Jak się mogłam spodziewać, po powrocie do domu dostałam niezły opieprz jak na pełnoletnią osobę. Brakowało tylko szlabanu na wychodzenie z domu. Ed starał się jakoś złagodzić sytuację, ale tata wpadł w szał. Naprawdę nie lubił, kiedy się ich nie słuchałam (co zdarzało się często), a tym bardziej, kiedy pakowałam się w tarapaty (to jeszcze częściej). Dlatego szybko zamknęłam się w swoim pokoju i poszłam spać, zostawiając ich samych.
Na następny dzień nie miałam jakichś specjalnie wielkich planów. Miałam zamiar odwiedzić Barbarę i dowiedzieć się, czy Dick podjął już odpowiednie kroki. Jak znam życie, to pobiorą się jeszcze w tym miesiącu, a potem wyjadą i tyle ich wydzieli. A ja byłabym skazana na przynudzanie Bruce'a o jakichś biznesowych sprawach.
Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić - a właściwie jeszcze leżałam w łóżku i odsypiałam miniony dzień - zadzwonił mój telefon. Odebrałam, wiedząc, że tylko jedna osoba może dzwonić do mnie o tak nieprzyzwoitej porze.
- Dziewczyno, czy ty wiesz, która jest godzina? - wyjąkałam.
- Dziesiąta, Jack. - Oczami wyobraźni widziałam, jak Barbara kręci głową z politowaniem. - Tak czy inaczej, słuchaj. Urządzam dzisiaj małe przyjacielskie spotkanko w południe. Tylko w gronie najbliższych. Mam pewną nowinę.
- Aha. Domyślam się - mruknęłam. - Będę przed dwunastą.
- Świetnie. - Brzmiała na naprawdę szczęśliwą. - Bardzo zależy mi na twojej obecności, Jack. To dla mnie naprawdę wa...
- Jasne, jasne. Pa. - Rozłączyłam się i poszłam dalej spać. A raczej starałam się, ponieważ miałam to do siebie, że jak raz się obudzę, to już potem nie zasnę ponownie. Także po paru nieudanych próbach, podniosłam się z krzywym wyrazem twarzy. - A niech cię szlag, rudowłosy diable.
Założyłam kapcie i naciągnęłam na piżamę szlafrok, aby zejść na dół i w spokoju zjeść śniadanie. Spodziewałam się, że taty i wujka Eda już dawno nie ma, ale czekało mnie niezłe zaskoczenie. Ponieważ siedzieli na dole w parszywych humorach, jakby kłócili się przez całą noc. No, cóż. Zakładałam, że to moja wina.
- Dzień dobry - przywitałam się. - A może jednak nie taki dobry?
- A żebyś wiedziała, że nie dobry - odpowiedział nieprzyjemnie tata. - Jeśli myślisz, że nasza dyskusja się skończyła, to jesteś w błędzie. To co zrobiłaś było kompletnie nieodpowiedzialne, nieprzemyślane i...
- Grunt, że wyszłaś z tego cało - wtrącił Ed, łapiąc tatę za dłoń, aby go uspokoić.
- Cicho siedź. - Odtrącił jego rękę. - To nie twoja córka.
- Ach, tak? - Riddler uniósł brwi. - Bo ostatnio widuję ją częściej, niż ty.
- Pewnie! A teraz nagle ja jestem tym złym! - Wyrzucił ręce do góry w geście bezradności. - Możesz mnie od razu zastrzelić. Jesteś w tym dobry.
Ten zdjął okulary i przyłożył dłoń do twarzy, jakby się załamał.
- Nie wierzę, że ciągle mi to wypominasz.
- Aha, i teraz masz jeszcze pretensje?
- Ej, ej, ej! - Przerwałam im szybko. - Uspokójcie się. To niczyja wina. Znaczy się, moja, ale... Wujek ma rację, tato. Najważniejsze, że nic mi nie jest.
- Oczywiście, ale...
- Tutaj nie ma żadnego "ale". - Uśmiechnęłam się lekko. - A teraz pozwólcie, że w spokoju przygotuję sobie kanapkę, dobrze?
Ed ponownie założył okulary i wstał.
- I tak miałem się już zbierać. - Po tych słowach wyszedł z salonu i było słychać tylko trzask zamykanych drzwi.
CZYTASZ
[1] Rogue • dcau/gotham
FanfictionGotham - cudowne miasto dla kryminalistów. Jacqueline Cobblepot nie zawsze chciała występować w ich szeregi, zwłaszcza, że policja już i tak krzywo na nią patrzyła dzięki tatusiowi. Ale pewnego dnia uznała: "Hej, dobrze mi idzie chowanie zwłok". No...