Rozdział 3

150 28 18
                                    

- To jest ta.. - nie miałam pojęcia jak to wytłumaczyć. Tata, który cię nie kocha? - taki mój kolega. - wyjaśniłam.

Być może kiedyś będę tego żałować. Kiedy Theo będzie starszy, na pewno będzie pytać, kim był jego tata i jak wyglądał. A jeśli kiedyś się spotkają i okaże się, że to nie tylko kolega.

- Nigdy go nie widziałem. - po tych słowach coś we mnie pękło. Łza zakręciła mi się w oku.

- Może kiedyś zobaczysz. - przytuliłam do siebie synka.

Ja sama nie mam mamy i wiem jak to jest. Bardzo mi jej brakuje, choć jestem już dorosła. Theo to jeszcze dziecko. Nie może rozumieć tego, że tata go nie chce.

- Chodź, pokażesz mi jak poukładałeś swoje rzeczy. - wstałam ocierając łzy, które bezwładnie poleciały mi po policzkach. Chwyciłam Theo za rączkę. On natomiast usiadł na podłodze.

- Nie mam nóżków. - mówił wesoło, chcąc, abym go zaniosła.

- Nie mam rączek. - droczyłam się z nim.

- A ja nie mam nóżków! - krzyknął złośliwie, lecz wyglądał przecudownie.

- Mówi się nóżek. - poprawiłam go.

- No to nie mam nóżek. - wzięłam synka na rączki i radośnie udaliśmy się do pokoju.

***

Obudziłam się o 6:45 za pomocą budzika. Theo spał obok mnie. Przyszedł do mnie w nocy, gdy się przebudził. Na szczęście dźwięk mojego telefonu nie przerwał mu snu. Wykorzystałam moment, że Theo jeszcze nie wstał i udałam się do łazienki. Ubrałam się w szarą, elegancką spódniczkę i białą koszulę. Dziś pierwszy dzień w nowej pracy. Muszę wyglądać na osobę wartą zatrudnienia. Zrobiłam makijaż, który zajął mi naprawdę niewiele czasu. Po urodzeniu synka, nauczyłam się szybkiego szykowania.

Równo o siódmej zbudziłam maluszka. Do tej pory, zawsze wstawał sam, o tej godzinie, o której sam się obudził. Nie miałam pojęcia, jak zniesie przymusowe opuszczenie łóżka, a właściwie kanapy.

Kilka minut zajęło mi wyciągnięcie synka z krainy zwanej snem.

- Coś ci się śniło? - zapytałam, gdy Theo otworzył oczka.

Rozmawiam z nim bardzo dużo z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że przez ciągłe mówienie do niego, uczę go wielu słów, opisywania sytuacji i kontaktów z ludźmi. Drugim powodem jest to, że rozmawiając z synkiem nie czuję się samotna. Nawet jeśli nie potrafi mi odpowiedzieć, albo zwyczajnie mnie nie słucha, przynajmniej mam do kogo się odezwać.

- Yhy. - wymruczał Theo zaspany głosikiem, przytakujac przy tym głową.

- A co? Bo mi się śniło, że byliśmy na placu zabaw. - próbowałam na wszystkie sposoby go rozbudzić.

- Śnił mi się tata. - powiedział dumnie, a mnie po prostu zatkało. Jak może śnić mu się ktoś, kogo nigdy nie widział?

- Jak to tata? Jesteś pewnien? - zasypałam małego pytaniami.

- Tak, mówił do mnie, że on jest moim tatą. Ty też tam byłaś. - mówił z wielką satysfakcją.

- A jak wyglądał ten tata? - przed ostatnim słowem chwilę się zawachałam.

- Nie pamiętam. - powiedział rozkładając ręce, potwierdzając tym samym swoją niewiedzę - Kiedy jedziemy do przedszkola? - zmienił temat. Może to i lepiej, że nie chciał ciągnąć tematu taty ze snu.

- Jak się uszykujesz, misiu. - pocałowałam synka w czółko i ruszyłam w kuchenną część pomieszczenia. - Co chcesz na śniadanko?

- Yyy.. - zastanawiał się przez chwilę.
- płatki.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz