Rozdział 19

1.5K 185 25
                                    

Dzień 20

Suga pov.

Było już późne popołudnie, gdy wstałem. No w końcu sobota. Dzień wolny. Nie musiałem iść do szkoły, co wiązało się z tym, że nie potrzebowałem wstać wcześnie rano. Już wystarczy, że od poniedziałku do piątku czuję się przez to jak trup... Ale nie ważne. Nega jeil jal naga, czy coś.

Wziąłem długi prysznic i udałem się do kuchni. Już dawno nie rozmawiałem z SeokJinem hyungiem... Albo raczej dla mnie to dawno, a dla innych to mogą być zaledwie dwa dni. Nie ważne. W każdym razie czułem potrzebę, aby się wygadać. Wiedziałem, że samym pisaniem w zeszycie nie pomogę dzieciakowi, więc opinia Jina mi się przyda. W końcu to on tu studiuje psychologię.

Gdy wstawiłem wodę na kawę i przygotowałem sobie kubek, chwyciłem za telefon i wybrałem odpowiedni numer. Odebrał po zaledwie jednym sygnale.

- Hej hyung - przywitałem się.

- Hej hej Suguś - oczywiście musiał zdrobnić moje przezwisko na sam start. Westchnąłem i pokręciłem głową na boki w geście niedowierzania. Prawdziwa mamuśka się znalazła...

- Jak tam ci mija popołudnie, hyung? - zapytałem spokojnie i zaparzyłem swoją upragnioną kawę, zaraz odpijając jednego łyka. Języka nie chciałem sobie poparzyć, dlatego mimo wszystko uważałem. Tak trochę...

- W porządku Suga, ale doskonale wiem, że nie dzwonisz sam z siebie. No, to o co chodzi? - zapytał Jin, oczywiście jak zawsze bezpośredni.  Przetrzepałem włosy ręką. Nie wiedziałem, od czego mam zacząć. Chociaż ja nigdy nie miałem z tym problemów... Ach, nie ważne. 

- Cóż... Nie wiem, czy kojarzysz, ale do naszej szkoły chodzi niejaki Namjoon i jego kumple. Uwzięli się na jakieś dzieciaki, które teraz nie mają życia przez nich... W każdym razie. Ostatnio niedaleko mojego miejsca znalazłem zeszyt. Niby zwykły i w ogóle, ale aż taki zły nie jestem i chciałem go oddać właścicielowi. O dziwo nigdzie nie był on podpisany no i przez to zacząłem go czytać. Okazało się, że to dziennik jednego z tych dzieciaków, którzy "są pod ostrzałem", no i mu odpisałem... - opowiedziałem w skrócie całą historię, ostatnie słowa wypowiadając nieco ciszej.

- Wowowo... Yoonie się zainteresował czymś poza własnym tyłkiem - usłyszałem gwizdnięcie po drugiej stronie łącza, na co tylko warknąłem zirytowany. Zaraz w odpowiedzi na to usłyszałem wesoły śmiech starszego. - No dobra, ale wracając. O co chodzi dokładnie? Wiem, że to dla ciebie nic takiego, normalnie byś się tym nie przejmował.

- Hm... Masz rację hyung, normalnie chyba nie... Po prostu ten chłopak ma ciężko w życiu i mu współczuję. Nie dość, że ma problemy to jeszcze dochodzą mu te w szkole. I nie wiem, ale chyba czuję z nim jakąś więź, mimo tego, że tylko ze sobą piszemy. No i ten... On też nie wie, kim jestem. Oboje nie wiemy, jak wyglądamy, czy też jak się nazywamy. Przedstawiłem mu się jako AgustD, bo w końcu to jedyna ksywka, której nie znają inni w tej szkole... Aish, hyung, gubię się w tym wszystkim!

- Yoonie, spokojnie. Chcesz mu pomóc prawda? - zagadnął, a ja skinąłem głową i dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że nie mógł tego zobaczyć, więc przytaknąłem do słuchawki. - Może spróbuj pomagać każdemu, kogo gnębi ten cały Namjoon? Nie będziesz wiedział, jak młody wygląda, ale możesz pomóc nie tylko jemu, ale i innym przy okazji. Wiesz, zawsze możesz powiedzieć, że ci się nudzi czy coś, więc bawisz się w obrońcę uciśnionych... Dobrze wiem, że nie chcesz stracić swojego wizerunku groźnego milczka i obserwatora - znowu zaśmiał się na koniec. Co ja z nim mam...

- Dzięki hyung. Sam bym na to nie wpadł... Nie no, dobra, wpadłbym, ale nie przekonałbym się do tego. W każdym razie spróbuję to zrobić - podziękowałem mu, sam sobie kiwając przy tym głową.

- Nie ma za co, młody. Widzimy się w poniedziałek?

- Jasne, nie przepuściłbym okazji, żeby się z tobą spotkać!

Pożegnaliśmy się jeszcze krótko. W ten sposób zakończyła się nasza krótka rozmowa, a ja miałem plany na najbliższe tygodnie. Przecież nie muszę wiedzieć, kogo bronię. Poza tym... Myślę, że K.TH. napisze o tym, że ktoś go obronił w zeszycie. Nie jest osobą, która coś omija. Przynajmniej jeśli o tę sprawę chodzi. W końcu ma tylko mnie i może się przede mną otworzyć.

I'm so sorry for my existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz