Rozdział 5

158 30 31
                                    

Rano wstałam głodna jak jeszcze prawie nigdy. Prawie, bo podczas ciąży miewałam jeszcze większe napady głodu. Podobno było to normalne. Być może to dzięki temu mały, zaraz po narodzeniu ważył 3.684kg.

Zanim się ubrałam, postanowiłam zrobić sobie śniadanie. Miałam ochotę na tosty, dlatego wyciągałam z lodówki żółty ser i salami. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Bałam się, że obudzi ono Theo, a było dopiero wpół do ósmej. Włożyłam na siebie szlafrok i otworzyłam drzwi, z nadzieją, że nie zobaczę za nimi Cody'ego.

- Hej, nie obudziłem? - przywitał się Ethan. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jak miło znów go widzieć.

- Nie, nie obudziłeś. - przerwałam wpatrywanie się w niego, żeby nie wyjść na idiotkę.

- Ja mieszkam tu na przeciwko, wprowadziłem się pół roku temu, głupio pytać, ale masz pożyczyć cukier? - oboje się zaśmialiśmy. Muszę przyznać, że parodiowanie mnie nawet mu się udało.

- Oczywiście sąsiedzie. - pomknęłam do kuchni i wyciągnęłam paczkę cukru z szafki. Przez chwilę zastanawiałam się, czy cukier to nie tylko wymówka.

- Dziękuję. - powiedział, gdy podałam mu paczkę. Odwrócił się i dał dwa kroki w stronę mieszkania.

- Ethan. - zatrzymałam go, wypowiadając jego imię. On odwrócił się ponownie w moją stronę.

- Tak?

- Na prawdę zabrakło i cukru? - spytałam, obdarzając go bardzo podejrzliwym spojrzeniem.

- Od rana szukałem po szafkach czego mi brakuje, żeby tylko cię zobaczyć. - zaśmialiśmy się oboje.

- To może wpadniesz na śniadanie? - sama nie wiem, dlaczego to zaproponowałam. - Możesz zabrać ze sobą Hazel. - dodałam, aby nie wyszło, że się narzucam.

- Nie chcę robić ci kłopotu.

- To żaden kłopot. Właśnie miałam coś zjeść. - uśmiechnął się szeroko, co spowodowało, że też się uśmiechnęłam. - To jak?

- Tobie nie odmówię. - stwierdził. - To ja idę po Hazel. - zamknęłam za nim drzwi i podekscytowana pobiegłam się ogarnąć. Dawno żaden mężczyzna nie jadł ze mną śniadania, w dodatku taki przystojny.

W ekspresowym tempie wsunęłam na siebie obcisłe jeansy. Ostatnio miałam je na sobie z pół roku temu, dlatego trochę zajęło mi zapięcie guzika. Do tego ubrałam luźny t-shirt. Pobiegłam do łazienki i rozpuściłam włosy, które chwilę wcześniej upiętę były w luźnego koka. Chwyciłam tusz do rzęs i... Zadzwonił dzwonek, a zaraz po nim usłyszałam płacz Theo.

- Otwarte! - krzyknęłam i udałam się do pokoju synka. Usłyszałam jak goście wchodzą do pokoju. - Zaraz przyjdę. - oznajmiłam i zaczęłam uspokajać dziecko. Zajęło to na prawdę niedługo.

Wzięłam Theo na ręce i razem z nim poszłam do salonu. Na kanapie w salonie siedzieł już Ethan ze swoją siostrą. Hazel od razu przywitała się z Theo, na co on bardzo cię ucieszył.

- Robiłam tosty, zjecie też? - zaproponowałam.

- Ja dziękuję. - powiedziała Hazel. - Jadłam płatki. - zaśmiała się.

- Jednego możesz zrobić. - rzekł Ethan.

Gdy zjedliśmy śniadanie, razem z Hazel pomogłyśmy synkowi się ubrać. Szesnastolatka postanowiła zostać z Theo w pokoju, a ja wróciłam do salonu.

- Mam nadzieję, że smakowało. - chwyciłam puste talerze, aby odnieść je do zlewu.

- Najlepsze tosty jakie jadłem. - przyznał z uśmiechem na ustach. Wiem, że nie kłamał, ponieważ patrzył mi głęboko w oczy.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz