Dzień 48
Sobotni poranek był dla Taehyunga istnym koszmarem. Nie dość, że poprzedniego wieczora nie mógł położyć się spać, mimo zmęczenia, bo jego rodzeństwo wciąż było na nogach i rozpierała je energia, to jeszcze jego matka wróciła o drugiej w nocy i narzekała, jaki to on nieprzydatny, że nawet w domu posprzątać nie potrafi i to ona musi wszystko robić. Dopiero po tym mógł położyć się w swoim łóżku i oczywiście, został z niego zwleczony o punkt piątej rano, kiedy to jego rodzicielka zbierała się już do pracy. Po raz kolejny dostał całą listę rzeczy, jakie ma zrobić do jej powrotu i lepiej, aby były one wykonane tak, jak kobieta sobie życzy. Oczywiście, miał zamiar to tak zrobić. Nie chciał już bardziej jej podpadać. Kochał ją, była jego matką. Potrafił jej wybaczyć to, jak się zachowywała, choć nie raz przyprawiało go to o ból. Nawet jeśli ona nie kochała jego, to on i tak starał się dla niej jak mógł. Przecież byli rodziną, a każda ma zawsze za sobą lepsze, czy też gorsze chwile.
Odprężył się dopiero, kiedy o godzinie szóstej najważniejsza kobieta jego życia opuściła mieszkanie. Zaparzył sobie kawy, wiedząc, że i tak nie opłaca mu się już iść spać. Jego rodzeństwo na pewno obudzi się około godziny ósmej, a on mógłby nie wstać na czas, gdyby teraz znów odleciał do krainy snów.
Zerknął na swoją starą, poobijaną ze wszystkich stron Nokię. Chciał zadzwonić jeszcze raz do swojego hyunga, z którym zaprzyjaźnił się zupełnie przez przypadek, gdy tamten mu odpisał w zeszycie, lecz widząc, jaka to nieludzka jeszcze pora - zrezygnował. Obiecał mu przecież, że nie będzie się narzucał i da się mu wyspać.
A potem dzień zleciał mu jak z bicza strzelił, przez co całkowicie zapomniał o tym, że chciał zadzwonić do jednej z najbliższych mu osób.
Posprzątał przecież całe mieszkanie i ugotował obiad, w międzyczasie bawiąc się ze swoją młodszą siostrzyczką i braciszkiem. Nawet jeśli był zajęty, to wciąż starał się poświęcać im należytą ilość czasu i uwagi, skoro nie mogła tego robić ich wiecznie zapracowana mama.
Kobieta znów wróciła w późnych godzinach nocnych. Jej tlenione blond włosy rozpływały się po ramionach we wszystkie strony. Patrząc na sposób jej poruszania się, Tae domyślił się, iż tego wieczoru trochę wypiła. Albo nawet nie trochę. Po prostu dużo.
- O, jest i zakała rodziny - prychnęła, sepleniąc przy tym, zapewne przez alkohol. W jej oczach widać było jad, jaki kumulował się w niej przez te wszystkie dni. Z trudem zdjęła z siebie swój płaszcz i odwiesiła go na wieszak. Ruszyła w głąb mieszkania, dzielnie lustrując każdy jego zakamarek swoim wszystkowidzącym wzrokiem.
- Mówiłam, że nawet sprzątać nie potrafisz. Co z ciebie za pożytek?! - wrzasnęła, zbliżając się do niego i wymierzyła mu policzek. - Moja matka miała rację. Trzeba było cię usunąć, jak jeszcze była okazja! - wykrzyczała i po raz kolejny go uderzyła.
Serce nastolatka łamało się z każdym wypowiedzianym przez nią słowem. W pewnym momencie obawiał się nawet, że jeszcze trochę i obudzi ona małą Tae Hee oraz młodego Tae Yu. Na szczęście w porę się uspokoiła, prychając tylko na widok łez, jakie spływały po jego twarzy. Ze spuszczoną głową udał się do swojego pokoju i zanurzył twarz w poduszkę. Czuł się upokorzony. Przez własną matkę. I nigdy nie spodziewał się, że ta tak go potraktuje. Naprawdę chciała usunąć tę ciążę? Mogła to zrobić! Teraz przynajmniej wszyscy byliby zadowoleni. Babcia, która zerwała z nimi kontakt, jego matka bo by go nie było i on sam, bo nie musiałby żyć i męczyć się na tym świecie. Jego rodzeństwo szybko zapomniałoby, że istniał ktoś taki jak on, jeśli teraz by odszedł. Są jeszcze młodzi. Zbyt młodzi, aby zrozumieć.
- Jesteś żałosny, Kim Taehyung - powiedział tonem pełnym goryczy w przestrzeń nad sobą, gdy nie miał już wystarczająco siły i łez, aby płakać.
Dzięki temu, że szkolni buntownicy go przeprosili, wszystko miało być już lepiej, lecz oczywiście, wszystko musiało być tylko gorzej.
A on naprawdę miał już dosyć.
CZYTASZ
I'm so sorry for my existence
FanficTaehyung nie ma w życiu łatwo, a YoonGi to obojętny na wszystko chłopak, którego wszyscy się mimo wszystko boją. Pewnego dnia ich drogi się łączą, a wszystko za sprawą jednego zeszytu... 20171115 - #95 in fanfiction - najwyższa pozycja w rankingu