15. Zasłużyłem

4.2K 157 103
                                    


Moje oczy były popuchnięte od płaczu i zapewne wyglądałam jak zjawa. Nie wiem, co mi uderzyło do głowy, a tym bardziej czemu jego zachowanie mnie tak zraniło. Miał prawo robić, co chciał. Spotykać, z kim chciał. Całować, z kim chciał. Ale prawda do ranienia mnie nie miał. To dlaczego tak się stało? Przycisnęłam mojego pluszaka Pana Misia to piersi. Już był ranek, a ja nie spałam całą noc. Jednak co tu się dziwić, kiedy chłopak, który ci się cholernie podoba, uprawia seks z inną dziewczyną pokój obok. Spojrzałam do góry, by znów powstrzymać łzy. Słyszałam wszystko. Każdy najdrobniejszy jęk, przez co moje serce powoli i boleśnie rozpadało się na miliony kawałeczków. Gdyby mi na nim nie zależało poszłabym tam i wywaliła tę sukę na zbity pysk, ale nie potrafiłam. Ma swoje życie. Nie jesteś tą, z którą je podzieli, naiwna dziewucho. Myślałaś, że jak powiedział, że chce cię pocałować, to coś znaczy? Coś między wami jest? Prychnęłam sama na siebie. Jestem taka żałosna. Opuszkami drżących palców zdjęłam komórkę z komody. Kompletnie straciłam poczucie czasu, bo była już dwunasta. Chłopcy mnie nie obudzili, bo myśleli zapewne, że potrzebuję wypoczynku. Ta, jasne. Pełny relaks. Przymknęłam oczy schodząc z łóżka, po czym wskoczyłam w jakieś zwykle dresy i rozciągnięty T-shirt. Nie chciałam się ruszać z pokoju, ale gdy popatrzyłam na godzinę, uświadomiłam sobie, że mój żołądek potrzebuje jedzenia. Na moje nieszczęście wszyscy siedzieli w salonie w każdej chwili mogąc odwrócić głowę od telewizora i mnie zauważyć. Kiedy zobaczyłam tę czarną czuprynę coś się we mnie złamało. (O ile w ogóle miało jeszcze co). Szybko otarłam policzek, zajmując robieniem kanapki. Przy okazji smarowania jej, wzięłam trochę nutelli na palec. Tak. To był zdecydowanie dobry pomysł.

-Dzień dobry, słoneczko - cała się spięłam, słysząc ten głos za mną. Wzięłam głęboki wdech, nie odpowiadając. Błagałam w myślach, żeby mnie zostawił w spokoju, ale nie. Odwrócił mnie w swoją stronę, podnosząc mój podbródek kciukiem tak, bym na niego spojrzała. Przełknęłam głośno ślinę. - Och, a co to się stało naszej k s i ę ż n i c z c e?

W tych oczach było coś, co zupełnie mi się nie podobało. Ani trochę. Zaczęłam się go bać. Odsunęłam się od tyłu, ale zamiast drogi ucieczki odnalazłam blat.

-Chciałaś może więcej usłyszeć? Przepraszam, następnym razem postaram się jęczeć głośniej.

Zacisnęłam usta. To nie był mój Calum. Nie znałam już tego człowieka, który stał przede mną.

-Nagle zabrakło ci języka w gębie? - warknął i przez chwilę myślałam, że mi coś zrobi. Teraz jego dłoń nie trzymała mojej brody, ale ściskała nadgarstek. Bolał.

-Calum odwal się od niej - usłyszałam głos Luke'a. Chłopak automatycznie puścił mnie, dzięki czemu mogłam spojrzeć na obolałe miejsce. Było całe czerwone, a nawet sine w niektórych miejscach. Hood też spojrzał na moją rękę i jego oczy otworzyły się szeroko.

-Hayley ja... Nie chciałem wyrządzić ci krzywdy. Przysięgam - jego głos zadrżał. Za późno. Nim się spostrzegłam, pięść mojego brata wylądowała na policzku bruneta. Upadł na ziemię. Krzyknęłam do Lucasa, żeby przestał, przytulając się do niego i tym samym odsuwając od Caluma.

-Zasłużyłem. Ma rację - szepnął Hood. W tej właśnie chwili puściły mi nerwy. Odwróciłam się i uderzyłam go z liścia z drugiej strony. Zamrugał kilkakrotnie.

-Ty dupku! - wrzasnęłam tak głośno, że zapewne usłyszało mnie całe Sydney. -Oczywiście, że ma pieprzoną rację! Ale nie pozwolę mu ci więcej uderzyć, bo... - "zależy mi na tobie" dodałam w myślach, a tak naprawdę zamarłam. - Nienawidzę cię! Czym sobie zasłużyłam na to, co mi zrobiłeś?! Dziewczyna pokazała mi środkowy palec, więc zachowam się jak chuj i pójdę ruchać z jakąś dziwką! Wiesz co?! Możesz się już do mnie nigdy nie odzywać! - pobiegłam na górę. Już nie płakałam. Nie miałam siły na łzy. Upadłam na podłogę przed drzwiami mojego pokoju cała się trzęsąc. Mike otoczył mnie ramionami, przyciskając do swojego torsu.

***

Słyszałam krzyki na dole. Kłócili się prawie godzinę. Clifford też tam był. Obiecał, że zaraz wróci. Zmarszczyłam czoło, gdy wszystko nagle ucichło. Byłam wściekła, że nic nie słyszałam, ale Mike poprosił mnie o nie wychodzenie z pokoju.
Wzdrygnęłam się, gdy ktoś nagle zapukał do mojego pokoju.

-Nie musisz pukać, Michael - i wtedy moje serce stanęło na chwilę. W drzwiach stał nikt inny jak Calum Thomas Hood.

-Przepraszam - powiedział to tak rozpaczliwie, że byłam gotowa wybaczyć mu w tej sekundzie. Jednak, bądźmy rozsądni.

-Nie - pokręciłam głową, ignorując łzy spływające po moich policzkach. Chciałam zabrzmieć stanowczo, ale w ogóle mi się to nie udało.

-Dasz mi wyjaśnić?

-Calum nie musisz. Masz własne życie. Nie powinnam się wtrącać, a tym bardziej ci czegoś zabraniać. Nie jesteśmy razem. Właściwie, to nic nas nie łączy. Możesz być z kim chcesz. Mieć kogo chcesz i...

-Ale ja chcę ciebie.

O Jezusku.

Wręcz się na mnie rzucił, znów zmuszając do położenia się. Zaczął mnie całować po szczęce, szyi i obojczykach, a ja nie potrafiłam zaprotestować. Rozpływałam się. Każdy pocałunek odbudowywał moje serce. Było inaczej niż wcześniej. Tkwiła w tym rozpacz. Przeprosiny tak szczere, że tego nie da się opisać słowami.

-Ciebie. Ciebie. Ciebie. Ciebie - powtarzał pomiędzy pocałunkami jak mantrę.

-Nie możesz mieć mnie - odepchnęłam go od siebie z wielkim trudem. Nie chciałam tego robić, ale musiałam. Nie było innego wyjścia. - Nie możesz, Calum.

Usiedliśmy, patrząc na siebie.

-Dlaczego? - złapał za moją dłoń, na co moje serce delikatnie zadrżało w piersi.

-Za wcześnie. Ledwo się znamy... Cal, ty nie pojmujesz tego, jak bardzo skrzywdzimy się nawzajem będąc razem?

-Nie rozumiem - odparł poważnym tonem.

-To będzie się zdarzało często. Kłótnie, zdrady. Złamiemy sobie serca i nigdy nie będziemy mieć szansy, by siebie poznać. Albo inaczej. Szansa może będzie, ale... Nie poznamy, jakby to było przyjaźnić się. Chwilami cię nie rozumiem, Hood. Muszę cię rozgryźć, a będąc z tobą nie zrobię tego, bo nie będę chciała. Nie będę chciała poznać twoich wad. Skupię się na pustych pozytywach, co później może okazać się bardzo bolesne. Oby dwoje zapewne mamy przed sobą jakieś "mroczne" sekrety. Poznanie ich będąc zakochanym może być kolejnym wielkim cierpieniem. A dla przyjaciół nie.

-Nie chcę, żebyś miała rację - zacisnął zęby.

-Ale ją mam.

-Wiem - niechętnie potwierdził. - Czyli... co teraz?

-Przyjaciele, Calum. Tym razem bez pocałunków, czy spania razem. Możemy umawiać się z kim chcemy... Żyjemy własnym życiem.

-To się nie uda.

-Może tak, może nie - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. - Nigdy się
nie dowiemy do puki nie spróbujemy. Więc?

Wypuścił ciężko powietrze z ust.

-Więc... przekonajmy się.


*******************

Nie nienawidźcie mnie błagam.

MaybeVickyMaybeNot xxxxx

Hi Roommate | c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz