Rozdział 22

95 9 5
                                    

-Luna...Po pierwsze to naprawdę wam wszystkim dziękuje za to, jesteście niesamowici, to miejsce jest niesamowite.
Jeśli zależało by to odemnie, to zostałbym. Lecz mój ojciec jak sobie coś wbije do głowy, to nie da się już zrobić nic, ale obiecuję że będę walczył do końca.-Odpowiada Alvarez, spoglądając na mnie. W jego oczach dostrzegam, pełno smutku, ale również radości.
-Simon, jeśli chcesz ja mogę również porozmawiać z twoim ojcem, jesteś naprawdę świetnym wrotkarzem tutaj w Jam&Roller.-Dodaje Tamara.
-Dziękuje, naprawdę dziękuje Tamaro, ale nie sądze, aby to cokolwiek zmieniło. -Mówi Simon.
-Hej, ale spróbujemy, nie poddamy się tak łatwo.-Wtrąca Nico.
-Dobrze, naprawdę jeszcze raz wam wszystkim dziękuje a teraz wybaczcie, ale muszę wracać do domu. Muszę się na jutro spakować.-Mówi brunet, oddalając się odemnie.
-Simon, nie zapomnij jutro o 09:00 wyjeżdzamy spod Rollera.-Dodaje Tamara.

Po tych słowach, Simon opuszcza tor. Natomiast mi do głowy wpadł genialny pomysł, poprosiłam Ninę, aby zawołała Ambar i Gastona. Przyjaciółka od razu poszła ich szukać. Na torze zostałam już tylko ja i Matteo, usiadłam na trybunach i czekałam aż wróci Simonetti.

****
Czekamy już właśnie przed Rollerem z walizkami, wczoraj przedstawiłam im plan, który musi wypali. Mianowicie ja, Ambar, Nina, Gaston i Matteo po konkursie zatańczymy na ulicy, aby pan Alvarez zobaczył że dla Simona to jest naprawdę ważne. Mam nadzieje że Simon będzie mógł zostać w Buenos Aires, lecz jeśli nie to nie pozostaje mi nic innego jak wykorzystać nasze ostatnie wspólne chwilę. Nagle moje przemyślenia przerywa Tamara.

-Dzieciaki proszę o ciszę, chcę sprawdzić czy wszyscy są.
Luna, jest.
Ambar, również.
Gaston i Matteo też.
Simon i Nina są.
Dobrze w takim razie zapraszam was do busa, busem udamy się na lotnisko, a stamtąd do Cancún. Ja pojadę swoim autem, mam nadzieję że to nie sprawi wam większego problemu.-Mówi Tamara po czym wsiada do auta.
My natomiast całą naszą szóstką, kierujemy się do niewielkiego busa.

*3 godziny później*

Wylądowaliśmy już w Meksyku, ah tu jest tak pięknie. Po wylądowaniu pojechaliśmy wszyscy do hotelu, ja mam pokój z Niną i Ambar. Natomiast Simon z Matteo i Gastonem, nie mamy czasu na odpoczynek musimy dziś bardzo dużo ćwiczyć. Ponieważ już jutro jest konkurs, Nina i Gaston poszli po zwiedzać. Zazdroszczę im w sumie że mogą chodzić po Cancún i mają czas wolny. Jesteśmy teraz na torze obserwuje Ambar, która powtarza choreografie z Matteo. Ja sama postanawiam trochę odpocząć, i przerywam choreografie jeżdżąc swobodnie po nowym dla mnie miejscu. Gdy nagle wpadam na kogoś.
Spoglądam w górę i widzę Pana Alvareza?

-Um, ja bardzo Pana przepraszam. Po prostu zamyśliłam się i...-Mówię lekko zdenerwowana.
-Już dobrze, nic się nie stało. Widziałaś może gdzieś Simona?-Zapytał spokojnie.
-Simona? Ym, tak jest na trybunach właśnie ćwiczymy do konkursu, ale coś się stało?
-Nie, nie po prostu muszę z nim porozmawiać.-Odpowiada tata Simona.
-Aa, dobrze. Ale będzie Pan jutro na konkursie?
-Postaram się przy...-Odpowiada, nie kończąc ponieważ przerywa mu Simon.
-Gdzie postarasz się przyjść? Luna o co chodzi?-Pyta zdziwiony Alvarez.
Nawet nie zauważyłam kiedy się tu pojawił.
-To nie istotne Simon, możemy porozmawiać.-Mówi stanowczym tonem, jego ojciec.
-Jasne tato, yy Luna zaraz do Ciebie dołącze.-Oznajmia Simon.

Po czym oddalają się we dwójkę. Kurczę naprawdę bardzo bym chciała, aby tata Simona zobaczył jaki on jest świetny. Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane, jeśli Simon zostanie w Cancún, to ja nie przeżyje bez niego...

-Hej Lunita, co się dzieje?-Zapytała nagle Ambar, która pojawiła się obok mnie.
-Ambar...Nie nic się nie dzieje, ale czemu pytasz?-Spojrzałam na Smith, która była lekko zaniepokojona.
-Luna, widać to z daleka że coś Cię gryzie, chodzi o Simona prawda?
-Tak...-Odpieiedziałam szeptem.
-Posłuchaj zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Myślę że jak jego ojciec zobaczy jak tańczycie na torze, jaka jest pomiędzy wami chemia. To pozwoli mu zamieszkać samemu w Buenos Aires.-Oznajmia pewna siebie blondynka.
-A jeśli nie?! To co wtedy?
Ambar, ja nie wyobrażam sobie życia bez niego.-Odpowiadam już łamiącym się głosem.
-Oh, Lunita chodź tu.-Powiedziała i po chwili mnie przytuliła.
Po chwili ciszy słyszałam że ktoś do nas pofjeżdza, tym "ktosiem" był Matteo.
-Ambar, Tamara ogłosiła krótką przerwę. Jakby co będę na trybunach.-Mówi Matteo.
-Dobrze, pójdę z tobą. Poradzisz sobie Luna?-Zapytała Ambar, dokładnie mi się przyglądając.
-Tak, jedź z Matteo odpocznijcie. Ja w tym czasie zadzwonię do Niny.-Odpowiedziałam z wymuszonym lekkim uśmiechem na twarzy.
-Okej, w takim razie do później.

Po tych słowach Ambar pojechała z Matteo, ja natomiast wyciągnełam telefon z kieszeni, i wybrałam numer do Niny.

*dwie godziny później*

Jakoś trzydzieści minut temu skończyliśmy trening, jestem wyczerpana od razu poszłam pod prysznic, aby od razu położyć się spać. Porozmawiałam z Niną o tym wszystkim, ponieważ czuje że ona mnie najlepiej rozumie w tej sprawie.
Po wyjściu z łazienki odrazu położyłam się do łóżka, w końcu jutro bardzo ważny dzień. Ostatni raz zerknełam na swój naszyjnik, po czym zamknełam oczy i odpłynęłam w krainy Morfeusza.
☀🌙💧☀🌙💧☀🌙💧☀🌙💧

Witam was kochani. Powoli zbliżamy się już do końca, tego opowiadania. W planach mam oczywiście napisanie, kolejnego opowiadania. Lecz nie o SL, tylko kompletnie o czymś innym, lecz jeszcze nic nie wiadomo. Do zobaczenia w następnym rozdziale, buziaki💋💓💋💓💋💓

Czy To Tylko Przyjaźń?~{Lumon}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz