Dzień 53
Chłopcy szli obok siebie w ciszy. Nie była ona niezręczna, przynajmniej nie tak, jak mogłoby się wszystkim wydawać. Oni po prostu rozmyślali o różnych rzeczach, każdy o trochę innych bądź podobnych. Jedyne co, to towarzyszyli sobie w tym momencie duchowo. Inaczej nie można było tego nazwać.
- Hej, hyung, gdzie idziemy? - zapytał w pewnym momencie młodszy, wyrywając się ze swojego świata i ze lśniącymi oczami wpatrując w starszego. Z jednej strony, czuł niejakie poczucie winy, bo tak nagle wyszedł z domu, dał się wyciągnąć Min'owi, a z drugiej cieszył się, ponieważ nie musiał teraz przebywać ze swoją matką, która go nienawidziła.
- Hm... Nie wiem. Po prostu wyszedłem i pociągnąłem cię za sobą... Przepraszam - wymruczał tamten w odpowiedzi i Kim mógł przysiąc, że zauważył, jak jego policzki się czerwienią, nim Yoon spojrzał w inną stronę, najprawdopodobniej chcąc to ukryć.
- Przecież to nic, nie ma problemu - odpowiedział Tae i uśmiechnął się szeroko. Ostatnio nikt nie poprawiał mu humoru tak dobrze, jak właśnie Gigi. Cóż, dla Taehyunga przezwisko to było urocze i tak też postanowił go nazywać. - Mam pomysł, gdzie możemy pójść - dodał zaraz i chwycił trzecioklasistę za nadgarstek, ciągnąc go w tylko sobie znanym kierunku.
Wkrótce znaleźli się na leśnej drodze. Co prawda była na tyle szeroka, że samochód mógłby po niej przejechać, lecz zapewne mało znana, nawet jeśli była jakimś skrótem. Nie było tu też żadnych latarni, ani nic w tym rodzaju. Wszędzie panowała cisza i Yoongi naprawdę był pod wrażeniem tego, że takie miejsce może jeszcze w ogóle istnieć gdzieś w tym mieście.
Niedługo potem dotarli do mostu, który był drewniany i wyglądał na dosyć stary, lecz wciąż trzymał się bardzo dobrze. Młodszy puścił rękę Min'a i już po chwili stał na podwyższeniu, wychylając się za barierkę i spoglądając w dół. Starszy podszedł bliżej i swój wzrok skierował na to samo miejsce, w którym swe oczy zawiesił jego towarzysz. Rzeka płynęła w dole spokojnie, choć jej nurt wydawał się dosyć szybki. Tak, jakby tylko znudzona czekała, aż coś się wydarzy.
- Co to za miejsce? - zapytał w końcu, po jakiś dziesięciu minutach ciszy.
- To... To stąd do ciebie dzwoniłem... Wtedy w nocy - odpowiedział cicho na pytanie starszego. Twarz Kim'a nie wyrażała żadnych emocji, tylko jakąś taką pustkę.
- Ale dlaczego akurat stąd? - dopytał. Yoon sam nie wiedział, dlaczego to robił, jednak ciekawość chyba z nim wygrywała. Dosłownie.
- Nie wiem... Pomyślałem sobie, że gdybym mógł, to chciałbym wszystko skończyć właśnie tutaj. To naprawdę piękne miejsce i takie spokojne... A rzeka rozumie bardziej, niż mogłoby się wydawać. To taka moja odskocznia od rzeczywistości. No i wtedy właśnie też się tu udałem. Stwierdziłem, że chciałbym usłyszeć twój głos, nie wiem, wiedziałem tylko, że przyniesie mi to ulgę. Tak czułem i kierowany impulsem zadzwoniłem...
Młodszy chyba trochę gubił się w swojej wypowiedzi, Min jednak nie zwrócił na to uwagi, uważnie go słuchając.
- Masz rację Tae, tutaj jest wyjątkowo. Tylko co miałeś na myśli mówiąc, że "gdybyś mógł, to chciałbyś wszystko skończyć właśnie tutaj"?
- Nic takiego hyung. To tylko metafora do nowego życia, czegoś lepszego...
Szkoda tylko, że Yoongi nie wyczuł kłamstwa w głosie Taehyunga. Nie była to żadna metafora, a jedynie szczera prawda. Teraz jednak wszystko miało być już dobrze. Tae miał Yoona i nic nie musiało się kończyć.
To jedynie miał być nowy początek.
Początek końca.
CZYTASZ
I'm so sorry for my existence
FanficTaehyung nie ma w życiu łatwo, a YoonGi to obojętny na wszystko chłopak, którego wszyscy się mimo wszystko boją. Pewnego dnia ich drogi się łączą, a wszystko za sprawą jednego zeszytu... 20171115 - #95 in fanfiction - najwyższa pozycja w rankingu