3

936 74 2
                                    


Chciało mi się powiedzieć, że jest strasznie naiwna, ale stwierdziłem, że lepiej trzymać mordę na kłódkę. Uśmiechnąłem się tylko.
Wtem zadzwonił do mnie telefon. Zirytowany odebrałem, ojciec mnie wzywał.
- Musze iść - wypadłem z jej domu i pognałem prosto do piekła.

-Ethan, musisz ją zabić. I to nie jest stwierdzenie. To rozkaz. Jak ta... zdrajczyni?
-Już niedługo będzie nasza, Ojcze.-w myślach przeklinałem jak cholera-Jeszcze troche.

Katherine
Zastanawiałam się gdzie jest Ethan. Razem z Lilith dziwnie się zachowywali. Tylko przy nim czułam się bezpiecznie. Zadzwoniłam do niego. Zły pomysł. Rozłączyłam się. Co ty robisz? Muszę przestać. Lilith wyciągnełam mnie na spacer, było już ciemno, ale nie chciała wracać. Wtem zauważyła Ethana. Stał i patrzył na nas.
- Ethan, czy coś się stało?
-Nie... Znaczy.... Tak... Nie...nie wiem. Muszę już iść. Cześć.
Lilith zaśmiała się pociągneła mnie dalej. Doszłyśmy na most i patrzyłyśmy na wodę. Myślałam o diable. Coś musiało się stać... Nagle dziewczyna popchneła mnie i wypadłam za barierkę.
- I jak ci się podobają widoki, aniołku? Myślisz, że chce być jakąś białą pizdą?! Planem od początku było zabicie ciebie. Ethan stchórzył, ale nie ja. Jesteś taka żałosna i naiwna. Myślisz, że synowi Lucyfera na tobie zależy? Żałosne. Kiedy ciebie zabije zostanę jego żoną. I jak ci się to podoba, suko? - wisiałam ledwo się utrzymując. Serce mi krwawiło z bólu, a oczy wypełniły łzy.
- Pomocy!!! - krzyknełam zrozpaczona.

Ethan
Usłyszałem całą tę rozmowę i aż mnie zmroziło. Żoną? Co? Nigdy w życiu! Stałem tuż za nią:

-Ekhem...wypierdalaj zdziro.-minąłem ją i poszedłem pomóc Kat.
Dziewczyna była w opłakanym stanie. W jej oczach błyszczał ogromny ból. Chyba nie wiedziała, czy też coś miałem z tym wspólnego. Stała niczym sierotka Marysia bojąc się do mnie zbliżyć.
- Co ty robisz? Sprzeciwiasz się Lucyferowi? - diablica patrzyła na mnie zdziwiona.
-Nie taki diabeł straszny jak go malują, złotko. Moja matka była anielicą.

- Jaki to ma związek?! Jestes winny posłuszeństwo ojcu. Poprostu zgwałć ją i urwij jej łeb, tak jak chciałeś to zrobić od początku!- powiedziała Lilith, a Katherine zadrżała na tę słowa i spojrzała na mnie przestraszona.
-Nie. To był taki mały sprawdzian.
- Jaki sprawdzian?
-Ehhh..nieważne. Twój mały móżdżek tego nie pojmie. Katherine, cały czas cię ostrzegałem.

- Tak, wiem - spuściła wzrok i wtuliła się we mnie. Pogłaskałem ją po włosach i objąłem ramieniem. Wydało mi się to takie naturalne i właściwe.
- I co teraz? Chcesz być z nią?! Lucyfer obiecał mi że za moją małą role zostanę twoją żoną!
-Ghahahahaha aaaha! -nie mogłem się opanować-Powodzenia, ale nie ze mną. Ja tu zostaję.
- Z nią? Ona już jest martwa.
-A ja jestem wróżka zębuszka
- Nie wierzysz mi? Lucyfer wyśle po nią inne diabły. To był zakład - uśmiechneła się szyderczo.
Ty mi tu nie wyskakuj, bo jak ci się odwinę to zobaczysz. A tak w ogóle twój brat nie żyje. Twój Lucyfer kazał go zabić w dniu, w którym mieliście ten swój cały zakład. Diabły to kłamcy, kochanieńka.
- Myślisz, że nie wiem kochanieńki - prychneła. - A zakład nie był między mną, a Lucyferem lecz między Lucyferem i Gabrielem. Miała mnie nakłonić do bycia aniołem albo umrzeć. Aniołki już jej nie pomogą. - śmiała się okrutnie.
Przez chwilę stałem i lustrowałem ją wzrokiem. Mógłbym ją rozszarpać, ale nie przy Katherine.

-Powiem Ci pewną prawdę. Nawet jeśli wygra ten zakład, to nawet nie będziesz miała okazji, żeby wyczyścić mi buty. Wypierdalaj.

- Mam nadzieje, że lubisz diabły, bo ich twarze będą ostatnią rzeczą jaką zobaczysz - zwróciła się do Kat i odeszła dumnie.

-Mogę ją rozszarpać,prawda?
- Nie, ona poprostu się zakochała w tobie. Nie jest zła, tylko zazdrosna.
-Nie, niczego się aniołku nie nauczyłaś
- Czego się nienauczyłam?
-Jesteś zbyt łatwowierna i naiwna.
- To źle? Wierze w ludzi
-Wiara w ludzi to jedno, ale bezmyślne wierzenie w każde ich słowo to drugie.-wsadziłem ręce do kieszeni.
- Możliwe, ale co teraz?
-Musisz się ukryć. I to szybko.
- Ale gdzie? Jestem pierwszy raz na ziemi
-Nie wiem.-mruknąłem i spojrzałem na wodę.

- Ethan... czemu sprzeciwiłeś się ojcu ze względu na mnie?
-Nie chcę o tym teraz rozmawiać, okey? To długa historia. Ale po części i przez ciebie. Chodź. Musimy cię schować.
- Mam jeszcze jedno pytanie... te które zadała ci Lilith, ale jej nieodpowiedziałeś... jaki sprawdzian?
-Wymyśliłem na poczekaniu, żeby ją sprowokować.
-Czyli naprawde chcesz mnie tylko przelecieć? - przystaneła patrząc na mnie wyczekująco.
Strzeliłem takiego FacePalma, że echo poniosło się przez całą ulicą:
-Gdybym chciał cię tylko przelecieć, to już dawno bym to zrobił.
- Powiedziałeś tak przy naszym pierwszym spotkaniu
-Trzeba było pozgrywać skurwiela.
- Więc czego chcesz? Czemu ci zależy?
-Nie wiem, do jasnej cholery!-krzyknąłem i zacząłem iść. Naprawdę tego nie wiem.

Katherine
Nie wiedziałam czy za nim pójść, czy nie. Czy chciał być sam czy jej potrzebował. Stała zaskoczona przyglądając się jego oddalającej sylwetce.



Ethan

Przez chwilę miałem nadzieję, że mnie zatrzyma. Ale po chwili uznałem to za głupotę. Lubię ją, ale gdybym jej to powiedział, to potem nie zdołałbym się odciąć. Nie może mi zależeć. Nie będę znowu przez to przechodził.

Katherine
Westchnełam i ruszyłam w ciemne miasto. Czy Ethan żałował, że mnie uratował przed Lilith? Pewnie tak. Jestem dla niego tylko problemem. Kłóci się z ojcem, jakbym z nim została walczył by z diabłami narażając życie. Wróciłam do mieszkania i chciałam się położyć. Kat, miałaś się schować, zasnełam więc w szafie.

😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉
Szybko poszło.
Akcja się rozwija.
Dowiedzieliśmy się trochę o Ethanie.
Brawa dla NightmareCraft
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Prosimy o gwiazdki i komentarze!!!

Sprawię, że staniesz w płomieniach!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz