Przez tyle lat nie znałam pojęcia wolności. Byłam zamknięta w skorupie, patrząc przez szczelinę, jak inna część mojej osobowości świetnie bawi się swoją wolną wolą. Czasem udawało mi się sięgnąć nieco przez nią, aby popchnąć ją do niewiarygodnych działań. Zaczęło się w naszym dzieciństwie. Nie znałyśmy słów. Nie znałyśmy dobra i zła. Ale w jakiś sposób zawsze wiedziałam, co zrobić, aby uprzykrzyć jej życie. Niszczyłam przedmioty, dusiłam małe zwierzątka naszymi dziecięcymi dłońmi. Ale ona zawsze mnie odpychała.
Nie, nie Jacqueline. Nasza matka. Tak bardzo troszczyła się o swoje młodsze dziecko, że odseparowała nas od naszej starszej siostry. Dla jej i naszego bezpieczeństwa. Miłość i nienawiść dzieli wąska granica, tak mówią. Było więc niezwykle łatwe wpuścić wątpliwości do umysłu mojej drugiej połowy, aby zaczęła myśleć, że matka nas nienawidzi. Wspomnienia zostały nawet przerobione na pełne okrucieństwa krzyki, zamiast lamentów i błagań matki. Wtedy nastąpiła pierwsza chwila słabości. Wydostałam się na zewnątrz i zabiłam rodzicielkę.
Wkrótce jednak zostałam odepchnięta z powrotem w głąb swojej skorupy, a szczelina została zaklejona przez leki, które zlecili jej lekarze. Zgodziła się, skubana. Chyba podświadomie wiedziała, że gdzieś tam się czaję. Na wiele lat zostałam w ciemnościach, słuchając przez ścianę, co dzieje się po drugiej stronie. Starając się odczuć jej emocje, chociaż nie potrafiłam. Kiedy byłyśmy starsze, zrozumiałam powód. Po prostu ich nie miałam.
Jacqueline zaprzyjaźniła się z rudowłosą szmatą, która wprowadziła do naszego nieszczęsnego życia jeszcze więcej światła. Ona się w nim pławiła, ale ja uciekłam przed oparzeniami. Radości nie było granic. Bo po co się było smucić? Byłyśmy bogate, miałyśmy kochającą rodzinę i wspaniałą przyjaciółkę. W takich warunkach nie było szans, bym wyszła na wolność. Aż w końcu nadarzyła się okazja.
Moja lepsza część pewnego dnia w pośpiechu zapomniała zażyć codziennej dawki. Niby głupota, w końcu łykała tabletki każdego dnia, co mogłoby się stać, gdyby jednego wieczora zapomniała? Cóż, więcej niż można byłoby się spodziewać. Szczelina ponownie otworzyła się, a ja wiedziałam już, co mam zrobić. Naprowadziłam ją na zabójstwo i wmówiłam jej, że to, co zrobiłyśmy, sprawiło jej ogromną radość. Jakoś tak wyszło, że chowałyśmy zwłoki jak nikt inny, więc po długich błaganiach ojciec zgodził się na pracę dla jego ludzi. Dopilnowałam, aby Jacqueline nie brała leków, myśląc, że przestały działać. Po paru miesiącach zyskałyśmy nawet własny pseudonim - Rogue, który odwoływał się bezpośrednio do naszego ojca i jego miłości do ptaków. Już wtedy wiedziałam, że to moje imię, a nie jej. Wymyślił je Edward Nygma, który najwyraźniej czuł się w tym dobry. Jeśli wierzyć plotkom, żałośnie sam nazwał się Riddlerem.
Szczelinę powiększały wypadki, które były tylko zbiegami okoliczności, ale nie byłam z tego powodu zbytnio smutna. Wypadek Barbary pozwolił mi na częściowe uwolnienie swojej osobowości i dokonanie krwawej zemsty na pomagierce Jokera. Ta idiotka oczywiście musiała wszystko zepsuć, odganiając mnie swoim poczuciem winy. Starałam się je zmniejszyć do minimum. Na szczęście jej żałosne poczucie humoru nie pozwoliło jej się długo smucić.
Nawet pozwoliłam jej zakochać się w Wayne'ie. To było miłe, prawda? Chociaż powodem tego była chęć zranienia jej tysiąc razy mocniej. Jednakże za nim zdążyłam cokolwiek zrobić, zdarzył się kolejny wypadek. Śmierć naszego ojca. Mocny wstrząs, pozwoliłam jej wierzyć, że to ona pragnie zemsty. Potem wszystko poszło z górki - zasadzka, pragnienie śmierci wszystkich przyjaciół... Może nawet po drodze udałoby się ukatrupić Nygmę? Miałam w życiu tylko jeden cel - zranić Jacqueline, która podświadomie od lat nie pozwalała mi sterować naszym ciałem. Byłam już tak blisko, ale ona znowu wszystko zepsuła. Miłość, którą pozwoliłam wpuścić do jej serca, była najwyraźniej mocniejsza niż podejrzewałam.
CZYTASZ
[1] Rogue • dcau/gotham
FanfictionGotham - cudowne miasto dla kryminalistów. Jacqueline Cobblepot nie zawsze chciała występować w ich szeregi, zwłaszcza, że policja już i tak krzywo na nią patrzyła dzięki tatusiowi. Ale pewnego dnia uznała: "Hej, dobrze mi idzie chowanie zwłok". No...