja spojrzałam na nią wątpliwie unosząc jedną brew do góry.

-Chcesz... Chcesz wiedzieć wszystko, prawda? - skrzywiła się. Pokiwałam głową. Nie zależnie co i jak tam się wydarzyło, bardziej mnie nie skrzywdzi.

-Stałam schowana za ścianą na schodach obserwując jak tańczycie. Jasne było, że prędzej czy później Calum musiałby gdzieś pójść i cię zostawić i ku mojemu zadowoleniu była to łazienka. Kiedy mnie mijał spojrzał na mnie z takim jakby... obrzydzeniem, ale my nie o tym. W momencie gdy oznajmiłaś Michaelowi, że idziesz poszukać Hood'a, ja poleciałam do niego. Był nie mało zaskoczony widząc mnie, a ja ignorując to, postanowiłam zaskoczyć go jeszcze bardziej. A ty już wiesz, co zrobiłam. Przycisnęłam go do ściany i zaczęłam jęczeć... Boże, jaka ja jestem okropna - schowała twarz w dłonie szlochając, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wielkie, ciężkie krople spowodowane tym okropnym wspomnieniem z tamtego wieczoru. - Mało mnie nie skrzywdził. Przez kilka dni miałam ślady po jego dłoniach na twarzy, tak mocno chciał mnie odepchnąć. Gdyby zrobił to mocniej, naprawdę wyrządziłby mi krzywdę. Nawet nie przepraszam, bo w tej chwili takie coś byłoby prawdziwym niedopowiedzeniem. Chcę tylko...

-Dlaczego? - przerwałam jej, roztrzęsiona patrząc na nią z załzawionymi oczami. Zagryzła wargę i wbiła wzrok w sufit. - To, że Cal ci się podobał, nie znaczyło...

-To nie Cal mi się podobał - teraz to ona zakończyła moją wypowiedź. Ściągnęłam brwi.

-Ale...

-Od kilku lat byłam zakochana w kimś innym - jej twarz wyrażała taką rozpacz, że prawie, powtarzam - p r a w i e, zrobiło mi się jej żal. Co nie zmienia faktu, że nadal nic nie rozumiałam.

-Co takiego?

-Zakochana w osobie, którą znałam od dzieciństwa - zignorowała moje pytanie. - W osobie, która zawsze była przy mnie. Zawsze mi pomagała. No i najważniejsze - niczego nawet nie śmiała podejrzewać.

Nie.

O Mój Boże.

Nie.

-Tak, Hayley - odparła szeptem, jakby czytając mi w myślach.

Kuźwa jego jasna mać.

- Jestem zakochana w t o b i e.

Nie kontrolując ruchów, przyłożyłam dłonie do ust, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Wiem, że tego nie odwzajemnisz. Rany - parsknęła sarkastycznym śmiechem. - Po takiej akcji to byłoby bardziej niż niemożliwe, ale chcę tylko powiedzieć, że powinnaś z nim być. On cię tak okropnie kocha, a co najważniejsze - nie ma w tym wszystkim ani grama jego winy.

Ma racje.

Ma, pieprzoną, rację.

Calum nic nie zrobił.

Nic.

To wszystko jej wina.

Jej, pierdolona, wina.

Wzięłam głęboki wdech. Do bólu skrzywdziłam zarówno siebie, jak i jego, bo to Emma nie powiedziała mi prawdy.

Calum jest niewinny.

MOGĘ DO NIEGO WRÓCIĆ!

Czułam, jakby ktoś zabrał mi okropny ciężar z barków.

-Mogłaś po prostu powiedzieć - odparłam, ze wszystkich sił powstrzymując się, by zaraz nie wstać i nie pobiec do Hood'a. - Nic by to nie zmieniło jeśli chodzi o nasze relacje, a nie złamałabyś mi serca. Zawiodłam się na tobie, Emma... więc teraz proszę cię, żebyś wyszła.

-Jasne - wstała i chyba ostatnio tak załamanego człowieka widziałam jedynie kilka dni temu w lustrze. Nie współczułam jej i mimo, że było to okropne podejście...

Miała to, na co zasłużyła.

Gdy wyszła wpatrywałam się jeszcze chwilę pusto w ścianę. Ochota na krzyczenie ze szczęścia ogarnęła mnie całą. Użalanie się nad sytuacją z Evans zostawiłam sobie na później.

Teraz liczył się tylko Calum.

Wstałam. Usiadłam. Wstałam. Zrobiłam kilka kroków. Usiadłam. Wstałam.

-Pierdolę! - moje ręce wystrzeliły do góry, po czym zbiegłam po schodach.

-Gdzie mieszka Hood? - wleciałam do kuchni, a mój brat ze swoim chłopakiem posłali mi zszokowane spojrzenia.

-Nie gapcie się tak, tylko mi powiedzcie! - wrzasnęłam, przeskakując z nogi na nogę, na co Mike szybko podał mi adres. Przekalkulowałam sobie w głowie odległość i nie mówiąc nic chłopakom, ponownym biegiem ruszyłam po rower do garażu.

-Ale... - usłyszałam jeszcze Clifforda, jednak nie fatygowałam się, by mu odpowiedzieć.

Ja po porostu wyjechałam z domu na starym rowerze Lucasa.

Pieprzyć, że byłam nieuczesana.

Pieprzyć, że miałam na sobie... no pidżamę.

Pieprzyć, że byłam na bosaka i pieprzyć, że padał deszcz.

Nic by mi teraz nie przeszkodziło, bo właśnie jechałam do niego.

Jechałam, odzyskać moją miłość.

Hi Roommate | c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz